HareM HareM
59
BLOG

Cierpliwość – anielska cnota

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 2

  Nigdy nie myślałem, ze na to mi przyjdzie. Przyznam, że od dość długiego czasu życie zmusza mnie, kibica skoków narciarskich, do tego, żebym w sobie tę cnotę wyrabiał.

 Od trzech lat w niemal każdy zimowy weekend ślęczę przed telewizorem i patrzę jak nasi reprezentanci w skokach narciarskich męczą mnie i siebie. Niemal, bo zdarzają się wyjątki od reguły. Na przykład tydzień w marcu zeszłego sezonu w Planicy, kiedy Małysz walczył o wygrane, a Stoch potrafił być bez łachy w 10-tce. Ale to, jak piszę, na zasadzie zupełnego wyjątku. 

  I teraz nie wiem. Czy ja mam za bardzo wybujałe ambicje, czy to zderzenie moich oczekiwań z rzeczywistością wynika z czego innego? Skłaniałbym się jednak do tej drugiej wersji.  Po prostu w polskich skokach jest (znaj proporcje, mocium panie) jak w polskiej piłce. Dorwała się do władzy klika Polpota, pardon, Tajnera i robi w tych skokach (okazało się niedawno, że również w innych sportach zimowych), co jej się żywnie podoba. Wspierane na każdym kroku i każdym komentarzem przez notabli z redakcji sportowej TVP, towarzystwo wzajemnej adoracji, które za nic nie odpowiada. No bo gdyby za coś odpowiadało, to mając w kraju naprawdę tak zdolnych skoczków i nie potrafiąc osiągnąć żadnych znaczących sukcesów dawno zostałoby rozpirzone w mak. Drobny. A tu nie.  Więc to jest chyba jedna przyczyna.

 Druga po części wynika z pierwszej. Wspomaganie medyczno-sprzętowe. W takiej Austrii uruchomiono cały przemysł, żeby mieć przewagę nad resztą stawki. Inne kraje też dwoją się i troją. U nas jak za króla ćwieczka.

 Trzecia też jest pochodną pierwszej. Nierówne traktowanie skoczków różnych krajów przez ludzi zarządzających skokami. Z naszymi działaczami w FIS-ie nie liczy się nikt. Są tam od podnoszenia rąk przy głosowaniach i potakiwania głowami. Zadowoleni, bo mają swoje synekurki. A potem się dziwimy, że w Oberstdorfie Ahonena puszcza się w warunkach 4m/s pod narty, a skaczącego tuż po nim Małysza przytrzymuje się na belce, póki wiatr nie ucichnie. Nasi skoczkowie są w narciarskim cyrku obywatelami drugiej kategorii. I to się na każdym kroku widzi.

 No, więc ja w sobie tę cierpliwość, chcąc nie chcąc, wyrabiać muszę. Chyba, żebym przestał wierzyć w bardzo dobre wyniki w Vancouver. Ale nie przestaję. Zarówno jak chodzi o Małysza, jak i o Stocha. Po prostu Małysz to największy w historii skoków talent. Talent, który nie takie przeszkody jak zespolone siły FIS i PZN jest w stanie, nawet w wieku 32 lat, pokonać. A Stoch to bardzo zdolny skoczek, który już dwa razy pokazał, że na najbardziej prestiżowych imprezach potrafi wałczyć najlepiej jak umie.

 Tylko z żoną mam kłopot. Mówi mi, żebym uważał, bo mogę świętym zostać. Z powodu tej cierpliwości właśnie. I że taka cierpliwość to się może przenieść na inne dziedziny ludzkiego bytu.

 Muszę się z tą cierpliwością w takim razie pilnować. Żebym nie przeholował:)

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości