Pisząc wczoraj newsa poświęconego Lewandowskiemu i jego swoistemu rekordowi, który pobił w sobotę strzelając bramkę w niemieckiej lidze rutynowo zajrzałem na strony poświęcone kilku najlepszym aktualnie napastnikom na świecie. Okazuje się, że jest się nad czym pochylić. A ponieważ nie każdy, kto czyta tę stronę musi się tym aż tak bardzo interesować, postanowiłem się tym tutaj podzielić. No to proszę.
Okazuje się, że Leon Messi (akurat wczoraj wbił ligowym rywalom trzy gole zwiększając swój tegosezonowy urobek w „la Liga” do 11 trafień) strzelił już w hiszpańskiej ekstraklasie, jak wiadomo gra w niej od początku w barwach Barcelony, aż 180 bramek. Dokonał tego w 222-ch spotkaniach. Daje to budzący respekt, od biegunów po równik, przelicznik 0,81 gola na mecz. Ale to nic. W 113 ostatnich meczach, jakie Messi rozegrał w lidze hiszpańskiej, czyli od początku sezonu 2009/10 ta relacja jest jak 1:1,115. Czyli przez ostatnie prawie trzy i pół sezonu Argentyńczyk strzela w lidze grubo ponad bramkę w każdym meczu. Jakby wliczyć sezon 2008/09 to też mu wychodzi więcej niż bramka (1:1,03).
Kryśka Ronaldo jest niemal dokładnie tak samo skuteczna. Tak się składa, że gra w Realu od początku sezonu 2009/10. W tym czasie w 109-ciu ligowych meczach strzelił 121 goli. Wychodzi 1:1,110.
Pamiętam z młodości tylko jednego gostka, który miał taką skuteczność. To był Gerd Mueller w reprezentacji Niemiec. Bo w Bayernie już nie (w Bundeslidze w 427 spotkaniach pokonał bramkarzy 365 razy). Otóż mianowicie ten, zwany tak z racji wyjątkowo krótkich nóżek, bawarski jamnik strzelił dla Helmutów 68 goli w 62 meczach. Se Pani zdaje sprawę?
Następni współcześni nam wybitni snajperzy też każą się sobie ukłonić, choć tu już statystyki nie są aż tak zdumiewające.
Zacznijmy od Falcao. Ten do ostatniej kolejki współlider tabeli strzelców „La Liga” również od sezonu 2009/10 znacznie poprawił statystyki. Grając do tego czasu w Argentynie strzelał sporo, ale zdecydowanie mniej niż przez ostatnie trzy i pół sezonu. Z chwilą, kiedy trafił do Europy, strzela zdecydowanie częściej. 91 rozegranych ligowych spotkań i 73 bramki. To znaczy 0,8 bramki na mecz. Robi ogromne wrażenie, choć gdyby nie Messi i Ronaldo, robiłoby dużo większe.
Teraz Ibra. Ten potrafił się znaleźć w każdej lidze, w której występował. Francja jest piątym krajem, w którego lidze występuje Szwed. Przy czym, w przeciwieństwie do pozostałych wymienionych asów, Ibrahimovic większość kariery spędził w lidze włoskiej. A tam, z definicji, strzela się mniej goli. I dlatego średnia zdobywanych przez niego w każdym ligowym spotkaniu bramek siłą rzeczy musi być nieco mniejsza niż gdyby grał gdziekolwiek indziej. Tak czy inaczej. Licząc od sezonu 2004/05, bo wtedy Szwed po raz pierwszy znalazł się w jednej z zaliczanych do top5 lig, Ibra zdobył łącznie 147 goli. Potrzebował do tego 255-ciu spotkań. Daje mu to prawie 0,58 gola na mecz. Natomiast od sezonu 2009/10, czyli od opuszczenia Interu i przejścia do Barcy, enfant terrible europejskiej piłki strzelił w ligowych meczach 67 bramek i trzeba nu było na to ledwie 98 spotkań. 0,68 bramki na spotkanie.
Teraz Anglia. Rooneyowi daleko choćby do grającego z nim kiedyś w jednej drużynie Van Nistelrooya. W każdym razie. Licząc od czasu kiedy przeszedł do United to w lidze strzela gola częściej niż co drugi mecz. W 256-ciu spotkaniach strzelił 131 bramek. Doliczając mecze rozegrane w Evertonie statystyki wyglądają nieco gorzej, natomiast do jubileuszowego, 150-go, gola w Premiership brakuje tylko 4 trafień. Ale patrząc na angielskiego snajpera przez pryzmat ostatnich czterech sezonów to wypada lepiej. 66/99. Znaczy 2/3 gola na mecz. Ładnie.Ciut słabszą od liverpoolczyka średnią na boiskach Anglii ma jego obecny klubowy kolega, Holender Van Persie. Grający na Wyspach od sezonu 2004/05 wychowanek Feyenoordu strzelił w 202 spotkaniach Premiership 102 bramki. Te statystyki byłyby w jego przypadku niewątpliwie dużo lepsze gdyby nie liczne kontuzje i, w początkowym okresie gry Holendra w Arsenalu, obecność w zespole Thierry’ego Henry. Wtedy, czemu trudno się dziwić, cała gra Kanonierów była ustawiona pod Francuza. Natomiast gdyby brać pod uwagę tylko ostatnie 3,5 sezonu to 87 spotkań zamknął arsenalowy banita 63-ma golami. I tutaj staje się dla dwóch najlepszych snajperów jakąś tam konkurencją, a Rooneya najzwyczajniej wyprzedza.
Przejdźmy do graczy City. Aguero gra w Europie od roku 2006 i strzelił w tym czasie w dwóch najsilniejszych ligach w około 215 spotkaniach dokładnie 99 goli. Gdyby Argentyńczyka podsumowywać, tak jak zrobiłem to w wypadku Messiego i Ronaldo, od sezonu 2009/10 to przeliczniki uległyby znacznej poprawie. 74 trafienia w około 140 ligowych meczach. Trochę ponad pół bramki na spotkanie. Z kolei Dżeko, grając od sezonu 2007/08 w Niemczech i Anglii w 163 spotkaniach zdobył ich 87. Tyle, że u Manciniego Bośniak w dużej ilości meczów grał krótko i wchodził z ławki. Niestety, kariera Dżeko nie jest tak dokładnie opisana jak pozostałych, dlatego nie wiem jak wyglądają jego statystyki gdyby brać pod uwagę tylko cztery ostatnie sezony.
Nie wydaje mi się, żebym jakiegoś wybitnego strzelca pominął. Przepraszam. Mario Gomez. Zapomniałem o nim, bo chwilowo nie gra. Przy czym jemu łatwiej, bo całą dotychczasową karierę pierwszoligową gra tylko w Niemczech. Gdyby liczyć od sezonu kiedy zaczął grać w Bundeslidze to strzela średnio 0,59 gola na mecz (127/215). Ale od początku sezonu 2009/10, co akurat pokrywa się z jego przyjściem do Bayernu, te statystyki ma dużo lepsze. 64 bramki strzelone w 94 spotkaniach. Współczynnik 0,68. Jak Ibrahiimovic.
To są najlepsi. Czy ma szanse znaleźć się kiedyś wśród nich Lewandowski? Do dwóch lat powinniśmy wiedzieć.
PS
22.X. 19.16
Tak naprawdę pisałem to wczoraj i pzred meczem Atletico, więc mała errata. Falcao ma o jeden mecz i o jedną bramkę więcej.
Inne tematy w dziale Rozmaitości