Byłby jedynym w mojej rodzinie, który dożył tego wieku. Starszym o sześć tygodni od swojej siostry, której właśnie tyle brakowało do 90-tki, kiedy odchodziła. To, do tej pory, rekord mojej familii. Lekko zagrożony ale, póki co, nie zapeszam.
Ojcu do pobicia rodzinnego rekordu zabrakło, bagatela, 20 lat. Był najmłodszy z szóstki rodzeństwa, które zdołało przetrwać wojnę i jej następstwa, a zszedł z nich wszystkich z tego świata najprędzej.
Rożnie to z nami, ze mną i z Tatą znaczy, bywało. Raz lepiej, raz dużo gorzej. Dziś, kiedy sięgam wzrokiem w przeszłość, żałuję że tego „lepiej” nie było znacznie więcej niż było. I że tego w żaden sposób nie można odkręcić.
Moim potomkom życzę, żeby 20 lat po mojej śmierci nie musieli nad takimi rzeczami dumać. Jadę zapalić świeczkę.
Kocham Cię, Tato.
Inne tematy w dziale Rozmaitości