Nie, nie. Żadnego zrzucania kolejnych bomb na Kaczyńskiego i PiS chyba nie będzie. Choć diabli wiedzą. Albo Olejniki czy Lisy. Ci ludzie nawet podczas ciszy wyborczej są zawsze w stanie cos wymyślić. Mnie chodzi o (nie)sportową wojnę Kowalczyk-Skandynawia.
Ikona skandynawskich żeńskich biegów, znana całemu światu astmatyczka, Marit Bjoergen i ludzie, którzy na jej różnej maści sukcesy pracują, zamiast siedzieć cicho po tym jak udało im się wymusić na FIS legalne wspomaganie się rzeczonej gwiazdy anabolikami, idą w zaparte. Coraz częściej pojawiają się, już nie tylko w Norwegii, ale i w całej Skandynawii głosy bardzo niechętne naszej mistrzyni i pretensje o to, że ten temat ruszyła i go drąży. Pod koniec poprzedniego sezonu ostro w tej sprawie wypowiedziała się na przykład Szwedka Kalla. Były liczne, nieprzychylne Polce, artykuły prasowe.
Myślałem, że sprawa, przynajmniej ze strony tych, którzy naciągają przepisy, będzie zamiatana pod dywan. No i jest, ale jednocześnie tym, którzy ją upublicznili i nagłośnili wypowiedziano wojnę. Tym = Justynie Kowalczyk. Bez pardonu. I, okazuje się, dalej to obowiązuje. Do tego stopnia, że dzisiaj w nocy, tuż przed pierwszym startem w PŚ gdzieś tam w podbiegunowej Szwecji, gospodarze dla Skandynawek przygotowali jako lokum luksusowe hotele, a Polce zaserwowano domek letniskowy.
Cóż. Mam nadzieję, że odpowiedź nastąpi na trasie biegu. Jeśli tylko Kowalczyk w nocy nie zamarzła, bo ponoć –30 stopni na dworze. Ale, też podobno, organizatorzy załatwili jej piecyk. Nie ma to jednak jak dobre i wrażliwe serce gospodarza.
Pani Justyno. Niech się Pani trzyma. Nie będzie łatwo, wiem. Z naszego podwórka wiemy jak to jest, jak precyzyjnie zorganizowana machina weźmie sobie kogoś na cel. A Skandynawowie potrafią być bardzo konsekwentni.
Znając Polkę można być pewnym, że odpuści dopiero jak padnie. Pytanie czy starczy jej sił. Bo, jak wskazują niekoniecznie sportowe doświadczenia,: nec Hercules contra plures.
Inne tematy w dziale Rozmaitości