Agnieszka Radwańska miała tak z Sereną Williams. Bodaj 10 oficjalnych meczów rozgrywanych w ramach głównego cyklu i 10 (słownie: dziesięć) razy w plecy. No, ale po pierwsze, to była Williams. Najwybitniejsza, co by o niej nie napisać, tenisistka XXI wieku. Stan na dziś, ale faktyczny. Po drugie Radwańskiej było jednak do pozycji zajmowanej przez ostatnie lata w stadzie przez Świątek, niemały kawałek. Nawet spory.
Jelenie Ostapenko trudno zarzucić „najlepszość”. Przegrywa bardzo często z kim się da i popadnie. Przepraszam. Prawie, bo z Igą Świątek nie przegrywa nigdy. Wczoraj obie tenisistki zagrały ze sobą po raz szósty i po raz szósty wygrała łotewska Ukrainka. Pełny set wygranych się uzbierał. 6:0. Bajgiel, znaczy się, mamy.
Iga parę przegranych bajgli w życiu zaliczyła. Od początku trwającej już 8,5 roku dorosłej kariery (pierwszy jej mecz WTA datuje na koniec października 2016) doliczyłem się raptem ośmiu. Z Węgierką Jani w 2018 w pierwszym secie pierwszej rundy, wygranego zresztą, turnieju ITF w Budapeszcie w 2018 roku, z Włoszką Giorgi w drugim secie przegranego spotkania II rundy AO 2019, z Portorykanką Puig w pierwszym secie wygranego meczu III rundy RG 2019, z Rumunką Halep w drugim secie IV rundy tego samego turnieju (jedyne z tych wszystkich spotkań, które oglądałem), z rzeczoną Ostapenko w pierwszym secie pierwszej rundy kończącej jej przygodę z trawiastym turniejem w Birmigham w tym samym roku, z Australijką Stosur, z którą Iga przegrała w eliminacjach do Eastbourne 2019 (pierwszy set), z Hiszpanko-Wenezuelką Muguruzą też w pierwszym secie przegranej w 2021 roku w Dubaju i z Rosjanką, obecnie Australijką, Kasatkiną w drugim secie, granej na pełnym dystansie, porażki w Easbourne w roku 2021.
Wychodzi, że od czterech lat nic takiego jak bajgiel Igi ze strony rywalek nie spotkało. No to teraz spotkał ją bajgiel specyficzny. Meczowy.
To są jednak tylko statystyki. Natomiast problem jest poważniejszy. I nie chodzi tylko o samą Ostapenko, choć to ewenement i, być może dla niektórych, zjawisko godne głębokich i wnikliwych analiz.
Napiszmy to sobie szczerze. Iga Świątek przestała być najlepszą tenisistką na świecie. I to nie tylko dlatego, że wyraźnie przegrywa w rankingu z Sabalenką. Ona po prostu od roku, może z małą przerwą na początek tego sezonu, gra w tenisa zdecydowanie słabiej niż grała wcześniej. I tu się rodzi pytanie.
Z czego to wynika? Z wypalenia, z przemęczenia, z rozgryzienia przez rywalki, z odreagowania organizmu na kilkuletnią presję? Z niedoskonałości jednego czy drugiego trenera? A może z zupełnie innych, kto wie czy nie poważniejszych, powodów? Jestem w tych kwestiach jak Kartezjusz. Wiem, że nic nie wiem.
Żeby nie było tak tenisowo-minorowo na Święta, to napiszę tak.
Dziś największe święto ludzi wierzących w Boga. Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!
Życzę Idze żeby, w swoim wymiarze oczywiście, też zmartwychwstała. Najlepiej też w trzy dni, bo za trzy dni Madryt.
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Inne tematy w dziale Sport