Rzadko oglądam koszykówkę. A babską to prawie w ogóle. Od czasu do czasu zerknę na jakieś męskie NBA. Kiedyś, jak Chicago Bulls wygrywało kilka razy pod rząd, robiłem to zdecydowanie częściej. Jeszcze wcześniej, kiedy przez kilka lat mieszkałem w mieście Kraka, to już całkiem zdecydowanie. Wisła z Iwaniec, Seweryn i Starowicz była najlepsza w Polsce, a Wisła z Sewerynem, Kudłaczem i Fikielem prawie też. Właśnie. Fikiel…
Krzysztof Fikiel, 206 cm wzrostu, był etatowym centrem/wysokim skrzydłowym Wisły i reprezentacji. Rozegrał w tej drugiej ponad 200 spotkań, rzucił dla niej ponad 2000 pkt, grał w niej przez 11 lat. No i włączam sobie dzisiaj jakiś włoski sportowy program. W poszukiwaniu Tour de France, oczywiście. A Włosi, jak mniemam w ramach zajmowania sobą czasu kibicom kolarskim, puścili jakiś turniej o puchar prezydenta ichniego Wąchocka czy Pcimia. Grały Włochy z Niemcami. Ja patrzę, a w pierwszej piątce wychodzi …. Katharine Fikiel. Toczka w toczkę Krzysztof. Też o głowę większa od rozgrywających, głowa podobnie przechylona, sylwetka i chód identyczne jak on. Wygląda na to, że córka. Nie wyprze się jej. No i zupełnie przyzwoicie grała. Więc niech mnie ktoś ugryzie w ucho jak Tyson Holyfielda i powie, że to sen. Że to niemożliwie, żeby dzieci ikon polskiego sportu, jak gdyby nigdy nic, reprezentowały barwy obcych państw. Ja wiem, że to wolny kraj, ale jasna cholera. Czy ona nie może rzucać dla Polski? Czy my mamy na środku same Dydek, żeby zupełnie o nią nie próbować wałczyć? Bo ja rozumiem, że Polakiem nie musi być młody Kobylański. Jego ojciec przez rok mieścił się w Widzewie, potem i przedtem było różnie. Albo jakiś Boenisch. Nie chce być Polakiem, pies go dmuchał. Nie wiem po co Smuda i reszta tak za nim biegają. Ale Fikiel to jeden z największych symboli polskiej koszykówki! Jego córka w barwach Niemiec to dla mnie, na przykład, duży dyskomfort. Może i policzek.
No chyba, że polscy działacze zrobili wszystko co w ich mocy, a panna się uparła. Wtedy – nie ma sprawy. Ale wtedy moje pojmowanie sentymentu do korzeni staje na głowie. I pojmowanie szacunku dla samego siebie też. Widocznie człowiek się starzeje i nie nadąża.
A może to przypadkowe podobieństwo oraz przypadkowa zgodność nazwisk? Ktoś wie?
…
PS
W tym ostatnim zdaniu to żartowałem. Ale odpowiadac można.
Inne tematy w dziale Sport