Trochę jakby na ten temat późno, ale siła wyższa, o której już zresztą dwa posty wstecz napomknąłem.
Otóż. Nasi lekkoatleci zaliczyli w Barcelonie naprawdę solidny występ. Biorąc pod uwagę, że nasze skoczkinie o tyczce są zupełnie bez formy albo są kontuzjowane*, że Anita Włodarczyk jest po poważnej kontuzji i praktycznie nie powinna w ogóle rzucać, że nasi skoczkowie wzwyż (wszyscy) zupełnie nie trafili z formą, że Anna Jesień i Marek Plawgo z powodu kontuzji nie startowali, ale być może w tym roku kariery nie zakończą, że Majewski ma ulgowy sezon, że w przypadku Glanc mamy do czynienia dokładnie z tym samym, że Tymińska poprawi skakanie wzwyż i oszczep, a Kamila Chudzik wyleczy kontuzję, że panna Jagaciak się zdecydowanie przez najbliższy rok rozwinie oraz to że IAAF jednak coraz poważniej zacznie traktować walkę z dopingiem, można, moim zdaniem, być przed przyszłorocznymi MŚ i londyńskimi igrzyskami optymistą. Może nie nadmiernym, ale umiarkowanym na pewno.
Urzekł mnie Lewandowski. Tego wymagam od sportowego profesjonalisty. Ciężkiej pracy, walki do końca, sukcesów, zwyciężania. A nie jakiegoś pseudointelektualizowania przed kamerą i podpinania się pod politykę. Jak ten nieszczęsny, przysłowiowy Hołowczyc. Nie przymierzając. Lewandowski jest jak Kaziu Deyna. Krótko i na temat. A nie jakieś pitolenie nie wiadomo o czym. Oby, wraz z Kszczotem (BTW – zachodni dziennikarze muszą przechodzić niezłe katusze przy wymowie tego nazwiska) potrafili to powtórzyć również w rywalizacji z Murzynami wszelkiej maści.
Słowo o Małachowskim. On faktycznie może wygrać w Londynie. Pokonał tego zarozumiałego Goebbelsa mimo, że był akurat w tym dniu chyba słabszy. To bardzo ważne z psychologicznego punktu widzenia. Jest na najlepszej drodze by panować aż do igrzysk.
Sudół. To oczywiście nie jest Korzeniowski. Ale ja bym go z listy największych faworytów do medalu w Londynie nie skreślał.
Mimo wspaniałej postawy sprinterek w sztafecie (tu biję się w piersi, bo do końca nie wierzyłem w ich medal) nie widzę żadnych szans na finał MŚ i olimpijski. W ogóle wszystkim naszym sztafetom, które zawsze stanowiły mocny punkt polskiego programu, ciężko będzie znaleźć drogę do finału MŚ czy IO, nie mówiąc o czymś więcej.
Reasumując. Z polską lekką atletyka nie jest może tak fantastycznie jakby wskazywały liczne zdobycze medalowe, ale nie jest aż tak źle, jak jeszcze wydawało się kilka lat wstecz. Ta, stosunkowo duża, ilość medali zdobyta w zeszłym i obecnym roku na najważniejszych imprezach, powinna przełożyć się na sukcesy w latach następnych. W końcu najlepsi polscy lekkoatleci Tupolewami nie latają. Mam nadzieję.
* - niepotrzebne skreślić
Inne tematy w dziale Sport