Myślałem, że Onetowi nikt nie dorówna. Ale nie. Okazuje się, że inni też potrafią.
Otwarłem sobie dzisiaj Interię. Wszedłem na zakładkę „Sport”. Tam znalazłem taki oto tytuł: „Bohaterowie sierpnia. „Lewy” czy Anita? Zagłosuj!”. Lekko zbaraniałem. Przy zbaranieniu, takim lekkim, najlepiej od razu spróbować rozwiązać zagadkę. (Przy ciężkim, jak wiadomo, nie warto). No więc spróbowałem. Kliknąłem w rzeczony tytuł, znaczy.
Patrzę. Sportowca miesiąca chcą wybierać. OK.
Dwanaście kandydatur. Szukam kto. Jedenaście to medaliści olimpijscy z Rio. Spoko, choć nie wiem dlaczego nie dodano, na przykład, faktycznej wicemistrzyni olimpijskiej na 800m KOBIET, Joanny Jóźwik. Więc dwunasta nie jest ona. Jak nie ona to kto? Zaczynam podejrzewać, że ktoś tu coś kombinuje. No przecież chyba, myślę, nie zaproponowali Radwańskiej tylko za to, że w sierpniu pokazała, że igrzyska to dla niej, w najlepszym przypadku, trzecia kolejność odśnieżania? Na szczęście nie zaproponowali.
No to kto? Miś z okienka? Jak miś sierpniowy to tylko Wałęsa. W końcu skoczek przez płoty. Skoczek pełną gębą. W zasadzie tylko gębą, bo z dokumentów nic takiego nie wynika. Ale też nie. No to może nie miś, a misia? Na przykład znacznie popularniejsza ostatnio od Wałęsy Anna Lewandowska? W końcu ostatnimi czasy nie wynik się liczy. Znacznie bardziej dobry marketing...
No i proszę. Byłem blisko. Prawie trafiłem!
Na końcu doczytałem bowiem, że tym dwunastym kandydatem portalu Interia jest Robert Lewandowski. Mąż swojej żony Anny.
Co takiego zrobił w sierpniu, w porównaniu z medalistami olimpijskimi, Robert Lewandowski, że znalazł się w gronie 12-tu kandydatów do tytułu sportowca miesiąca sierpnia? Otóż Robert Lewandowski w miesiącu sierpniu strzelił 3 bramki jakimś czwartoligowym kopaczom z miasta Jena (w tym czasie, na przykład, 6-letni wnuk mojego szwagra wpakował kolegom w piaskownicy bramek siedem, a nikt go do niczego nie zgłosił) oraz 3 kolejne bramki innym, tyle że tym razem ciut lepszym kopaczom z Bremy, którzy najprawdopodobniej w przyszłym sezonie w tej lidze co Bayern już grać nie będą. Te sześć goli na boiskach wspomnianych potentatów jest, zdaniem portalu Interia, wystarczającym powodem żeby Robert Lewandowski stanął w szranki, między innymi, z Anitą Włodarczyk. Z Anitą Włodarczyk, która w tym czasie zdobyła olimpijskie złoto, pobiła dwukrotnie rekord świata oraz rzuciła ze sześć razy (nie chce mi się dokładnie liczyć, ale chyba faktycznie sześć, czyli tyle ile bramek Roberta) ponad 80m. 80m, to znaczy tyle, ile oprócz niej nikt nigdy w historii na świecie jeszcze nie rzucił. A ona, tylko w sierpniu, sześciokrotnie.
Nie chcę być źle zrozumiany. Tym bardziej, że jestem wielkim fanem talentu i potencjału najlepszego obecnie, bez dwóch zdań, napastnika w Europie. Dawałem temu zresztą niejednokrotnie wyraz i nawet kilka dni temu, na tym portalu, poświeciłem niezwykłym umiejętnościom strzeleckim Polaka zdań kilka. Popartych niezwykłymi liczbami.
Ale do jasnej cholery! Ludzie! Nie dajmy się zwariować! Znaj proporcje, mocium panie.
Albo potrafimy różnym rzeczom nadać właściwy wymiar i rangę albo nie zabierajmy na dany temat głosu. Jak nam się wydaje, że sześć bramek Lewandowskiego może konkurować z sześcioma rzutami Włodarczyk ponad 80m, z jej rekordami świata i jej olimpijskim złotem, to idźmy kury szczać prowadzać, a nie zajmujmy się sportem. I do tego jeszcze wyczynowym. I do tego przez duże „W”.
Robert Lewandowski wielkim piłkarzem jest. I zasługuje na szacunek. Na tyle duży, żeby go nie ośmieszać porównywaniem jego kilku wczesnosezonowych goli z tym, co zrobiła w zeszłym miesiącu, na przykład, Anita Włodarczyk. Albo, żeby nie było tak monotematycznie, Maja Włoszczowska. Czy, jak kto woli, Joanna Jóźwik.
A potem się dziwić, że inny Lewandowski albo Kszczot się na taki stan rzeczy denerwują. No jak sie mają nie denerwować? Toż to i święty by nie zdzierżył...
Inne tematy w dziale Sport