Rzut młotem kobiet to nie jest do końca moja bajka. Patrzę na tę konkurencje z lekkim dystansem. Nie tak jak na damskie zapasy, ciężary czy boks ale, mniej więcej, tak jak na żeński futbol. Czyli, że nie rozumiem po co się to uprawia, ale jak ktoś koniecznie musi, to niech rzuca. Mnie to w sumie aż tak nie przeszkadza, żebym nie mógł się ucieszyć z tego, że najlepsza jest Polka. No i dlatego się cieszę. Tym bardziej, że mało jest w tej chwili konkurencji, gdzie reprezentanci Polski mają nad resztą taką przewagę jak Anita Włodarczyk. W tej chwili praktycznie trudno wskazać chociaż jedną taką osobę. A już w dyscyplinach, przynajmniej jako-tako popularnych, to w ogóle. Każdy z naszych najwybitniejszych ma swój krzyż. Taka, na ten przykład, Justyna ma Bjoergen z jej astmą, a taki Adam ma Ammanna z jego wiązaniami.
A pani Anita Włodarczyk, mimo poważnej kontuzji odniesionej tuż po zeszłorocznym zwycięskim rzucie w Berlinie, nie znajduje sobie równych. Jest niby Niemka Heidler, która się, nie powiem, stara. Prędzej się chyba jednak postarzeje niż postara o wygraną z Polką w ważnych zawodach. Trzeba sobie jeszcze powiedzieć jasno, ze ta kontuzja kosztowała naszą reprezentantkę spory szmat czasu bez treningów. A mimo to weszła wczoraj do koła i z marszu poprawiła swój zeszłoroczny rekord świata. Kolejkę wcześniej rzucając tylko pół metra mniej.
Niektórzy twierdzą, że kobiecy młot to może już niemłoda, ale ciągle jeszcze bardzo rozwojowa konkurencja. Konkurencja, w której możliwości człowieka są zdecydowanie daleko wyższe od dotychczas zareprezentowanych. I być może tak jest. Ale nawet wtedy każdy obiektywny obserwator musi przyznać, że takiej indywidualności jak Anita Włodarczyk w babskim młocie jeszcze nie było. Przez przypadek oglądam ten młot (w wersji soft, bo w wersji hard to od czasów Sedycha, może i Bondarczuka) dość wnikliwie od olimpiady w Sydney. To jest zdecydowanie najwybitniejsza indywidualność żeńskiego młota w historii. Jeszcze biorąc pod uwagę, że większość jej najsłynniejszych poprzedniczek to często okazywały się dopingowiczki, to nie ma komu się z nią równać.
I myślę, że tak może być jeszcze przez lata. W młocie na dobre nastała nowa era. Era Włodarczyk.
Inne tematy w dziale Sport