Jest 9–ty medal. Oby nie był ostatni
48 lat. Tyle minęło od spektakularnego złota Ireny Szewińskiej w Montrealu. I po tych 48-miu latach znów mamy medal na 400m. Natalia Kaczmarek, jako jedyna z naszych kandydatów do zdobycia olimpijskiego krążka w 15-tym dniu igrzysk, nie zawiodła. Przybiegła do mety jako trzecia, zdobywając dla Polski 9-ty medal, a piąty już brąz.
Apetyty mieliśmy wczoraj znacznie większe ale, na skutek niewytłumaczalnie słabej postawy polskich kajakarzy, nasz medalowy dorobek nie dobił nawet do dychy. No i zaczynam się zastanawiać czy w ogóle dobije. Szanse jeszcze oczywiście są, ale tych realnych jest naprawdę niewiele.
W piątek, oprócz Kaczmarek, liczyliśmy głównie na polskie kajaki. I się przeliczyliśmy. Dwa polskie duety w K2 na 500m, w tym nasz eksportowy duet Naja-Puławska, nie zakwalifikowały się nawet do finału. Podobnie jak męski duet na tym samym dystansie. Polacy w składzie Stepun-Korsak dotarli do mety jako piąta osada finału B. Były dwa finały z naszym udziałem, ale do medalu było w nich daleko. W C2 500m pań dwójka Borowska-Szczerbińska zajęła miejsce piąte, a wśród kanadyjkarzy na 1000m Wiktor Głazunow przypłynął szósty.
To jeszcze o wodzie. W skokach do wody z wieży 10m Robert Łukaszewicz przebrnął eliminacje i zakwalifikował się do dzisiejszego półfinału.
W pływaniu dystansowym na 10km Piotr Woźniak był 22-gi. Ale przeżył. Mimo że pływano w Sekwanie.
Nie tak wyobrażała sobie pewnie swój start w Paryżu Pia Skrzyszowska. W swoim półfinale na 100m ppł. była dopiero trzecia, a że czas był niezbyt wyśrubowany, więc nie dał jej przepustki do finału. Może mówić że, podobnie jak Ewa Swoboda, była pierwsza w kolejce do olimpijskiego finału. Ja też kiedyś stałem w Barcelonie przed drzwiami Muzeum Picassa.
Adrianna Sułek skończyła ostatecznie zawody w siedmioboju na miejscu 12-tym. Trudno się było spodziewać, że pół roku po urodzeniu dziecka zdobędzie medal. Nie zdobyła, choć półtora roku temu miała zupełnie inne plany. Względem medalu znaczy. Życie przyniosło inne rozwiązania. Zawodniczka wraz z mężem wygrali na innym polu. Chapeau bas.
Obie polskie sztafety na 4x400m, męska i żeńska, dostały niezłe bęcki w półfinałach i oczywiście nie awansowały do finałów, które odbędą się najprawdopodobniej dziś. O potędze, jaką byliśmy do niedawna w tych obu biegach, możemy chwilowo pomarzyć. Nawet gdyby w damskiej sztafecie biegła Kaczmarek, to sukcesu w postaci medalu by na pewno nie było. Więc dobrze, że nie biegła, bo tak mamy medal indywidualny, a tak mogłoby go nie być.
Robert Baran w wadze do 125 kg w stylu wolnym wygrał pierwszą walkę z Kazachem, ale potem przegrał z Gruzinem. Na szczęście ten ostatni dotarł do finału. To powoduje, że dzisiaj Polak powalczy o brąz. Żeby go zdobyć musi wygrać dwa pojedynki.
Mało udany dzień miały nasze kolarki torowe. Siostry Pikulik, będąc od początku wyścigu daleko od czołówki, zajęły dopiero siódme miejsce w torowym madisonie, a szczegóły występu naszych sprinterek lepiej pominąć. No to pomijam.
Nasz pięcioboista nowoczesny Łukasz Gutkowski wywalczył przepustkę do finału. W półfinale był czwarty. Drugi z naszych reprezentantów, Kamil Kasperczak, zakończył igrzyska na występie w półfinale.
Cdn., bo w sumie została nam do udokumentowania tylko sobota.
Inne tematy w dziale Sport