HareM HareM
408
BLOG

Turniej 4 Skoczni. A nie mówiłem, że tak będzie?

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Daniel Tschofenig zwycięża w Bischofshofen i w całym Turnieju

Scenariusz jak z Hitchcocka.

Od Innsbrucka wszystko wydawało się układać pod Krafta. Jego gwałtownie rosnąca forma – raz. Pokonanie przezeń koszmarów związanych z Garmisch – dwa. Cała Austria chciała, żeby to on, a nie ktoś inny, wygrał Turniej – trzy. Lekki dołek formy widoczny na Bergisel u Tschofeniga – cztery. Plus stałe punkty programu. To znaczy Sedlak i sędziowie.

I patrz Pan. Taki numer. Po pierwszej serii to nawet ja zwątpiłem, że ktoś będzie w stanie Krafta dzisiaj pokonać. Tschofenig oddał w finale fantastyczny skok, ale wydawało się, że to nie wystarczy. Straty z pierwszej serii wydawały się zbyt duże. A jednak wystarczyło. Dopomogły dziwaczne okoliczności (na które nie mógł przymknąć oczu i musiał uwzględnić nawet Sedlak) i sam Kraft który, wytrącony tymi okolicznościami z równowagi, zgubił automatyzm i perfekcję, które można było u niego dostrzec tak w Innsbrucku, jak i w pierwszym skoku dzisiejszego konkursu.

Mieliśmy, obiektywnie patrząc, do czynienia z najbardziej emocjonującym T4S w całej historii. 20 lat temu miał co prawda miejsce Turniej, gdzie różnicy między Ahonenem i Jandą nie było na koniec żadnej, ale to było tylko dwóch skoczków. Tutaj było ich do samego końca trzech, a nie zapominajmy o Ortnerze, Forfangu czy Deschwandenie, którzy może szli pół kroku z tyłu, ale ten drugi szereg też wyglądał w tym roku jak kompania reprezentacyjna.

Strasznie wysoki poziom Turnieju. Naprawdę. Tym większe wyrazy uznania dla Pawła Wąska, który w trakcie trwania tych, było nie było, bardzo wymagających i ciągnących się ponad tydzień zawodów, z każdym dniem czuł się w nich coraz pewniej i radził sobie coraz lepiej. Dziś znów oddał dwa bardzo dobre skoki i zajął miejsce w czołówce.

Dużo gorzej, niestety, jak chodzi o całą resztę naszych. Szkoda nawet wspominać. Takiego Żyłę jak w tegorocznym T4S to widziałem ostatnio za wczesnego Kruczka. Kubackiego za późnego.

Jestem ciekaw jak to zwycięstwo Tschofeniga wpłynie na atmosferę wewnątrz reprezentacji Austrii. Po jego skoku przy bramce wjazdowej łączącej skocznię z padokiem ustawił się, złożony z prawie wszystkich członków reprezentacji, orszak pogrzebowy. Wszyscy składali Kraftowi kondolencje. A przecież ich rodak, Daniel Tschofenig, w tym momencie w wielkim stylu zwyciężył w zawodach!

Krafta wyprzedził jeszcze, tak w Bischofshofen, jak i w całym Turnieju, Jan Hoerl. Nie wiem czy zasadnie. Cały czas dostaje, bardzo łagodnie rzecz ujmując, zbyt wysokie oceny. Dzisiaj jednak w finałowym skoku lądował w tak fatalnym stylu, że wyższych ocen od tych, które otrzymał, dostać nie mógł. Sędziowie mogli natomiast, nawet powinni, dać mu oceny jeszcze niższe. Przynajmniej o punkt od każdego. I wtedy drugi w całym Turnieju byłby Stefan Kraft.

Nie wiem czemu, ale nie mogę w sobie wzbudzić choćby odrobiny współczucia dla tego ostatniego. Tyle razy sędziowie mu pomagali, tyle razy zawyżali noty, tyle razy traktowali inaczej niż wszystkich dookoła, że w pewnym momencie przestałem go lubić. A kiedyś lubiłem bardzo, bo to, obiektywnie biorąc, wielki zawodnik jest. Ale podobnie jak Schlierenzauer, a jeszcze wcześniej Morgenstern, o Ammannie w ogóle nie wspominając, bo wątroba może nie wytrzymać, dużo ze swoich trofeów i zwycięstw zawdzięcza nie tylko własnym umiejętnościom.

I to jest dodatkowy czynnik, dla którego ogromnie się cieszę z dzisiejszego zwycięstwa Daniela Tschofeniga.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Sport