Dzień 4 lipca w różnych krajach różnie się będzie, przynajmniej od zeszłej niedzieli, kojarzył. W takich Stanach jednoznacznie. U nas, myślę, też, acz inaczej.
Otóż dzień 4 lipca już po kilku dniach zaczyna się, przynajmniej mnie, jawić jako swoista cezura czasowa. Od tego dnia nastał, jak widzę, niczym już nawet nie skrywany pod dywan, czas aferałów. W gumiakach i z pompą na salony. Teraz, kurwa, my. Już bez żadnych skrupułów i hamulców. Troszkę inaczej niż 10 kwietnia, kiedy jeszcze nawet nie ogłoszono oficjalnie zgonu prezydenta, a Komorowski już samozwańczo podejmował różne kroki ze zmianą szefa kancelarii prezydenta oraz plądrowaniem gabinetu Kurtyki włącznie. Teraz zgodnie, jak mi się wydaje, z procedurą za to z butą i arogancją równą tamtej. Już pomijam fakt, że na skutek rezygnacji Komorowskiego z marszałkostwa do chwili wyboru nowego marszałka funkcję tę piastował Stefan Opluwacz Niesiołowski.
PO, partia postępująca tylko i wyłącznie zgodnie z najwyższymi wszelkiej maści standardami, wysunęła na wakujący, drugi urząd w państwie, kandydaturę Grzegorza Schetyny. Człowieka, na którym ciążą poważne zarzuty związane z aferą hazardową. Ktoś może powiedzieć, że skoro najwyższy urząd w państwie obejmuje ktoś taki jak Bronisław Komorowski (odsyłam do artykułów A.Ściosa na temat prezydenta-elekta) to co się czepiać drobnego żuczka Schetyny. Jest to jakiś argument. Tylko mnie akurat mało przekonujący. Tym bardziej, że żuczek przez najbliższy miesiąc będzie robił za prezydenta właśnie.
Ja czekam zasadniczo już tylko na trzy ruchy Platformy. Byłaby to jakaś konsekwencja ich poczynań. Przynajmniej związana z aferą hazardową. Uważam, że nowymi wicemarszałkami sejmu powinni zostać wymienieni w tytule posłowie. Wtedy prezydium sejmu jakoś sensownie by się komponowało. Znacznie bardziej niż teraz. Że za dużo w nim osób? Bez przesady. A kto powiedział, że PiS musi mieć tam swojego reprezentanta?
No i jeszcze jeden mój wniosek. Kompatybilny z przed chwilą wyrażonym oczekiwaniem. Mimo, że na innym nieco froncie. No więc tak. Nie ma już, na szczęście, śladu po wrażych rządach PiS-u. Również w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ale czy nie byłoby dobrze, również z marketingowego punktu widzenia, żeby ministrem tego resortu został, choćby od jutra, Ryszard Sobiesiak? Ilu światłym ludziom daloby się tym samym sygnal, że wraca normalność? A tym wszystkim, którzy zamierzają sugerować brak przygotowania merytorycznego postulowanego przeze mnie kandydata odpowiem tak. Znamy w powojennej historii polskiego rządzenia nie takie przykłady niekompetencji. A potem się okazywało, że gość niezwykle zasłużony. Historycznie, rzekłbym. Co, wziąwszy pod uwagę fakt, że trzy najważniejsze osoby w państwie to nauczyciele historii, cudownie się komponuje.
To tyle moich wniosków na dziś. Dziękuję za uwagę.
Inne tematy w dziale Polityka