Rano przyszła wiadomość o śmierci Matti Nykaenena. Fina, którego można bardzo łatwo określić jednym, prostym zdaniem. Takim oto, że był zdecydowanie najwybitniejszym skoczkiem w całej historii skoków narciarskich.
To znaczy tak. Po głębszym zastanowieniu nie przyjmuję do wiadomości, ze ktoś może mieć w tej kwestii inne zdanie. Nie tylko się z kimś takim totalnie nie zgadzam, ale nie zamierzam z nim nawet o tym dyskutować.
Mało jest dla mnie w życiu, w tym również w sporcie, rzeczy bezdyskusyjnych. Jedną z naprawdę nielicznych jest właśnie ta.
Zdaję sobie sprawę, że młodzi kibice skoków nie są w stanie ogarnąć tego, jaka strata spotkała dzisiaj skoki narciarskie. Nic im na to nie poradzę. Muszą w tej niewiedzy żyć dalej. No chyba, że przyjmą na wiarę, że skoki narciarskie bez Nykaenena, to tak jak skoki polskie bez Adama Małysza. Coś w ten deseń. Matti Nykaenen dał światowym skokom taki impuls jaki, prawie 20 lat później, dał naszym skokom skoczek z Wisły. Myślę, ze bez Nykaenena skoki narciarskie byłyby w tej chwili zupełnie inną dyscypliną, o nieporównywalnie mniejszej skali i roli.
Spoczywaj w pokoju, Mateusz.
Cześć Twojej pamięci!
Inne tematy w dziale Sport