HareM HareM
331
BLOG

Do boju, Panie Marku!

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Proszę się nie obawiać. To nie jest próba podniesienia na duchu słabującego ostatnio, we wszelkich aspektach działalności zresztą, Marka Migalskiego. Panu Migalskiemu, któremu notabene paru rzeczy dalej nie odmawiam, kibicować już raczej nigdy nie będę. To, co ostatnio wyczynia, każe mi odnosić się do niego z wielkim dystansem. Łagodnie rzecz ujmując.

Tytułowy apel kieruję do Marka Webbera. Australijski kierowca Formuły 1 jest jednym z nielicznych w stawce rywali Kubicy, którego po prostu lubię. Nie ma w nim tego, widocznego np. u kierowców z zachodniej Europy, swoistego poczucia wyższości nie wiadomo zresztą z czego wynikającego. Jest gość ponadto sympatyczny, stać go cały czas na obiektywne oceny i, last but not least, potrafi bić się o swoje racje. Co, na przykład, nie zawsze cechowało Roberta Kubicę. Przynajmniej w BMW.

W poprzednim wyścigu z serii tych o MŚ Webber, jak pamiętamy, ewidentnie się wyłożył, czym umożliwił Hiszpanowi Alonso wyjście na pozycję lidera cyklu GP. Na dwa wyścigi przed końcem Asturyjczyk prowadzi z przewagą 11-tu punktów. Z kolei 14 pkt za Webberem jest jego partner z zespołu Niemiec Vettel.

Ci, którzy śledzą F1 wiedzą, że Webber nie jest faworytem swojego teamu. To jest sytuacja przypominająca niemal toczka w toczkę tę w BMW dwa lata wstecz. Może z lekka przesadziłem, bo są dwa wyścigi do końca sezonu i, jeśli Webber w najbliższą niedzielę przegra tylko z Alonso, to w ostatnich zawodach sezonu siłą rzeczy Red Bull będzie musiał postawić na niego. No chyba że, tak jak BMW, się chłopaki uprą. Czego wykluczyć nie można. Taka rasa.

Mam nadzieję, że Webber wyczerpał już do końca sezonu limit błędów. Jeśli tak, to w dużej mierze, może to zaważyć o jego końcowej wygranej. Red Bullowi z pewnością należy się za ten sezon tytuł. Wyniki wczorajszych treningów pokazują, że znów są zdecydowanie lepsi od Ferrari. Ale tak było we wszystkich dotychczasowych treningach i kwalifikacjach przed GP, a klasyfikacja MŚ wygląda, jak wygląda.

Żeby na pewno pokonać Alonso, Red Bull musi pojechać na Webbera. Bo jak Vettel wygra dwa razy, a Hiszpan będzie dwukrotnie trzeci to mistrzem świata zostanie zawodnik Ferrari. A jak w najbliższych zawodach wygra Vettel przed Webberem i Alonso to potem, w ostatnim wyścigu, nawet zwycięstwo Webbera może Red Bullowi nic nie dać. I z tego szefowie Vettela muszą sobie w końcu zdać sprawę.

Mark Webber ma przed sobą być może dwa najważniejsze weekendy w sportowej karierze. Jeśli zostanie mistrzem świata to myślę, że ludzie z Hollywood będą mieli dobry materiał na skrojenie kolejnej dużej kasy. Więc ja im życzę, żeby się poważnie wzbogacili.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości