Dzisiejszy raport wypada zacząć od największej sensacji. Otóż żadne z triathlonistek i triathlonistów po przepłynięciu wymaganego kilometrażu w Sekwanie, nie wyszło stamtąd owrzodzone! I, podobno, do tej pory wszyscy żyją! To są oczywiście dopiero pierwsze i na gorąco robione obserwacje, sytuacja jeszcze pięć razy może się zmienić, ale na razie nikt o czymś takim nie informuje. Istnieje, co prawda, niebezpieczeństwo, że utrzymują takie rzeczy w tajemnicy, ale wydaje się, że tego typu tajemnica szybko przerodziłaby się w tajemnicę polinszynela, więc chyba nie. A jak już o triathlonistach, to całkiem nieźle w stawce 50-ciu pań wypadła Roksana Słupek. Skończyła rywalizację na miejscu 13–tym. Jak dla mnie – bomba.
Mieliśmy jednak dzisiaj do czynienia w Paryżu z wydarzeniami znacznie radośniejszymi. Przede wszystkim mamy trzeci medal. Tym razem zdobyli go nasi wioślarze. Męska czwórka podwójna w składzie Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski i Fabian Barański. Oglądałem, nie powiem. W pewnym momencie wydawało się nawet, że pewnie sięgniemy po srebro. W końcówce, niestety, Polacy nie odparli ataku Włochów, z którymi przegrali o trzy setne sekundy. Ale to dużo lepiej niż na ostatnich dziesięciu metrach przegrać złoto, tak jak Holenderki, prowadząc przez cały dystans przynajmniej o pół łodzi. Ale dobrze im tak. Tym Holenderkom, znaczy. I każdy, oprócz WADA, wie, o czym piszę.
Rewelacyjnie na wodzie w żeglarskiej klasie, której nazwy nie umiem spamiętać, spisuje się Paweł Tarnowski. Jest cały czas drugi, a do końca zawodów, czyli do jutra, pozostało tylko 5 wyścigów. Tam są jakieś skomplikowane regulaminy przydzielania medali, wiec nie ma się co na zapas cieszyć, szczególnie pamiętając jak nas wszędzie lubią, ale fakt faktem, że na ten moment jest bardzo dobrze.
Wreszcie mamy w finale jakiegoś strzelca. Tomasz Bartnik wystrzelał w eliminacjach karabinu w trzech postawach 591 pkt i, z szóstej pozycji, wystartuje jutro w decydującej rozgrywce. 579 oczek wystarczyło dziś drugiemu z naszych, Maciejowi Kowalewiczowi, do zajęcia pozycji nr 37, co oczywiście przekłada się na pożegnanie z igrzyskami.
Polska wioślarska dwójka wagi lekkiej Wełna-Radosz, która dzięki wczorajszemu zwycięstwu w repasażach startowała w dzisiejszym półfinale, zajęła w nim dopiero miejsce, co nie dało przepustki do finału A. Jutro popłyną w finale B.
Fantastycznie walczył młodziutki pingongista Miłosz Redzimski. Poległ, ale na polu chwały. 3:4 z wyżej rozstawionym dużo bardziej doświadczonym Duńczykiem Lindem ujmy na pewno nie przynosi.
W konkursie ujeżdżania Sandra Sysojewa awansowała do 18-osobowego niedzielnego finału. Przy czym zamęczanie koni, bo tym jest ujeżdżanie, to nie jest dyscyplina, którą zaliczyłbym do sportowych.
Świetne, ale jednak „tylko” czwarte miejsce zajął przed chwilą w wyścigu pływackim na 00m delfinem Krzysztof Chmielewski. Szkoda. Przy czym do medalu zabrakło ponad sekundę.
Wcześniej, do południa, słabiutko zaprezentował się grzbiecista Masiuk. Na 200m nie wszedł nawet do półfinału.
Zupełnie nie wyszedł dzisiejszy start w slalomie naszej kajakarce górskiej, wicemistrzyni olimpijskiej, Klaudii Zwolińskiej. Polka nie weszła do 12– osobowego finału w konkurencji kanadyjek.
Siatkarze zafundowali nam taki sobie horror, ale wygrali. Śliwka udowodnił, że do Paryża miał lecieć Bednorz, ale obyło się bez konsekwencji, które jednak wygląda, że mogą nadejść później. Bardzo ważne, że z 1:2 potrafiło się zrobić 3:2. Uwag co do gry nasuwa się sporo, ale powiedzmy, że zwycięzców się nie sądzi. Jedno zdanie. Huber potwierdził, że to, że w zeszłym sezonie na niektórych turniejach grał w szóstce, było uzasadnione.
NDN, jak było do przewidzenia, wygrał ćwierćfinał i jutro powalczy piętro wyżej. Collins postawiła się w drugim secie dość mocno i, przede wszystkim skutecznie. W efekcie pierwszy przegrany przez Igę set w tym turnieju. W trzecim secie Collins dostała do głowy, w efekcie czego po pięciu gemach, kiedy wszystko było już przesądzone, zeszła z kortu oddając mecz. Najpierw wystrzeliła w Igę jak z procy i trafiła. Sędzia jej nawet nie upomniał. Mimo, że było to ewidentnie celowe. Bardzo mało brakowało, żeby było tak jak chciałem i żeby NDN trafił w finale na Kerber. De facto trafia na Żeng co powoduje, że półfinał będzie nieco trudniejszy.
Za chwilę walczą siatkarki, które już ogłaszam zwyciężczyniami meczu z Kenią. Ja to mam nosa!
Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.
Inne tematy w dziale Sport