Nie wiem dlaczego, ale skoki narciarskie pasjonowały mnie od zawsze. Może była to ucieczka przed skakaniem ze spadochronem, którego bałem się potwornie (nawet oglądać jak spadochroniarz wyskakuje z samolotu) i nigdy bym się na coś takiego nie zdecydował. A na nartach raz się skoczyć odważyłem.
...I dlatego też już nigdy więcej nie skoczęJ .
Za to oglądać skakanie na nartach uwielbiam. Uwielbiam i już. Zazdroszczę im jak przez te kilka sekund mogą być jak ptaki. No i w tym sporcie jest prawdziwa, bezpośrednia, rywalizacja. Inna niż np. w skoku wzwyż czy o tyczce. Lepsza. Taka sam jak w skoku w dal czy w rzutach. Tyle, że zamiast kuli czy młota lecisz sam.
Nieważne. Dokładnie za miesiąc kolejny sezon zimowego skakania. Na początku października skończył się wreszcie śmieszny serial polegający na skakaniu w zawodach na igelicie. Równie frapujący jak hokej na trawie albo żużel na lodzie. Ale pożyteczny. Dla nas szczególnie w tym roku. Pożyteczny o tyle, że uzyskane tam wyniki i wynikające z nich limity pozwalają startować Polakom w liczbie większej niż wszystkim dotychczasowym potentatom skoków. W Pucharze Świata będzie nas reprezentować maksymalnie możliwa liczebnie reprezentacja – 7 skoczków. W skokowej drugiej lidze (tzw. Puchar Kontynentalny) w zawodach wystartuje ośmiu Polaków. Tu też nikt nie może wystawić liczniejszej grupy skoczków.
Mówi się, że między ilością a jakością jest przepaść. I to prawda. Ale w skokach bardzo często ilość przechodzi w jakość. I jakość w ilość. Taki specyficzny sport. Choć oczywiście najwyższe laury nie muszą brać się z ilości. Adam Małysz urodził się na totalnym bezrybiu, gdzie nikt już nie pamiętał o jakimkolwiek sensownym skakaniu, a co dopiero o Fijasie czy jeszcze starszym Bobaku.
W tym roku w lecie zanotowaliśmy spory progres. W końcu dały znać o sobie pierwsze efekty małyszomanii. Oddano do użytku dwie nowe wspaniałe skocznie i wydoroślały talenty zrodzone na pierwszych wielkich sukcesach Małysza. Skutkuje to wspomniana ilością skoczków, którzy mają prawo występować w najważniejszych zawodach na świecie. Teraz tylko przekuć tę ilość w jakość i sukces będzie rzeczywisty. Są na to faktycznie duże szanse. Jest motywacja, jest ogromny potencjał, są wreszcie warunki do treningu i są, zdaje się, pieniądze. Jest oczywiście pare gorszych elementów tej układanki, ale nie chcę dzisiaj o tym pisać, żeby nie psuć tuż przed sezonem dobrej atmosfery.
Ponieważ na salonie 24,przynajmniej jak wnosić z dotychczasowych doświadczeń,mało jest kibiców skoków, to rzucę parę nazwisk. Po to, żeby się ktoś nie zdziwił kiedy w grudniu czy styczniu agencyjne newsy będą go tymi nazwiskami zasypywać.
Proszę zapisać w swoich kajetach: Kamil Stoch, Stefan Hula, Krzysztof Miętus, Dawid Kubacki Grzegorz Miętus, Klimek Murańka, być może Łukasz Rutkowski i Maciej Kot. To oni mogą w narciarskim peletonie nieźle w tym sezonie namieszać. Tak swietnie jak w tym roku polscy skoczkowie nigdy się w historii, jako drużyna, nie prezentowali. A co do formy Małysza i Stocha można być, moim zdaniem, pewnym jednego. Jeśli nie dopadną ich żadne kontuzje to możemy mieć regularnie nie jednego, ale dwóch skoczków na pucharowym podium.
Niech się to już jak najszybciej zacznie, bo przyglądanie się jak po BMW również Renault nie potrafi dać wsparcia najlepszemu zawodnikowi w padoku, przestaje mnie pomału interesować. Skoki narciarskie tym się różnią od F1, że tam mimo różnych, też rzucanych pod nogi, przeszkód od czasu do czasu zwycięża jednak najlepszy. Znaczy MałyszJ . I coś czuję, że jego czas znów nadchodzi. I nie tylko jego. Również jego młodszych kolegów.
O zagrożeniach, bo takie są i to spore, kiedy indziej.
PS
Przy okazji rozpoczynającej się za miesiąc kolejnej edycji Pucharu Świata, napisałem (piszę) taki mały cykl wspominkowy dotyczący (w zamiarze) wszystkich jego odsłon. Kto ma ochotę poczytać i kogo interesują skoki i ich historia – zapraszam na mój blog. Link jest u mnie w polecanych
Inne tematy w dziale Rozmaitości