Dzisiaj mija 10 lat jak przestałem być „cały swój”. 30 października 2002 roku pozbawili mnie stawu biodrowego własnego chowu i wstawili sztuczny. Podobno nie najgorszy, z jakimiś elementami wolframu czy jakoś tak. Bogiem a prawdą czas był najwyższy, bo przez niemal 5 lat chodziłem jak ten Klaudiusz z „Kaliguli”, co w wielu sytuacjach nie było specjalnie komfortowe. Ani dla mnie ani, co gorsza i ważniejsza, dla moich najbliższych.
No i żyjemy tak sobie z tym moim „przyszywanym” przez te bite 10 lat we, w miarę względnej, symbiozie. Muszę mu przyznać, że stara się być miły. Na samym początku wcale taki nie był. Co chwila się stawiał. Znaczy buntował. Dopiero z pół roku po operacji pojechałem do sanatorium do Ustronia i tam się ze mną zaczął przepraszać. Po trzech tygodniach byliśmy w takiej komitywie, że podjechałem pod starą Malinkę i, razem z kolegą po artroskopii kolana, wleźliśmy na sam szczyt mogącej się w każdej chwili zawalić, skoczni. Nie wiem czy jak bym był zdrowy to bym tam, po tych spróchniałych do cna deskach, chodził. Tutaj zrobiliśmy sobie z „przyszywanym” egzamin i obaj żeśmy go zdali. Celująco.
Od tego czasu jesteśmy prawdziwymi kumplami. Jak trzeba, jeden drugiemu pomaga. Jak to mówią: „ciągnie w górę”. Młodzieniaszkiem człowiek już nie jest, więc czasem nie tylko biodro doskwiera. Ale wtedy mój kumpel trzyma fason. Nic się nie odzywa i z jego strony żadna piąta kolumna mi w takich sytuacjach nie grozi. Kiedy indziej to on robi za outsidera. Na zmianę pogody albo jak przesadzę chodząc po górach. I wtedy z kolei ja jestem w naszym tandemie ten dobry. Tłumaczę, przekonuję, pocieszam, dokarmiam (najlepsza golonka) i nakłaniam do ćwiczeń (zbawienny wpływ ruchu nóg do crawla). No i w końcu dochodzi do siebie. Parę dni potrafi mu na tym dochodzeniu czasem zejść, ale generalnie nie ma co na niego narzekać.
Stawy biodrowe (sztuczne) starzeją się pono w tempie szybszym niż psy. Pies sąsiada też ma z dziesięć lat i, jak twierdzi sąsiad, będzie miał w przyszłym roku 60-tkę. Więc się zastanawiam ile temu mojemu stuknie? Muszę go zacząć zdecydowanie bardziej szanować. W końcu jest dużo starszy ode mnie...
A tymczasem trzeba się jakoś przygotować do tych 10-tych urodzin. Zrobię mu przyjemność. Duża golona i jeszcze większe piwo. Powinien być zadowolony. Jak myślicie?
Inne tematy w dziale Rozmaitości