Elon Musk ma duży problem, związany z nowo budowaną Gigafactory 4 Tesli pod Berlinem. Co prawda sama budowa idzie wzorcowo i zapowiedziany termin ukończenia w ciągu 13 miesięcy, czyli w lipcu powinien zostać dotrzymany, jednak wiemy na pewno, że fabryka nie zacznie tak szybko produkcji. Utworzyła się w Niemczech koalicja złożona z administracji Brandenburgii, okolicznych mieszkańców oraz ugrupowań ekologicznych, dążących do powstrzymania produkcji przez maksymalny możliwy czas. Całość jest wsparta przez lobbystów niemieckich koncernów samochodowych, wściekłych na Muska za kłusowanie na ich własnym podwórku. Pewnie na to nakłada się urażona duma Niemców, w końcu lotnisko pod Berlinem budowali 14 lat, zaś dworzec kolejowy w Stuttgarcie ok. 16 lat. A tu zjawia się jakiś wyskoczka, zresztą Afroamerykanin i uczy ich, jak należy budować szybko i porządnie :-)
Wstępna przewidywana data rozpoczęcia produkcji Tesli to październik 21 r., jednak jest jeszcze ważniejszy kłopot - wcześniej zaplanowany II etap, czyli budowa największego na świecie zakładu produkcji najnowocześniejszych samochodowych akumulatorów 4680 znajduje sie pod wielkim znakiem zapytania. Chodzi nie tylko o coraz większy opór lobby przemysłowego, ale też ewidentny brak dostępnej wody oraz nadmierne obciążenie środowiska, a przypominam, iż produkcja akumulatorów jest znacznie trudniejsza i wymagająca od samych samochodów. W nawiasie mówiąc, sam VW projektuje zbudowanie 6 ( sześciu ! ) wytwórni akumulatorów dla samochodów i stąd kolejna Tesli stanowi tylko zawadę.
W tej sytuacji aż się prosi zaproponować Muskowi budowę tego niechcianego w Niemczech zakładu w zachodniej Polsce, najlepiej w korytarzu transportowym Poznań - Berlin, a więc stosunkowo blisko Gigafactory 4, głównego odbiorcy akumulatorów. W ten sposób rozwiązuje się praktycznie wszystkie jego problemy, uzyskując przy tym ogromne korzyści. Kolejnym zaś jego kłopotem jest brak chętnych do pracy w zakładach Tesli. Sami Niemcy nie kwapią się do trudnej fabrycznej pracy, "drodzy goście" z muzułmańskich krajów nie mają ani ochoty, ani kompetencji do prawdziwej pracy, dlatego i tak Tesla musi sprowadzać coraz więcej pracowników z Polski. Przy kolejnym ogromnym zakładzie problem tylko się pogłębi, stąd lepiej zainstalować go od razu w zagłębiu siły roboczej wspartej Ukraińcami.
Polska i tak jest już jednym z czołowych producentów akumulatorów dla zagranicznych koncernów, mamy więc potencjał i umiejętności, a na pewno nie będziemy sabotować projektu wzorem niemieckich koncernów. Dla NAS zaś w przypadku szybkiego zawarcia umowy i sprawnej budowy zakładu otwiera się ogromna szansa współpracy z jednym z najważniejszych koncernów na świecie, który nadal będzie się gwałtownie rozwijał, zapewniając udział w inwestycjach w szeregu innych dziedzin. Tesla rozwija budowę stacji załadowczych na całym świecie, również w Polsce można zbudować ich wytwórnię oraz zapewnić instalację w całej Europie Centralnej, Bałkanach czy Ukrainie, a to już jest w sumie wielki, szybko rozwijający się rynek. Identycznie ma się sprawa z budową i instalacją "słonecznych dachówek" połączonych z domowymi akumulatorami czy produkcją milionów odbiorników satelitarnych Starlinka dla całej Europy.
Pracowników mamy nie gorszych niż w Zachodniej Europie, jeśli nie lepszych, przemysł na podobnym poziomie, zaś koszty produkcji znacznie niższe, a przy tym społeczeństwo jest znacznie mniej zdeprawowane wysokimi świadczeniami za same urodzenie we "właściwym" kraju. Jak wiadomo, premier Morawiecki przeprowadził kilka rozmów z Muskiem, jednak chyba nic konkretnego z nich nie wyszło, gdy tymczasem trzeba jak najszybciej kuć żelazo, nie odchodząc od kasy :-). To jest oczywiście zadanie dla premiera, no bo nie jestem aż tak okrutny, by wspominać o Prezydencie Dudzie. Aby zrealizować tak trudny i wielki projekt, trzeba natychmiast utworzyć Zespól Zadaniowy podległy bezpośrednio premierowi z maksymalnymi pełnomocnictwami ( no i odpowiedzialnością), kierowany przez prawdziwego fachowca od inwestycji w infrastrukturę. Powinien on zapewnić obsługę prawną, organizacyjną i wykonawczą inwestycji oraz współpracę z bardzo trudnym partnerem, przyczajonym do pracy z najlepszymi na świecie i to wszystko "na wczoraj".
Piszę o tej wielkiej szansie procentującej na następne pokolenia i niestety nie wierzę w jej realizację, ponieważ do takiego zadania potrzeba najlepszego Lidera ze zgranym zespołem typu premier Bieńkowskiej czy min. Grabarczyka, który potrafił wykonać największy w dziejach Polski program inwestycji logistycznych w iście Muskowym tempie, zawiadując największym w Europie placem budowy. Tymczasem obecnie Dobra Zmiana posiada Liderów typu wójta Pcimia czy wiejskiej księgowej, zaś jej kadry zajęte sa głównie zaciekłą walką o chlebowe posadki. Gdy patrzę na ich autentyczne cierpienia, gdy mają wykonać jakoś konkretną robotę, tracę wszelkie złudzenia.
Nie chcę krakać, ale nie widzę obecnego rządu, jak zgodnie wspiera realizację tak skomplikowanego i długotrwałego projektu inwestycyjnego, do tego trzeba determinacji decydentów, zgodnej i sprawnej współpracy, szybkich choć trudnych decyzji no i wizji dalszego technologicznego rozwoju Polski. Patrząc na losy wielkich, gromko głoszonych zadań, jak Centralne Lotnisko, milion mieszkań czy Via Carpatia tracę resztkę złudzeń. A mogło by być tak ciekawie i pięknie...
Inne tematy w dziale Gospodarka