Wygrywając we wczorajszym finale w Nowym Jorku młodsza Williams nie poprawiła swojej pozycji wśród najczęstszych zwyciężczyń turniejów Wielkiego Szlema. Dalej jest szósta, mimo że ma wygrany o jeden taki turniej więcej. Natomiast gdyby Williams była mężczyzną to z piętnastoma wygranymi zajmowałaby już drugie miejsce w historii. Za Federerem.
Niestety. Williams, podobnie jak Kopernik i Einstein (kto nie wierzy niech sobie przypomni „Seksmisję”), jest kobietą. Przy czym jak chodzi o fakt, że w przedmiotowym filmie nie artykułowano jej kobiecości aż tak głośno jak dwóch pozostałych przywołanych postaci, należy złożyć na karb młodego wieku Amerykanki w momencie kręcenia filmu. Machulski miał wtedy po prostu prawo jeszcze się na niej nie poznać. Teraz z pewnością takiej gafy już by nie popełnił.
Wracając do tematu. Bycie kobietą nie jest sprawą łatwą. Wszystko ma, jak widać, swoje plusy i minusy.
PS
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że tak podskórnie to ja tego tenisowego robokopa na swój sposób szanuję. Zdecydowanie bardziej od innych. Robokopów, rzecz jasna.
Inne tematy w dziale Rozmaitości