HareM HareM
861
BLOG

Raport z igrzysk. Dzień trzynasty

HareM HareM Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024 Obserwuj temat Obserwuj notkę 41
Mirosław odczarowała polskie złota? W każdym razie rośniemy

A mówią, że trzynastka to pechowa jest. Dlatego, prawda, w trzynastym dniu mistrzostw, prawda, zdobyliśmy pierwsze złoto i dużo więcej medali niż w każdym z pozostałych, prawda.
Nasze dwie kozice górskie spisały się jak nikt do tej pory. Na miarę oczekiwań i możliwości, znaczy. Przywożą z igrzysk tyle, ile było można. Losowanie sprawiło, że więcej się nie dało. Były w jednej połówce drabinki, więc zdobycie dwóch najcenniejszych krążków już na starcie zostało wykluczone. Zresztą. Chince chyba faktycznie należało się srebro. Popatrzmy sobie na osiągnięte czasy.
Aleksandra Mirosław została pierwszą mistrzynią olimpijską w historii swojej dyscypliny, bo wspinaczka, jako osobna dziedzina, występuje w Paryżu właśnie po raz pierwszy.  Aleksandra Kałucka przywozi z Paryża medal brązowy. Doczekaliśmy się wreszcie w tym zakichanym Paryżu POLSKIEGO DNIA.
Nie wszędzie oczywiście biliśmy dzisiaj wszystkich na łeb, na szyję. W kajakach, na przykład, było dzisiaj tak sobie. Bezpośredniego awansu do półfinału nie wywalczyła w wyścigu K1 na 500m Dominika Putto. Zajęła 3 miejsce  i musiała płynąć w ćwierćfinale. Popłynęła, wygrała go i jest w półfinale. Natomiast bardzo dobry występ zanotował Wiktor Głazunow, który zwyciężył w swoim biegu C1 na 1000m. Tym samym jest już w półfinale.
Zapaśnik Arkadiusz Kułynycz wygrał swoją pierwszą walkę w kat.87kg w stylu klasycznym. Z Turkiem, tak że pomścił koleżankę, która dzień wcześniej uległa reprezentantce tego kraju. Co ciekawe Polak był fizycznie słabszy od rywala, przegrywał już 1:3, ale wykonał świetny rzut za 4 pkt, a potem już tylko pilnował swojego. Rzeczony Turek, tak jak i koleżanka, jest aktualnym mistrzem świata, Także mamy wreszcie na tych igrzyskach do czynienia z prawdziwą polską sensacją in plus. Niestety w kolejnej walce w ćwierćfinale, z Irańczykiem, było już jednak od górkę. Napisałbym nawet, że od wielką górę. Przy stanie 1:10 sędzia zmuszony był, zgodnie z przepisami, przerwać walkę. Jeśli Irańczyk dostanie się do finału, to Kułynycz będzie miał szansę walczyć o brąz.
Z lekkoatletów zdecydowanie najlepiej wypadła w oszczepie Maria Andrejczyk, która awansowała do finału świetnym i najlepszym w stawce rezultatem ponad 65,5m. Nie zawiodła w półfinale Natalia Kaczmarek, która wygrała swój bieg. Trochę niepokoi, że wygrała go o włos i to wcale nie z inną z faworytek, oraz to, że w dwóch pozostałych półfinałach zwyciężczynie osiągnęły rezultaty kilkadziesiąt setnych sekundy lepsze. Nieudany, przynajmniej jak na to czego się można było spodziewać, bieg eliminacyjny Pii Skrzyszewskiej. Psim swędem dostała się do półfinału z ostatnim dającym awans czasem 12,82s. Co do odległego, bo 16-tego, miejsca sztafety mieszanej w składzie Chojecka - Ben Hlima nie mam żadnego zdania. Nie interesuję się bowiem chodem, szczególnie „mieszanym”. No ale skoro 15 ekip szło szybciej, to chyba najlepiej nie było. Nie popisał się zupełnie Mateusz Borkowski, który nie dość, że był w swoim biegu dopiero siódmy, to jeszcze pobiegł go w bardzo kiepskim czasie. Przez repasaże nie przeszła z kolei w biegu na 1500m Aleksandra Płocińska.
W żeglarstwie odwołano wszystkie wyścigi w klasach kite i zamknięto klasyfikację w oparciu o to, co było do tej pory. A jak było, to podałem w poprzednim odcinku. Ponieważ Julia Damasiewicz zajmowała wśród kobiet miejsce 9-te, to łapie się jutro na wyścig półfinałowy.
W kolarstwie torowym bez sukcesów. Urszula Łoś i Marlena Karwacka odpadły szybko w keirinie. Mateusz Rudyk w sprincie, o wygranej w repasażu, awansował do 1/8 finału.
Niesamowita jest ta nasza Julia Szeremeta. Dzisiaj w półfinale, rozegranym notabene na kortach Rolanda Garrosa, pokonała mistrzynie olimpijską i wicemistrzynię świata (albo odwrotnie) i za dwa dni powalczy w tym samym miejscu o złoto. A mówili, że na korcie Chatriera największe szanse na zwycięstwo ma Iga:).
Na koniec zostawiłem sobie siatkarzy. Niezły roller-coaster był z tymi Amerykanami. To, co nasi zrobili, to naprawdę mistrzostwo świata. Zasłużenie wygrany set pierwszy. Chyba nikt nie ma wątpliwości, choć Jankesi ciut pomogli. Potem dwa sety, szczególnie drugi z nich, przegrane jeszcze bardziej zasłużenie. W tym trzecim nie istnieliśmy. Potem kontuzja naprawdę solidnie grającego Zatorskiego, nerwowe zabiegi sztabu przywracające libero do normalnego stanu, następnie zwiastująca rychły koniec meczu kontuzja naszego wystawiacza. Przy tym rewelacyjna dyspozycja rywali. To wszystko skutkujące ich ogromną przewagą punktową, mentalną i jaką tam jeszcze. I nagle cud, Nie nad Wisłą, a nad Sekwaną. Wejście smoka rezerwowego rozgrywającego, rewelacyjna dyspozycja Fornala, robiący swoje i dający punkty Leon, znów groźni środkowi. (Tak się zastanawiam jakby to było, jakbyśmy w tym meczu dysponowali w tym meczu jeszcze jakimś przyzwoitym atakującym. No ale nie można mieć wszystkiego). To wszystko składa się w każdym razie na to, że wygrywamy czwartego, przegranego już seta, a potem, w piątym, mamy cały czas grę pod pełną kontrolą. I tak dochodzimy do stanu 14:10. I zaczyna się film. Tytuł? Mam. „Cztery meczbole i…pogrzeb”. Na szczęście dla nas nie nasz, tylko Amerykanów. Brawo, Panowie! Naprawdę brawo! Niech będzie, że pan Kurek też. Powiedzmy, że robił atmosferę. To jednak ma swoje znaczenie.
W finale Francuzi. Dostali bęcki od Słoweńców, których z Paryża, na taczkach, wywieźliśmy my. My dostaliśmy więcej niż bęcki od Włochów, których nie ma już w turnieju z powodu Francuzów. Ciekawie się ten finał zapowiada. Pod warunkiem, że wrócą do żywych Zatorski i Janusz. Łomacz naprawdę uratował nam mecz, ale Janusz to Janusz. No a bez libero się grać zwyczajnie nie da. Więc trzeba go, tak jak i Janusza, panie doktorze kadry, „odrestaurować”. Bez Bieńka żyć można, bez tej dwójki nie.
Ciąg dalszy nastąpi na pewno. Skoro następował jak nie było sukcesów, to teraz kiedy, w porównaniu z poprzednimi dniami, jest ich (i dalej może być) wysyp, to sobie tej przyjemności na pewno nie odmówię.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Sport