Nie wiem czy się komuś narażę czy nie. Pewnie tak. Ale napisać to muszę, szczególnie w kontekście niedawnej dyskusji na blogu u @Anny. Ja oczywiście jestem całkowicie za tym, żeby każdy był całym sercem za swoim klubem i miał możliwość to zademonstrować. Również rozumiem, że można wielu klubów nie lubieć, przy czym uważam, że niekoniecznie trzeba to artykułować wyzywając te kluby od kurw lub bijąc ich zwolenników łańcuchem tudzież świeżo wyrwaną z trybuny ławką. Poza tym spoko.
Legia to jest klub, którego nie lubię. I nigdy, powtarzam: NIGDY, z różnych względów nie jestem i nie będę mu w stanie kibicować na krajowym podwórku. Nawet kiedy będzie grała z jakimś polskim jeszcze bardziej nielubianym przeze mnie klubem (nie wiem czy taki w ogóle jest) to będę to traktował najwyżej tak, jak drugą turę wyborów prezydenckich w roku 1995. Czyli jako wybór między kiłą a rzeżączką albo, pisząc za Korwinem, dżumą i cholerą.
Ale dzisiaj byłem (od momentu kiedy Legia na to zaczęła zasługiwać, czyli od jakiejś 20-tej minuty) całym sercem za Legią. I byłem z nich dumny. Dumny z tego, ze pokazali charakter, wielką ambicję i, tu byłem całkowicie zaskoczony, niemałe umiejętności. Przynajmniej w zestawieniu z faworyzowanym przeciwnikiem. Dzisiaj to nie była Legia. To byli moi i mojego kraju reprezentanci, z którymi się utożsamiałem. Chłopaki, które w jaskini niedźwiedzia pokazały mu, że niekoniecznie zawsze musi nas miażdżyć i gnoić.
Ostatnia uwaga. Porównanie postawy Legii i Wisły. Ja rozumiem, że Karpin przy Jovanovicu to uczniak. To było widać na każdym kroku. Ale postawa Legii i Wisły nie jest tylko pochodną umiejętności trenerów ich przeciwników. Wisła ma w genach strach, bojaźń i zachowawczość. Legia, rzadko bo rzadko, ale potrafi z tym zerwać. Dzisiejszy mecz pokazał, że to się opłaca.
Mam nadzieję, ze w fazie grupowej dalej będę miał powody trzymać kciuki za Legię. Nawert jak nie trafią na jaki Rubin Kazań albo inne CSKA Moskwy:).
Inne tematy w dziale Sport