HareM HareM
325
BLOG

I co z tego, że Boniek ma rację?

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Reklama
Powiedział pan prezes co wiedział. O co mu chodziło – nie wiem. No bo jeśli o to, żeby dodatkowo napiąć strunę między Perquisem i Obraniakiem a resztą piłkarzy to mu się niewątpliwie udało.

Ja naprawdę nie rozumiem tej całej nagonki na tę dwójkę. W wielu sprawach zgadzałem się z Tomaszewskim kiedy krytykował Smudę. Ale dlaczego obrażał, i to nie raz, bez powodu Perquisa? Obraniakowi i Perquisowi należą się PO-DZIĘ-KO-WA-NIA. Niezależnie od tego czym się rzeczywiście kierowali zgłaszając chęć gry w reprezentacji. Choć myślę, że intencje mieli o wiele czystsze od paru innych wybrańców Smudy. W przeciwieństwie np. do Boenischa i Polańskiego, którzy panu prezesowi Bońkowi, jak słyszę, nie przeszkadzają w ogóle, na pewno nie deklarowali przywiązania czy wręcz miłości do barw obcych i potem nie musieli odszczekiwać różnych tekstów. Jak byli potrzebni, bo Głowacki i Wasilewski grali jeszcze gorzej niż obecnie, a w kraju nie było w pewnym momencie, łącznie z Błaszczykowskim, żadnego pomocnika z jakimkolwiek znakiem jakości, to wtedy ich brak umiejętności językowych nikomu nie przeszkadzał. Teraz nagle Boniek się zrobił językowy purysta. Publiczny w dodatku.

Oczywiście to nie jest żaden walor, że ci dwaj nie potrafią nauczyć się polskiego. Potrafią to zrobić nawet grający w Polsce Brazylijczycy, potrafią Murzyni, którym chyba przychodzi to o wiele trudniej. Wiec oni też powinni to umieć. Tym bardziej, że w wielu rzeczach może to pomóc. Im i nam. Tylko, że tego nie roztrząsa się publicznie i nie wywleka na zewnątrz tylko załatwia w szatni. Szczególnie będąc prezesem związku.

Jest też jeszcze jeden aspekt sprawy. Nie każdy musi być tak zdolny językowo jak Boniek. Może Perquis i Obraniak to takie same językowe głąby jak Jeleń tylko w drugą stronę? Polski jest znacznie trudniejszy dla kogoś, komu przychodzi się go uczyć dopiero w dorosłym życiu niż nauczenie się francuskiego dla przeciętnie uzdolnionego pełnoletniego Polaka. Ale to tak zupełnie na marginesie.

Reklama
I po co to faryzeuszowskie teksty, ze „prawo nie działa wstecz”? Machina ruszyła. Napuścił połowę kibiców, nakręcił niechętnych „Francuzom” dziennikarzy (notabene ciekawe czemu w takim razie nie przeszkadzał im zupełnie Olisadebe albo Roger) i pitoli, że sprawa nie dotyczy Obraniaka i Perquisa. Że Obraniak nie śpiewał hymnu? No i co z tego? Wcześniej wiele razy śpiewał, a Lewandowski nigdy. Dopiero w środę pierwszy raz. Ja też, mimo że mam bardzo dobry słuch, nigdy bym na stadionie hymnu nie zaśpiewał. Rezerwuję tę czynność dla bardziej doniosłych wydarzeń niż mecz piłkarski. To co? To znaczy, że jestem gorszy od Wasilewskiego, który za każdym razem z przejęciem go wyśpiewuje, a sekundę potem krzyczy „dawać, kurwa”?

Utworzyło się w naszej piłce antyobraniakowe lobby. Ponad politycznymi podziałami. Nie wiem tylko dlaczego wkomponowuje się w to również prezes związku? On akurat powinien kierować się tylko i wyłącznie kryteriami merytorycznymi.

No i muszę pojechać czerwonym z krwi i kości klasykiem. Czego nie lubię, bo tego typu klasyka z gruntu nie moja. Ale muszem. „Odpierdolcie się od” Obraniaka. Jeździcie po nim jak po starej kobyle albo burej suce, a wieziecie się już na nim wszyscy praktycznie od jego debiutu u Beenhakkera. Albo go wyrzućcie raz a dobrze, albo dajcie mu święty spokój. W ostatnią środę znów tylko dzięki niemu zachowaliśmy, jako reprezentacja, twarz.

Rację, panie prezesie, można mieć. Ale trzeba wiedzieć kiedy ją podnosić. Zajmij się Pan naprawą związku. A dopiero jak to się uda, to bierz się Pan za językową resocjalizację piłkarzy. Przy czym niech to nie będzie główne kryterium przydatności do gry w reprezentacji. Proponowałbym jednak, żeby decydowała umiejętność gry w piłkę. I wtedy, jak się okaże, że mamy w kadrze sześciu Obraniaków to ten, który nie umie inwokacji do „Pana Tadeusza” może nie grać. Ale w przeciwnym wypadku bym się jednak z taką decyzją wstrzymał.

Reklama
 

PS

Gdyby pan prezes upierał się jednak przy swoim to proponuję zrobić „Francuzom” nie tylko ustny, ale również pisemny sprawdzian. Jak taki Obraniak czy Perquis napisze, przykładowo, „bul” to będzie dobry powód żeby go w końcu wyrzucić z kadry na zbity pysk. Za to, w ramach rekompensaty, i żeby nie pyszczył, zaproponuje mu się kandydaturę na pRezydenta. A jak, nie daj Panie, wygra to też nic strasznego się nie stanie. W tamtej bowiem profesji standardy są, jak wiemy, w tej materii znacznie niższe niż w zagrodzie Bońka.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości