Prawdziwy Lider to gatunek bardzo rzadki, być może dlatego, że nie można się nauczyć cech, które czynią człowieka Liderem. Z tym trzeba się po prostu urodzić no i mieć mnóstwo szczęścia, aby przebić się przez konkurencję. Dla przykładu - w Polsce takimi Liderami byli ( są ) Lech Wałęsa, Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, na świecie w innej dziedzinie Elon Musk. Ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami stanowią niedościgły wzorzec dla gorzej obdarzonych przez Los rówieśników.
Od wieków trwa zaciekły spór o rolę Jednostki w historii, w największym skrócie sprowadziłbym ją do problemu wodza naczelnego i jego armii, przy kiepskim wodzu najlepsza armia ma kiepskie szanse na wygraną. A odejście dobrego wodza w czasie kampanii to zaproszenie do klęski wojska, które wcześniej świetnie sobie radziło. Choć oczywiście prawdziwa jest odwrotna zależność, nawet najlepszy wódz bez w miarę sprawnej armii też nic nie dokona.
Te ogólne zasady mogliśmy wręcz modelowo oglądać na przykładzie PO i Tuska zaczynając od 2010 r. To wtedy więdnącą coraz szybciej kampanię wyborczą Komorowskiego na Prezydenta RP uratował bezpośrednio Tusk, w tym wykorzystując później sławny Tuskobus. To jeszcze silniej uwydatniło się w 2014 r. gdy Tusk osierocił Platformę, odchodząc do Brukseli, a wcześniej popełniając swój największy błąd, czyli mianując Ewę Kopacz na swojego następcę. Przy swoich wszystkich zasługach dla partii premier Kopacz była antytezą Lidera, nie potrafiła wziąć w karby pokłócone bractwo i gładko przerżnęła najpierw reelekcję Prezydenta Komorowskiego, a potem wybory parlamentarne.
Dla jasności, Komorowski nigdy nie był Liderem, natomiast sprawnie i lojalnie potrafił grać w drużynie i dlatego został kandydatem na Prezydenta w 10 r. Przy wybitnych Liderach z równie wybitnym ego, jakimi byli Tusk i Sikorski Prezydent z podobnymi cechami byłby zaproszeniem do politycznej katastrofy. Dlatego Komorowski był bardzo pożytecznym członkiem ekipy rządzącej, jednak dla pomyślnej reelekcji potrzebował pomocy Lidera, którego nagle zabrakło. Rezultat był oczywisty, czyli pokazowa klapa. A dalej było tylko gorzej.
Gdy ekipa mianowana przez Tuska przegrała wszystkie swoje szanse, ich miejsce zajął Schetyna, jako naturalny wariant ratunkowy, mimo że nie miał cech Lidera, był za to zawsze świetnym szefem sztabu. Jak wielu sie spodziewało, to okazało się za mało, tym bardziej, że Schetyna do końca nie umiał przełamać swoich urazów z czasów "wygnania" i sprawy personalne często zakrywały mu zasadnicze cele polityczne. Efektem były kolejne klęski i porażka zarówno jego, jak i PO.
W 2019 r. Tuskowi kończyła się kadencja szefa Rady Europejskiej i w obliczu kolejnej tury wyborczej miał do wyboru dwie drogi. Pierwsza to powrót do naszej polityki w pełnym wymiarze ( słynne hasło - Tusk na białym koniu :-)), druga to pozostanie na uboczu w roli arbitra i doradcy. Na wiosnę 19 r. mogliśmy oglądać swoisty "zwiad bojem", gdy był przygotowywany "Ruch 4 Czerwca", jako baza do kandydowania na Prezydenta RP no i naturalnego szefa całej Opozycji. Wtedy jednak Tusk podjął decyzję o rezygnacji z tego projektu. Schetyna sam więc przegrał kolejne wybory( na Nasze zresztą szczęście, jak to teraz widać, patrz - https://www.salon24.pl/u/marek-w/1031669,jakie-to-szczescie-ze-przegralismy-wybory ), co zakończyło się kolejną wymianą władz Platformy.
Jaki jest stan bieżący "totalnej opozycji ", w tym i PO, każdy chyba sam widzi. Niestety nadal nie ma wśród nich żadnego prawdziwego Lidera, notowania Platformy nadal spadają, a kampania wyborcza na Prezydenta na szczęście została zawieszona ( przy czym lepiej by było, aby to "szczęście " nigdy się Polsce i światu nigdy nie przytrafiło). Niestety, ale aż za bardzo zaczęła przypominać tę poprzednią z 15 r. W ten sposób nie da sie wygrać, dlatego pozostaje czekać na efekt błędów Dobrej Zmiany , gdy uderzy prawdziwe tsunami pandemii i światowego kryzysu gospodarczego.
Tyle, że w obliczu takiego potopu osobiste czy partyjne interesy powinny zostać odrzucone bez wahania. Jest oczywiste, że Polska znajduje się w obliczu największej katastrofy od czasów odzyskania Niepodległości. Przecież prawie pewny upadek obecnej władzy może być przyjemny z punktu widzenia polityków Opozycji, ale wcale nie pomoże w odpowiedzi na zasadnicze pytanie - CO DALEJ ? Mówiąc wprost, obecni przywódcy PO i reszty Opozycji dają niewiele lepsze gwarancje pomyślnego rozwiązania problemów, choćby dlatego, że nie mają doświadczenia w zarządzaniu wielkim kryzysem z najwyższych stanowisk.
Tusk rezygnując z walki w zeszłym roku jako główny powód podał, iż z badań socjologicznych wynika, że ma zbyt wielki negatywny elektorat. Jednak aktualnie sytuacja zmienia się gwałtownie i dawne wyliczenia przestają mieć znaczenie. Powtarzam jeszcze raz - chcemy czy nie, w PO i reszcie Opozycji nie ma żadnego prawdziwego Lidera i nie widać nikogo młodszego, kto by mógł się nim stać. Nie ma też nikogo poza Tuskiem, kto miałby doświadczenie w walce z wielkim kryzysem, w końcu to Polska kierowana przez Tuska miała wtedy najlepiej rozwijającą się gospodarkę w Europie. Oczywiście, sama władza Tuska nie daje nam gwarancji, że wszystko potoczy się pomyślnie, tyle, że nikt inny nie może zapewnić nic więcej.
Oczywiście, przejmowanie władzy przez Opozycję w najbliższym czasie było by zwykłym kretynizmem, zresztą nikt tak od ręki im jej nie odda, w końcu znamy chyba charakter "pewnego posła ". Jestem jednak przekonany, że niestety nadejdzie chwila, gdy ktoś będzie musiał podjąć się ratowania, co się da, a nie znam nikogo lepszego na ciężkie czasy od Donalda Tuska, niezależnie od jego wad i minionych błędów. Oczywiście rozumiem, do jak wielkiego ryzyka go namawiam, gdy może sobie spokojnie żyć na świetnej posadzie bez żadnych kłopotów. Pozostaje mieć nadzieję, że przyjmie do wiadomości, iż "Noblesse Oblige".
Inne tematy w dziale Polityka