W zasadzie to ze skandynawskim, bo Kalla przecież tak naprawdę też jest w obozie Bjoergen. Machina norweska ma być w tym roku jeszcze mocniejsza. Oprócz anabolików w postaci „wziewów” mają dysponować dodatkowo jakimiś specjalnymi kombinezonami, dzięki którym znacznie łatwiej będzie im ponoć wymieniać ciepło z otoczeniem. Ok, pies im mordy lizał. Nie ma się co motać bo i tak, nawet jak to nie jest zgodne z regulaminami, to FIS zadba żeby mogły z tej przewagi cały czas korzystać.
Justynie pozostaje poprawianie formy za pomocą metod tradycyjnych tudzież innowacyjnej metody Wierietelnego. Opona na plecy, Kreczmer przed sobą (albo, jak spuchnie, za sobą) i pod górę.
Chodzą słuchy, że robokop odpuści w tym sezonie Puchar Świata. Kosztem niego Norweżka ma szczytować na mistrzostwach w Predazzo. Co do jej szczytowania w Tour de Ski to zdania są podobno podzielone. Ona by chciała, a trener nie chce. Albo odwrotnie. W każdym razie jedności jeszcze nie ma. Ale nie bójmy żaby. W czasie kiedy nasza Merit Steryd będzie sobie folgować, inne reprezentantki Czerwonej Armii, jak od koloru stroju nazywane są Norweżki, mają za zadanie skutecznie bronić najwyższych miejsc na podium przed Kowalczyk. Więc forma poszczególnych reprezentantek będzie rozciągnięta w czasie. Ciągłe rozpoznanie walką ma być. Po to, żeby nasza nie miała kiedy odpocząć. Zresztą. Po to też, jak głosi wieść, dopuszczono Kallę do wspólnych treningów i tajemnic Bjoergen i Johaug, żeby raz na zawsze pozbyć się Polki z podium. Ponoć robokop miał się wyrazić, że woli stać na podium koło Szwedki.
Takie to przyjemniaczki z tych Skandynawek. Ale czy kogoś to dziwi? W końcu, jakby nie patrzeć, Germańce. Jabłko od jabłoni daleko nie upadnie.
Taa… O czym to ja miałem? Aha. No to oficjalnie. Proszę Państwa! Wkrótce zaczyna się już sezon! Norweżki nowe kiecki… Sorry. Stroje mierzą.
Na zdrowie. A w Predazzo, w lutym, wygra Kowalczyk. I rok później w Soczi też.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
