Gdy to piszę O’Sullivan jest już w trzeciej rundzie, Robertsona jeszcze w niej nie ma, ale przynajmniej prowadzi z Allenem, a Marco fu ma dwa brejki w plecy w pojedynku z Shaunem Murphym. Ale, jak na mój gust, tylko jeden z tych trzech osobników może wygrac tegoroczne mistrzostwa świata w snookerze.Każde inne rozwiązanie, przynajmniej dla mnie, to będzie sensacja.
Oczywiście takie coś nie przekłada się w żaden sposób na rezultaty końcowe bezpośrednio. Ale o wielu rzeczach wiele mówi. No więc Robertson ma na razie 6 ponad stupunktowych brejków i wyraxnie w tym przewodzi. Ex aequo na drugim miejscu sa Fu i Ronnie – po cztery.Ten ostatni miał w drugiej rundzie ciężki orzech do zgryzienia w postaci naprawde dobrze grającego w Sheffield Joe Perry’iego. Ponadto wyjątkowo mu nie szło. Zmobilizował się dopiero na sam koniec wygrywając ostatnia serię 4:0 i uzyskując w ostatnich dwóch rozdaniach dwa razy po grubo ponad sto oczek. Ten ewidentny „powrót do normalności” może sugerować, że znów stać go na wygranie turnieju.
Po wygranej z Robertsonem w finale? Zobaczymy. Nowozelandczyk wydaje się być tym razem wyjątkowo mocny i zdeterminowany.
PS
Jak jeszcze raz jakiś obywatel czy obywatelka zarzuci skokom narciarskim, że są sportem „kilku krajów” to go normalnie... Jak ktoś tak rzeczywiście uważa niech przejrzy „strukturę narodową” 32 finalistów MŚ w Sheffield. I niech natychmiast przeprosi skoki narciarskie!
A tak w ogóle, to nie wpadłbym na to, zeby nazwać snookera sportem niszowym. A "specjaliści" od nazywania tak skoków wpadli. Te sporty, czcigodni adwersarze, nie sa "niszowe" bo komuś się nie chce ich uprawiać. Są "niszowe", bo znakomita większość nie potrafi umiejętności posiąść. Ot, powód.
Inne tematy w dziale Sport