HareM HareM
1235
BLOG

Prosto z Rijadu – odc.4 i ostatni

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 35
Słodka zemsta Coco. Zemsta podwójna, jak sądzę. Może i potrójna?

Nie tak to miało w tym Rijadzie wyglądać i nie tego się spodziewałem. Z drugiej strony to są mistrzostwa świata i, jak się chce coś w nich znaczyć, to trzeba liczyć głównie na siebie. Nie na żadne tam Amerykanki. Wszystko jedno białe czy czarne.

Pegulę rozumiem. Nie chciała pogarszać, minusowego przecież, bilansu z Igą. W dodatku tą swoją rezygnacją akurat nikomu nie zaszkodziła. Idze, będącej po porażce z Coco, to nawet przywróciła, choć na bardzo krótko, humor i apetyt, a Kasatkinie dała zarobić. Chyba, bo nie wiem dokładnie czy za udział dostała więcej niż za potencjalny udział.

Coco też, po ludzku, rozumiem, ale jednak nie do końca. Wygrała z Igą zdecydowanie. Dlaczego specjalnie podłożyła się Czeszce? Udając jeszcze w dodatku, ze gra na całość, tylko jej nie wychodzi? Bała się, że w ewentualnym rewanżu w finale Iga zagra już swoje? Czy też frustracja z powodu świńskiego remisu w ich dotychczasowych starciach (patrząc od strony Gauff 1:11, przypomnę, do tego meczu było) była silniejsza od wszystkiego i Amerykanka postanowiła Polkę dodatkowo „ukarać”? Jeśli tak, to znaczy że, i to strasznie mocno, siedzi w niej uraza do Igi za te wszystkie policzki, które od Polki wcześniej otrzymała. Do tego stopnia, że wolała zaryzykować swój pierwszy udział w finale MŚ i pierwsze w nich zwycięstwo, byle by tylko wysadzić Polkę z siodła. Ryzyko się powiodło, ale duży niesmak pozostał.

 Przy czym tak w ogóle to Iga, obracająca się od paru lat w świecie bezkompromisowego i bezdusznego tenisa, pretensji do nikogo mieć nie powinna. Tam każdy orze jak może. I wg swojego, najbardziej odpowiadającego mu, planu. Widocznie plan Gauff był taki żeby wykorzystać obecną sytuację i odbić sobie na Idze tyle, ile się da. I to się powiodło. Amerykanka liczy się pewnie z konsekwencjami swojej postawy, bo przyjaciółkami to już chyba definitywnie nie będą (i tak by jak sądzę nie były), a jeśli będzie do tego sposobność, to kiedyś Polka nie omieszka się zrewanżować, ale widocznie Coco zrobiła bilans i jej wyszło, jak wyszło.

Pretensje może Iga mieć do siebie. Z Gauff zagrała marnie i poniosła tego koszty. Szkoda, bo mając na uwadze mecz z Kasatkiną można twierdzić, że Polka się rozkręca i forma idzie w górę. W półfinale z Sabalenką pewnie by w tej chwili było ciężko, ale przynajmniej wiedzielibyśmy jak jest. A tak jest tylko niedosyt i lekkie rozgoryczenie. Przynajmniej u mnie.

Sabalenka, zanim ograła ją Gauff, przegrała też z Rybakiną. Grając o pietruszkę, jeśli nie liczyć sporej sumki za wygrany mecz. Układu w tabeli grupy, w sensie składu półfinałów, ta porażka, z jej punktu widzenia, zmienić nie mogła, więc jeśli nawet była „układowa”, to niczego złego, oprócz pogorszenia bilansu meczów Białorusinki z rywalką, jej nie przyniosła. Natomiast porażka z Amerykanką owszem. Czego wyjaśniać chyba nikomu nie muszę.

Niewiele brakowało, a sobotni finał wygrałaby Żeng. Wtedy tytuł tego tekstu mógłby być zupełnie inny. Np. „Gdzie trzy się biją, tam wygrywa czwarta”. I podtytuł „Wyjątkowo słodka zemsta Riby”. Co też jest chyba zrozumiałe. Tak się jednak nie stało.

Dla wszystkich chyba stały się natomiast jasne pod koniec roku dwie rzeczy. Wczorajsze finalistki to będą najprawdopodobniej w najbliższych kilku latach dwie najgroźniejsze rywalki Igi w walce o prymat w tenisie. Jeśli Polka wróci do formy. Oczywiście do tego Białorusinka i Kazaszka, ale ta pierwsza jest aż 4 lata starsza od Świątek (od Coco siedem), a ta druga wiecznie, z różnych powodów, niedomaga. Więc od przyszłego, a najdalej od kolejnego, sezonu stawiam na dominację tria Gauff-Żeng-Świątek. W jakiej kolejności?

To jest dobre pytanie.

PS

Jeszcze odnośnie trenerów Coco jedno zdanie. Widać jak dobrym trenerem w tej chwili jest Riba i jak przereklamowanym Gilbert. Wygrana w US Open’23 to była zasługa tego pierwszego. W nagrodę został za chwilę zwolniony.

No i widać jak ogromna poprawa dokonała się u Coco po zatrudnieniu Matta Daly. Pytanie tylko czy to efekt jego pracy czy raczej odstawienia od cyca Gilberta. I to pytanie też jest, uważam, dobre.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Sport