Mimo masakry...

Niedawno popełniłem tu byłem tekst, w którym wychwalałem, otwarcie i z przekonaniem, dokonania Mourinho w temacie “Real Madryt”. I w żadnym razie się z tego nie wycofuję. Ani na słowo. To tak tytułem wstępu.

Są takie mecze kiedy spotkanie dwóch wielkich i, dodajmy, grających na zbliżonym poziomie drużyn kończy się rezultatem zupełnie niespodziewanym. Rezultatem sugerującym, że między tymi zespołami istnieje przepaść, choć tej przepaści de facto nie ma w ogóle. Po prostu jednej z drużyn w meczu wychodzi wszystko, a drugiej dosłownie nic. Takie mecze z przeszłości znamy nawet my, Polacy. Na przykład. W eliminacjach ME 1976, rozegranych wkrótce po fantastycznych i dla Polski, i dla Holandii mistrzostwach świata w Republice Federalnej Niemiec, druzyna Górskiego rozniosła w puch grającą na tym samym poziomie Holandię. Kilka miesięcy później, w rewanżu, Holendrzy w podobny sposób rozprawili się z nami. To tak pierwsze, co mi przyszło do głowy.

I tak było wczoraj. Barcelona grała jak natchniona, Real był cieniem samego siebie. Różnica była tak kolosalna, że nietaktem jest o tym w ogóle pisać. Piłkarze z Madrytu byli tym wszystkim zresztą tak sfrustrowani, że pod koniec, zamiast uwolnić umiejętności, puścili w ruch nerwy. Co, notabene, dodatkowo działa na ich niekorzyść.

Ja o czym innym. Myślę, że oprócz niewątpliwego prestiżu jaki przyniósł zwycięzcom, mecz ten nie zdecydował o niczym. Dokładnie o niczym. Jak można się domyślać tylko dodatkowo zdopingował portugalskiego trenera. Jak go znam do końca sezonu jego piłkarze będą gryźli trawę. I do momentu wiosennego rewanżu na Santiago Bernabeau dalej będą równorzędnym kandydatem do tytułu. I gdybym miał dzisiaj typować u buka to nie wiem czy bym nie postawił na Real. I to nie tylko dlatego, żem nieco przewrotny.

PS

Jakby się jakiś nawiedzony kibic Barcelony pytał, to ostatniego wieczoru kibicowałem zdecydowanie Barcelonie. Już przed meczemJ . Realowi, od czasu numeru Pereza z Morientesem, kibicuję jakby mniej.

PS 2

I niech już nikt nie mówi, ze Guardiola to tylko farciarz.