Właściwie wszyscy się zgadzają, że Ameryka stanęła przed największym wyzwaniem ze strony Chin po 30 latach spokoju od czasu pokonaniu ZSRR. Co gorsza, właśnie pojawił się wyjątkowo trudnym problem zarówno w aspekcie militarnym, jak i gospodarczym.
Militarnie USA są nadal największą potęgą na świecie z największym budżetem wojskowym, jednak Chiny szybko nadrabiają odstęp, zarówno w ilości, jak i jakości uzbrojenia. Na niekorzyść Ameryki gra również jej obecna pozycja globalnego hegemona, inaczej światowego żandarma, jak ją nazywają "życzliwi". Jej flota patroluje 3 oceany i dziesiątki czasem bardzo ważnych mórz, lotnictwo i wojska lądowe są rozrzucone w setkach baz na wszystkich kontynentach. Nic dziwnego, że może skoncentrować przeciw Chinom tylko część swoich sił, gdy Chiny mogą zebrać swoje zwiększające się z każdym rokiem siły w jeden potężny zespół.
Władze USA stanęły przed dylematem "szklanego sufitu" - nie są w stanie zwiększyć nakładów na Obronę bez poważnych perturbacji gospodarczych, trudno też zwiększyć sprawność wydawania posiadanych środków, zaś kołdra pod naciskiem Chin i sprzymierzonej z nimi Rosji robi się coraz krótsza. Dalszy wyścig zbrojeń z obu przeciwnikami musi doprowadzić do relatywnego osłabienia amerykańskiej projekcji siły, tym bardziej że pola konfliktu leżą za oceanami i logistyka znacznie sprzyja jej przeciwnikom.
Na polu gospodarczym zaś istnieje jeden decydujący czynnik, mianowicie Chiny mają 4 razy więcej ludności od Ameryki i jest to społeczeństwo pracowite, zdyscyplinowane, na dorobku. Mimo wielkiego wysiłku Amerykanom trudno będzie w najbliższych dekadach wyrównać tę przewagę i to zarówno jako producentów jak i konsumentów, którzy mogą stworzyć w sumie znacznie większy rynek. Oczywistym wynikiem tych trendów będzie porażka Ameryki, jeśli jej władze nie zmienią zasad gry. Na szczęście istnieje alternatywa.
Aktualnie na świecie istnieją cztery potęgi o porównywalnych potencjałach cywilizacyjnych i gospodarczych. Są to Ameryka, Europa, Chiny i grupa państw Wschodniej oraz Południowej Azji, od Japonii do Indii. Pozostała reszta jest tylko polem gry tych mocarstw. Jednocześnie ze wzrostem siły Chin obserwujemy równoległy rozwój znaczenia całej Azji Południowo-wschodniej, która staje się pomału Centrum Gospodarczym świata. Nic więc dziwnego, że natychmiast po usunięciu Trumpa Ekipa Bidena-Harris podjęła próbę radykalnej naprawy szkód, które narobił. W tym celu podjęto rozmowy w celu utworzenia Koalicji Ameryki z tą grupą państw, którą nazywam PATO. W zamierzeniu ma to być sojusz militarny na wzór NATO połączony ze ścisłym przymierzem politycznym i gospodarczym wykorzystującym osiągnięcia Unii Europejskiej. Stworzenie PATO radykalnie zmieniłoby wzajemny balans sił między Ameryką i Chinami.
Na polu wojskowym do gry weszłyby połączone organizacyjnie wojska Sojuszników, w tym floty i lotnictwo, stąd rosnąca potęga Chin z jej fabrykami i stoczniami stanęłaby naprzeciw znacznie większego potencjału militarnego i produkcyjnego PATO. Flota Chin musiałaby uwzględnić nie tylko część floty USA, ale i całość sił Japonii, Korei, Tajwanu, Australii i Indii. Można by stworzyć w dogodnych miejscach wspólne bazy wojskowe, zaś cały Sojusz zwiększyłby zakupy najnowocześniejszego amerykańskiego sprzętu i mógłby korzystać ze wspólnej bazy satelitarnych informacji rozpoznawczych .
Na polu gospodarczym powstałby rynek znacznie większy od Chińskiego, który by przyciągnął inwestycje i handel kosztem interesów chińskich, zastępując swobodnie ich potencjał. Przykładowo w produkcji układów scalonych czy komputerów, jak i reszty sprzętu telekomunikacyjnego Japonia, Tajwan czy Korea w niczym nie ustępują Chinom, zaś kraje jak Indie, Malezja, Wietnam oferują już tańszą produkcję w przemyśle lekkim czy nawet ciężkim. Również wydobycie surowców mineralnych obecnie często będące monopolem chińskim można zastąpić rozwojem kopalń u sojuszników, np. w Australii czy Indonezji, gdzie istnieją wielkie złoża zdatne do eksploatacji. Przekierowanie inwestycji i technologii amerykańskich do sojuszniczych krajów przyniosłoby ogromne korzyści wszystkim zainteresowanym, jednocześnie osłabiając Chiny w ich agresywnej wobec sąsiadów polityce.
Podsumowując - obecnie stosunek potencjałów Ameryki i Chin z grubsza wynosi 1 : 1, po powstaniu PATO i zacieśnieniu znów współpracy z Europą zmieniłby się na 2,5 :1 (uwzględniając, iż tylko część potencjału Europy weszłaby do gry). A to by jednoznacznie zmieniło cały obraz rywalizacji. W ciągu najbliższych paru lat będziemy mogli się przekonać, na ile politycy w państwach przyszłego PATO potrafią się porozumieć dla wspólnego dobra.
Inne tematy w dziale Polityka