Od początku było jasne, że w całym programie budowy Starshipa, o którym tyle pisałem, równie ważne jak konstrukcja statku międzyplanetarnego jest zbudowanie zakładu produkującego rakiety jak i platforma startowa.Jednym z przejawów geniuszu Elona Muska jest połączenie wielkiej elastyczności przy wyborze kierunku działania z żelazną konsekwencją jego realizacji. Właśnie budowa własnego kosmodromu jest tego dobrym przykładem.
Kiedy kilka lat temu SpaceX rozpoczął prace nad Starshipem, zakładano 3 różne warianty działania - produkcję kosmolotu w wykupionej części stoczni w Los Angeles, a następnie transport statkiem do platformy startowej NASA na Cap Canaveral , budowa statku bezpośrednio w wynajętej części Ośrodka Kosmicznego na Cap Canaveral i start na miejscu bądź budowę własnego prywatnego Kosmodromu w dogodnej lokalizacji. Ostatecznie zdecydowano się ( Musk zdecydował ), iż powstanie on w małej wiosce położonej na wybrzeżu Teksasu tuż przy granicy z Meksykiem. Trudno znaleźć miejsce równie odludne nad Atlantykiem...mieszkańców wysiedlono, płacąc ceny kilkakrotnie wyższe od rynkowych i rozpoczęto budowę. Na początku wyglądało to dość pociesznie, gdy wznoszono hangary z dużych namiotów, w których zaczęto konstruować pierwsze prototypy Starshipa. Podejrzewam nawet, iż inżynierowie rakietowi z prawdziwych zakładów produkcyjnych w Ameryce i Rosji, którzy dobrze wiedzieli, jak bardzo ważna jest czystość i izolacja hal produkcyjnych, mieli niezły ubaw, widząc tę amatorszczyznę.
Tymczasem był to typowy dla Muska "zwiad bojem ", czyli eksperymentowanie rozmaitych założeń bez obaw o możliwe ośmieszenie. Bez fanfar i gromkich słów zapadały istotne decyzje, natychmiast wprowadzane do realizacji. W Boca Chica rozpoczęto budowę platformy startowej dla Starshipa w pełnej konfiguracji, czyli wraz ze stopniem dolnym dolnym zwanym Super Heavy ( SH ) , łącznie ok. 5 tys. ton masy startowej wraz z paliwem. Właśnie jest wylewana płyta betonowa zdolna do wytrzymania startu takiej masy, powstaje też stanowisko kierowania lotami. Obok, wraz z innymi budynkami buduje się budynek 81 m wysokości dla montażu SH z dostarczonych elementów. I tak równocześnie z ciągłymi eksperymentami nad kolejnymi wersjami prototypów rakiety powstaje na naszych oczach ( a właściwie jakby poza nimi ) jedyny na świecie Kosmodrom, który łączy ze sobą produkcję i kompleks startowy największej rakiety w dziejach, PRYWATNY Kosmodrom.
Wszystko wskazuje na to, że Musk doszedł do wniosku, iż opłaca mu się zbudować własny, niezależny od biurokratów z NASA port kosmiczny, w którym nikt nie będzie mu robił łaski przy startach i lądowaniach jego własnych rakiet. Po prostu przechodzi na nowy, wyższy poziom działalności, gdzie pomoc NASA, tak ważna dla początkującej firmy nie jest już potrzebna. Dawna zaspana wioska na końcu świata ( a przynajmniej USA ) zamienia się w jedno z najważniejszych centrów rozwoju Ludzkości. Przypominam, że to stąd planuje sie wystrzeliwać pierwsze Starshipy lecące na Księżyc w celu budowy stałej bazy, jak również tworzące Pierwszą Załogową Wyprawę na Marsa. Nie licząc szeregu innych wypraw, jak budowy nowej Stacji Orbitalnej, lotów na pobliskie asteroidy itd.Oczywiście sam Kosmodrom jest dopiero na początku rozwoju, musi powstać pełnomorski port dla statków z zaopatrzeniem i częściami rakiet, koniecznie trzeba zbudować w pełni funkcjonalne osiedla dla obsługi fabryk i platformy startowej, zapewnić pełna logistykę i możliwości dalszego rozwoju. Już obecnie firma rekrutuje pracowników w całych Stanach, proponując im przeniesienie się na stałe do Boca Chica i udział w budowie kompleksu produkcyjno - startowego.
Trzeba przy tym docenić skalę ryzyka. W końcu SpaceX, czyli Elon Musk inwestuje gigantyczne sumy właściwie " w ciemno ", nim w ogóle rozpoczęła się produkcja choćby pełnego prototypu Starshipa , opierając się wyłącznie na wierze we własne siły i swojej ekipy. Dobrym przykładem jest podjęcie projektu wielkich platform, służących dla lądowania SH po wyniesieniu Starshipa w kosmos, tak jak to robi obecnie Falcon 9 lądując na tym zabawnym "znaczku na list ". Co więcej planuje sie przystosować te wielkie platformy także dla startów morskich , gdzie nie będzie przeszkadzać żadne sąsiedztwo.
W SpaceX pracuje aktualnie ok. 8 tys. pracowników, zaangażowanych w rozwój Starlinka, loty Falconów 9, w tym z Dragonem, budowę nowego Kosmodromu no i oczywiście Starshipa, czyli najważniejszego projektu kosmicznego od czasów Apollo. Tymczasem Roskosmos wraz z podległymi zakładami liczy 240 tys. ludzi, faktycznie drepcząc w miejscu i ograniczając się do gromkich zapewnień jej szefa Rogozina , co oni to jeszcze nie zrobią , no gdzieś za 10 lat, ale to już na pewno ! Zresztą NASA wraz z prywatnymi zakładami realizującymi głównie jej zamówienia też liczy gdzieś 300 tys. osób, ze znacznie większym budżetem od Roskosmosu. Oczywiście NASA realizuje o wiele więcej zadań, choćby loty sond na Marsa, budowę kosmicznego teleskopu Webba, już nie mówiąc o co najmniej dziwnym, mówiąc delikatnie programie lotów na Księżyc Artemis. Nie mniej łatwo zauważyć, iż organizacje z etatami 30 razy większymi i ogromnymi budżetami zostają coraz bardziej w tyle.
Szczególnie to widać właśnie w budowie Kosmodromów, gdzie Roskosmos od kilkunastu lat buduje własny , zwany "Wostocznyj ", jak na razie znany z niesamowitej korupcji i indolencji wykonawczej. Mogę się założyć, że Rosjanie nadal będą go budować, gdy z Boca Chica wystartują potężne Starshipy. Cały czas musimy pamiętać, że SpaceX jest spółką prywatną, nawet nie giełdową i może inwestować wyłącznie pieniądze zarobione lub zainwestowane przez ludzi, którzy uwierzyli w jej przyszłość. Na budowę Kosmodromu NASA praktycznie nie dała dotacji, tym bardziej, że jest to jednak konkurencja dla jej sławnego Cap Canaveral, działającego od 70 lat. Swoją drogą w światowej SF, poświęconej pionierskim lotom kosmicznym jakoś nie pamiętam prywatnego kosmodromu, zaćmiewającego wszelkie państwowe. Jednak dobrze jest w świecie, gdzie wreszcie są możliwe takie "szaleństwa" i móc oglądać, jak powstają...
Inne tematy w dziale Technologie