Robert Lewandowski strzela w nowym sezonie jak wściekły. 12 goli w ośmiu spotkaniach najwyższej klasy rozgrywkowej Niemiec, 5 bramek w trzech meczach Ligi Mistrzów, 3 następne w czterech grach reprezentacyjnych oraz, na dodatek, jedno celne uderzenie w rozegranym przez Bayern meczu tamtejszego pucharu. Jak łatwo policzyć, od połowy sierpnia do dziś, w 16-tu spotkaniach pokonał bramkarzy rywali aż 21 razy. Jakby tak jeszcze miał z kim grać w kadrze, to by tych bramek było pewnie z 25…
Czy ta nieprzeciętna dyspozycja przyniesie Polakowi na koniec roku Złotą Piłkę, nagrodę dla najlepszego piłkarza AD’19 na świecie? Osobiście wątpię, choć jak się wydaje, w tym roku ma do tego sposobność najlepszą. I, chyba, ostatnią.
Argumenty za Polakiem są dwa. Dwa główne. Jest w absolutnie topowej formie strzeleckiej. Stanowi o sile swojego (dość słabego zresztą aktualnie, niestety, słabością wielu kolegów Polaka) zespołu, który zawdzięcza mu w tym sezonie praktycznie większość wywalczonych wygranych i punktów. Bayern bez niego to w tej chwili sprinter bez nóg. Argument numer dwa. Każda edycja Złotej Piłki ma to do siebie, że głosując pamięta się głównie dyspozycję piłkarzy z drugiej części roku, a tę ma Lewandowski znacznie lepszą od pierwszej. W przeciwieństwie, na przykład, do Messiego czy, choćby, Kane’a.
Jest jeszcze parę okoliczności wyjątkowo sprzyjających naszej gwieździe. Raz, że był to rok, w którym nie było żadnych imprez mistrzowskich typu ME i MŚ. Czyli nasz snajper nie traci nic do tych z tuzów światowej piłki, których reprezentacje zawsze dochodzą do wysokiego szczebla tych rozgrywek. Dwa. Największe asy piłki, z Messim i Ronaldo na czele, nie zdobyły w tym roku, podobnie jak Lewandowski zresztą, niczego w piłce klubowej. Nie liczymy oczywiście prymatów krajowych, a jeśli nawet policzymy, to akurat tu do nich tez nie stracił. Do niektórych nawet zyskał, bo dodatkowo zdobył puchar Niemiec. A taki Leon czy Suarez, na przykład, Pucharu Króla tego lata nie zdobyli. Okoliczność trzecia jest taka, że stosunkowo dużo goli strzela Polak w jesiennej Lidze Mistrzów. To może być, z punktu widzenia wyborów Złotego Piłkarza, bardzo ważne. Taka akcja i bramka z Tottenhamem może się okazać czasem ważniejsza niż 5 goli w Bundeslidze.
To były aktywa. Jest też druga strona medalu. Po pierwsze. Messi i Ronaldo mają co roku na starcie rywalizacji, z racji nie do końca zbadanych, 5 albo 10 punktów przewagi. Wypracowali to sobie przez lata i nie sposób z tym walczyć, aczkolwiek, jak wskazuje przykład zeszłoroczny, da się to obejść. Po drugie. Nie wszyscy wybierający Piłkarza Roku dziennikarze (głosują tylko pismacy) doceniają rolę takich graczy jak Lewandowski. Efekt był widoczny w paru poprzednich plebiscytach, gdzie nasz kapitan zajmował miejsce niższe niż to, na które zasługiwał. Oczywiście nie piszę o zeszłorocznej edycji bo tam go, bardzo słusznie, wśród nominatów w ogóle nie było. Trzeci powód to ten, że Lewandowski jest Polakiem. No nie łudźmy się. Ameryka Południowa nie mówi po polsku, Afryka i Azja, o ile wiem, też nie, a obiektywizm Europejczyków w stosunku do Polaków obserwujemy od dobrych pięciu lat. I nie chodzi koniecznie o piłkę nożną.
Wg mnie Robert ma jedną, jedyną szansę. Pozostawać w takiej formie strzeleckiej, w jakiej jest teraz, do końca roku. Przesadziłem. Do momentu, w którym odbędzie się głosowanie. Jeśli tak będzie to jego akcje będą stały bardzo wysoko. Ale musi wciąż strzelać. Technicznie już Messiego, czy nawet kilku innych piłkarzy, nie dogoni, kilku spektakularnych i celnych strzałów z 30-tu metrów, w stylu Naingollana czy Ronaldo, nie odda, rajdów przez pół boiska, z położeniem kilku rywali w polu karnym, też nie zrobi. Ale jak zachowa aktualną skuteczność to z gry o końcowy sukces wypaść nie musi.
Pytanie czy taką dyspozycję można prezentować, mając w dodatku 31 lat, przez całą, bitą, jesień. Miejmy nadzieję, że tak. I że koledzy z Bayernu nie będą zazdrośni. Bo ten młody Gnabry, przy całym szacunku dla jego bezsprzecznie dużych umiejętności, zaczyna grać tak egoistycznie jak Robben. Dlatego napisałem, że myślę, że wątpię.
Ale kibicuję Robertowi oczywiście z całego serca. Byłaby niezła heca.
Inne tematy w dziale Sport