Tytuł, wbrew temu co by może niektórzy chcieli przeczytać, nie dotyczy polityki. Tutaj bowiem sytuacja jest klarowna. Rząd Tuska doprowadził kraj nad przepaść i tylko patrzeć, jak zrobimy duży krok naprzód. Ja zaś, jak przeważnie, o sporcie. Tym razem o zakończonych przed chwilą mistrzostwach świata w lekkiej atletyce.
Cóż. Jak popatrzymy wstecz, to wygląda to podobnie jak w całym Tuskolandzie. Jest tragicznie. Dwa lata temu, na mistrzostwach globu w Berlinie nasi lekkoatleci zdobyli w sumie 8 medali. Przywieźliśmy z Berlina 2 złote, aż 4 srebrne i 2 brązowe krążki. Oprócz tego mieliśmy jeszcze na koncie dwa czwarte i po jednym piątym, siódmym i ósmym miejscu. W klasyfikacji medalowej zajęliśmy rewelacyjnie wysoką, piątą, pozycję, a w punktowej zakończyliśmy rywalizację na miejscu ósmym.
Nasz tegoroczny dorobek jest nieporównanie mniejszy. NIEPORÓWNANIE to w tej sytuacji, na pierwszy rzut oka, dość właściwe słowo. No bo jak porównać jeden, nawet złoty medal, z ośmioma? W sumie to i tak szczęście, że Paweł Wojciechowski skoczył w swojej ostatniej próbie te 5,90. Gdyby tego nie zrobił byłby bez medalu, a Polska z jednym brązem (wtedy jego zdobywcą byłby Łukasz Michalski) zakończyłaby mistrzostwa na ex equo 32-gim miejscu.
Wiec niewątpliwie sytuacja diametralnie się pogorszyła. Na rok przed igrzyskami trzeba jednak szukać pozytywów, bo od samego płaczu i narzekania niczego nie przybędzie. Z tych pozytywnych rzeczy trzeba by zauważyć fakt, że wywalczyliśmy stosunkowo dużo miejsc tuż za podium. Czwarte pozycje Łukasza Michalskiego, Żanety Glanc, Marcina Lewandowskiego, Karoliny Tymińskiej czy dzisiaj naszych sprinterów (choć w ich wypadku dzisiejszy rezultat traktowałbym jako szczęśliwy zbieg okoliczności i na medal na igrzyskach, broń Boże, bym nie liczył) to nie jest byle co. Piątego miejsca Włodarczyk (cały rok kontuzjowana) i szóstego Kszczota też bym nie lekceważył. To są w dalszym ciągu nasze olimpijskie szanse medalowe. Podobnie jak młody młociarz Fajdek czy totalnie przegrani w Daegu Majewski, Małachowski czy Rogowska. Tej ostatniej trójce taki zimny prysznic może nawet wręcz świetnie zrobić.
Reasumując. Było, szczególnie w stosunku do oczekiwań, fatalnie ale w Londynie może być zupełnie inaczej. Przynajmniej ja ducha nie gaszę. W sferze lekkoatletycznej, podkreślam. W sferach cięższych aż się boję przewidywać.
Inne tematy w dziale Sport