Nazwijmy rzecz po imieniu. Kto wiatrem wojuje, od śniegu ginie.
Walter Hofer, przy nie dającym się ukryć udziale Borka Sedlaka, a wcześniej Mirana Tepesa, próbują od lat udowodnić całemu sportowemu światu, że w skokach najważniejsze nie jest to, żeby zwycięzcę poszczególnych konkursów w skokach narciarskich, czy to imprez mistrzowskich czy też zawodów PŚ, wyłaniała sprawiedliwa rywalizacja, ale to, co akurat im i ich protektorom wpadnie do łba. Niech będzie do głowy. Tym razem znów nie byli zbyt oryginalni i chcieli tego co zwykle. Pobawić się w reżyserów zawodów.
To co działo się w drugiej części pierwszej serii piątkowego konkursu urąga zupełnie powadze takiej imprezy jak Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym. Urągałoby zresztą powadze jakichkolwiek mistrzostw oprócz tych w taplaniu się w błocie.
Pełniący rolę „puszczalskiego” Sedlak, nie bacząc na nic, a już szczególnie na reguły, które jednak takiemu wypuszczaniu zawodników z belki przyświecają, spowodował, że konkurs stał się zwykłą farsą. A już to, jak potraktował Kamila Stocha, wystawiło mu raz na zawsze świadectwo godnego następcy mistrza Mirana i postawiło najprawdopodobniej stempel na dozgonnym zatrudnieniu w tej roli przez FIS. Oczywiście, jak to u Hofera i Sedlaka, nie wszystkich potraktowano jednakowo. Dziwnym trafem na dobre warunki nie trafił żaden Polak, za to trafiło paru najgroźniejszych rywali naszych skoczków. O tym, że w czołówce znalazło się sporo zawodników, którzy w normalnych warunkach rundę finałową ujrzeliby jak Stalin niebo i że do finału nie weszło w ogóle paru bardzo dobrych i bardzo dobrze prezentujących się tutaj na treningach skoczków, że wymienię tylko tych z szansami wręcz medalowymi, Forfanga i Klimowa, nie wspominam. Tak czy inaczej po pierwszej serii wszystko wydawało się pozamiatane i ułożone tak, jak sobie tego Bractwo Żelaznej Narty zaplanowało. Tym bardziej, że pogoda wydawała się przez chwilę klarować.
Rozpoczęto więc czym prędzej rundę finałową, żeby to wszystko jak najszybciej przyklepać. Bardzo dobrze skoczył drugi w kolejce Hula, a rewelacyjnie czwarty z kolei Kubacki. No i się zaczęło. Zaczął sypać śnieg. Zawodnicy byli coraz wolniejsi na rozbiegu, a to się wiąże z prędkością, co się przekłada z kolei na długość skoku. Świetnie poradził sobie w tych warunkach Stoch, którego jakość skoku, podobnie zresztą jak jego pierwszej, oddanych w rzeczywiście fatalnych warunkach próby, mogliśmy dopiero docenić na koniec konkursu. Tak, Bogiem a prawdą, to Kamil powinien wygrać te zawody. To on był najlepszy. Ale myślę, że Dawidowi wybaczymy:).
Tymczasem warunki pogarszały się z każdą minutą. Na swoje nieszczęście Hofer nie mógł przerwać konkursu. No bo jak? Polaków i paru innych można było w pierwszej serii puścić w wołających o pomstę warunkach, a prowadzących po pierwszej serii ich rywali już nie? Skandal byłby niemożebny. Jeszcze większy niż jest teraz. Hofery uznały, że niewarta skórka wyprawki i puszczały kolejnych skoczków z prędkością wyrzutni rakietowej. A śnieg sypał. Dość powiedzieć, że Niemcy, ci co byli w czołówce po pierwszej serii, którzy mieli na tych mistrzostwach prędkości największe i od takiego Stocha byli szybsi na progu około kilometra, w finale byli od niego o kilometr wolniejsi.
I tak oto, 27-my po pierwszej serii Dawid Kubacki został mistrzem świata, 18-ty po prologu Kamil Stoch wicemistrzem, a 10-ty na półmetku Kraft zdobył brązowy medal.
W związku z tym dwie uwagi. Pierwsza, na użytek statystyczny. To największy w historii polskich skoków sukces. Jeszcze nigdy na imprezie tej rangi na podium nie stało dwóch naszych skoczków. Tym bardziej na dwóch najwyższych jego stopniach.
I uwaga druga, częściowo zawarta już w tytule. Konkurs był jednym z najmniej sprawiedliwych w historii. Paradoksalnie, rezultaty były z kolei jednymi z najsprawiedliwszych w tejże. Medale zdobyli skoczkowie, którzy na treningach rozgrywanych przed konkursem, a treningów było naprawdę sporo, osiągali zdecydowanie najlepsze wyniki. Brakuje mi na podium jedynie Rioju Kobajasziego. On tu też świetnie skakał. Pewnie do tej pory pluje sobie w brodę, że trafił na stosunkowo dobre warunki w serii pierwszej…
Inne tematy w dziale Sport