Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu... A ten przypadek to kolejny który wywołuje moje szczere mdłości pod adresem premiera i jego PR-owców. Premier jak premier - odpowiada jedynie za wizerunek który tworzy mu jego sztab spin-doktorów. Ma więc szansę jeszcze tych darmozjadów wywalić na bruk. Sytuacja jest zreszta zabawna - bo trudno powiedzieć kto zawinił. PR-owcy. Dziennikarze, którym coś się pomyliło i kalendarz domowy, zamiast na rok 2008 wskazuje na lata 50 te XX wieku.
Dalej idzie zaś juz klasyka. Czyli uratowany kot, wielki bohater premier RP oraz organizacja która dostała pieniazki na ratowanie kolejnych zwierzat.
Ostatnio podobnie zniesmaczony, choć w nieco mniejszym stopniu byłem w chwilach, kiedy serwowano nam zdjęcia premiera z jego podróży życia do Ameryki Południowej. Wciąż mam te wspaniałości gdzieś na twardym dysku. A to Donald Podróżnik w oryginalnej indianskiej czapeczce. A to Donald spoglądający na górskie szczyty. A to lokalna grupa powitalna w lokalnych strojach i uśmiechniety pan premier.
Polityka "bombardowania miłoscią" moze i jest skuteczna. Jak do tej pory niekonfliktowość rzadu oraz zmiana stylu - z agresywnego który prezentowali bracia Kaczynscy bardzo mi się podobala. Sek tylko że jest pewna granica - za która taka polityka PR-u staje się po prostu kpiną i parodią samej siebie.
Panowie, zbastujcie. Niedobrze sie robi. I to nie jest wina dzisiejszego kotleta...
Ps - a w następnym wpisie (który nie wiem kiedy będzie, mam nadzieje ze w tym tygodniu) postaram sie ustosunkować do http://mosher.salon24.pl/87141,index.html podobnych wpisów i poglądów i powiedzieć dlaczego UPR jest skazana na klęske. I nie jest to uzależnione nawet od samego JKM. Bo ta formacja - jakąkolwiek nazwe przybierze - nie ma nigdy szans w wielkiej polityce.
Komentarze
Pokaż komentarze (2)