Tytułowa wiadomość jest taka średnia, ale jest i lepsza. Iga tego bilansu też nie pogorszy. Enfant terrible kobiecego tenisa znów bowiem przegrał w pierwszej rundzie. To znaczy w drugiej, ale w swoim pierwszym meczu w turnieju. Z Filipinką Ealą, której nazwisko spora część czytelników poznała chyba dopiero czytając dzisiejsze wyniki z Florydy.
Tymczasem Polka w swoim inauguracyjnym spotkaniu znów dołożyła Francuzce Garcii. W pierwszym secie jak w Kaliforni, w drugim było mocno pod górkę, ale w końcu Iga przepchała rywalkę i rzutem na taśmę seta wygrała.
Magda Linette natomiast rozprawiła się wczoraj z dużo wyżej notowaną Rosjanką Aleksandrową, która potrafi wygrać z najlepszymi. Z Igą i Sabalenką włącznie. Nie było to zresztą pierwsze zwycięstwo Polki z tą rywalką. Potrafi grać z Aleksandrową i ma z nią bilans lepszy niż Iga (odpowiednio 4:2 i 3:2). Notabene bilans Magdaleny Fręch z Rosjanką jest identyczny jak Igi. Można powiedzieć, że Aleksandrowa Polkom leży. U stóp to może jeszcze nie do końca, ale ogólnie na pewno.
Wracając do Linette. Jutro gra ze starszą z czeskich sióstr Fruhvirtowych, Lindą. Ma z nią liche wspomnienia, bo przegrała kilkanaście miesięcy temu finał w którymś z turniejów na Dalekim Wschodzie. No ale Magda jest teraz w rankingu trzydziesta któraś, a Czeszka plasuje się w trzeciej setce. Przy czym Magdę stać na wszystko. Może stoczyć wyrównany mecz z Sabalenką i przegrać z najsłabszym. A Linda najsłabsza, nawet teraz, nie jest, bo wczoraj ograła, niczym juniorkę, Brazylijkę Haddad-Mayę. Co prawda Maya jest w tym roku zupełnie bez formy, ale poprawkę na Magdę trzeba brać. W każdym razie jak Polka wygra to się kroi pojedynek z Coco, bo wątpię, żeby Amerykanka nie dała rady Sakkari. Przy całym szacunku dla Greczynki.
Jak już wymieniłem to nazwisko, to dodam krótko, że o występie Magdaleny Fręch w Miami pisał nie będę, bo szkoda tuszu. Przepraszam. Klawiatury.
Tyle z kortów w Miami. Wypada się przenieść na Narodowy. Nasi geniusze są ponoć bowiem dzisiaj gotowi z Litwą nawet wygrać. Czuję się jak przed walką Claya z Foremanem. Dreszcze targają mną od samego rana. A co to dopiero będzie jak nasi wygrają. I to, powiedzmy, nie jeden zero, a dwa? No szał. Trzeba będzie wychlapać ze wzruszenia całą whiskey. Póki co jest tania, więc kieszeń aż tak nie boli. Unia cła dotąd nie nałożyła. Mają pietra, bo Pomarańcz zagroził, że da 200% na wino. No i mają zagwozdkę.
Tymczasem tyle.
Inne tematy w dziale Sport