Jakiś czas temu, bo 24 października, popełniłem byłem tekst, w którym proponowałem co bardziej rozgrzanym lekkie schłodzenie i poczekanie z nawoływaniem do przyznania Robertowi Lewandowskiemu Złotej Piłki. Argumenty, jakie podnosiłem, za i przeciw, można znaleźć w tamtym tekście.
Dzisiaj, po zaledwie niecałych trzech tygodniach, sytuacja się zmieniła. W dwójnasób. Po pierwsze. Statystyki Polaka są jeszcze lepsze. Jego serie z golem, wszystko jedno w jakich rozgrywkach, ze średnią na mecz, czy nawet z jakimś niespotykanym u innych graczy zagraniem, są już tak długie tudzież niesamowite, że pomału ludzie siedzący trochę w tym sporcie zaczynają się zastanawiać, czy to aby rekordy z tego świata są i czy się, w związku z tym, kiedykolwiek skończą. Od rzeczonego 24 października Polak rozegrał trzy mecze ligowe i jeden w Lidze Mistrzów. W każdym z nich znów strzelił gola, z Dortmundem nawet dwa. Nie ma połowy listopada, a on ma już w tym roku 50 bramek na liczniku i 15 meczów ligi krajowej i miedzynarodowej z rzędu z bramką.
Najważniejszy jednak powód żeby wrócić do tematu to ten, że wybór zdobywcy Złotej Piłki, w przeciwieństwie do sytuacji sprzed trzech tygodni, już się dokonał. Redakcja „France Football’ właśnie podała, że wszystkie uprawnione w tym względzie głosy, zostały oddane. I teraz można o tym wyborze wreszcie poważnie dyskutować. Mamy bowiem do oceny całokształt tegorocznych dokonań wszystkich zawodników, a nie dziesięć jedenastych czy jedenaście dwunastych całokształtu. Wszystko, za co zostali rozliczeni.
Fakty, w takim razie, są takie. Żaden zawodnik na świecie, licząc oczywiście tylko rozgrywki wyższe niż druga ligi Mołdowy albo Estonii, nie strzelił w tym roku tylu bramek co Lewandowski. Żaden też inny zawodnik na świecie, włącznie z niejakim Messim i niejakim Van Dijkiem, nie miał w tym roku takiego wpływu na jakiekolwiek pozytywne wyniki zespołu klubowego, dla którego gra. Żaden zawodnik na świecie, nie uzależniał tak w tym roku (Lewandowski jest zresztą kimś takim od przynajmniej lat kilku) od siebie reprezentacji kraju, dla którego występuje. Po prostu. Gdyby Lewandowski nie grał w Bayernie i reprezentacji Polski, to byłyby one nie tam gdzie są, a dwa piętra niżej. O nikim innym tego powiedzieć się nie da. Nawet o Messim. Argentyna z nim gra niewiele lepiej jak bez niego, a Barcelona bez niego też potrafi mecze ligowe wygrywać. I to niejeden. Liverpool bez van Dijka niewątpliwie byłby słabszy, ale nieporównywalnie mniej niż Polska czy Bayern bez Lewandowskiego. Bez Lewandowskiego Polska i Bayern leżą i kwiczą. Przykład kliniczny. Absencja Polaka w pierwszej połowie meczu pucharu krajowego z drugoligowcem. nie rozwijam.
I dlatego ja, osobiście, przyznałbym Robertowi Lewandowskiemu Złotą Piłkę za rok 2019.
Oczywiście Robert Lewandowski tej piłki, choćby nie wiem co się działo, nie dostanie. Nie dostanie i już. Dlaczego? Nie chce mi się nad tym specjalnie rozwlekać i myśli rozwijać, bo zaraz usłyszę o sobie jako przedstawicielu teorii spiskowych i polskiego ciemnogrodu.
To może w ten deseń. Gdzieś ostatnio, chyba w zajawce „Futra z misia”, usłyszałem, że „życie jest jak striptiz transwestyty. Wszystko pięknie, ładnie, aż tu nagle chuj.” I tak też będzie w tym przypadku. W efekcie znów wygra Piękny Lolo (co byłoby akurat w tym sezonie absurdem do potęgi, szczególnie w kontekście tego, ze Sarri przestaje go widzieć w pierwszym składzie Juventusu; notabene takiemu Jerzemu Engelowi nie może się to, jak czytam, w twardej głowie, przepełnionej rodzimą myślą szkoleniową, pomieścić; on uważa, że Ronaldo powinien grać zawsze w każdym pierwszym składzie dożywotnio; bez względu na to, co prezentuje na boisku) albo Brzydki Leoś. Roberta nie będzie nawet na podium, bo wyprzedzi go też van Dijk oraz ze dwóch jego kolegów z Liverpoolu. A, jako truskawka na torcie, dodatkowo Mbappe. Przy czym wtedy to już będzie coś więcej niż striptiz transwestyty.
Nam pozostanie tylko z tym się nie zgadzać. Na nasze niezadowolenie, jak zawsze, nikt nawet nie zwróci uwagi. Na Roberta niezadowolenie zresztą też.
Najważniejsze, że zgodzi się kasa. Komu trzeba, rzecz jasna.
Inne tematy w dziale Sport