Dobrze, że mamy tę Igę, bo...
Po w miarę tłustej niedzieli nadszedł, napiszmy oględnie, bardzo ubogi w sukcesy poniedziałek. Ale od początku. Albo niech raz będzie od końca. Tym razem zacznijmy od outsiderów.
Polscy jeźdźcy WKKW znów pod sam koniec stawki. Jako było na początku i w środku zmagań, tak i na ich końcu. Słabiutcy w ujeżdżaniu, jeszcze słabsi w crossie, a dzisiaj na szarym końcu w skokach. Na szczęście ich występy chyba dobiegły końca.
Bardzo krótko trwała przygoda z igrzyskami judoki Adama Stodolskiego. Konkretnie minutę i 32 sekundy. W tym momencie przegrał swą pierwszą i ostatnią walkę rzez ippon.
Wczorajszy wynik swojej koleżanki powtórzył kolarz górski Krzysztof Łukasik. Był 27–my. A propos kolarstwa. Michał Kwiatkowski nie wystartuje w wyścigu ze startu wspólnego. Podobno kłopoty zdrowotne. Za bardzo to w to nie wierzę. Bardziej bym się skłaniał ku obiektywnej ocenie własnych szans.
W ślady swoich koleżanek poszli też, całą gromadą, floreciści. Adrian Wojtkowiak i Michał Siess przegrali już w pierwszym pojedynku, Jan Jurkiewicz pierwszą walkę wygrał, ale odpadł w następnej.
Kolejna nasza pływaczka, tym razem Adela Piskorska, okazała się za słaba, by pływać w olimpijskim półfinale. A przed igrzyskami z obozu pływaków dochodziły takie optymistyczne wieści…
Wystarczy. Teraz będzie trochę optymistyczniej.
Zacznijmy od żeglarzy, choć tu optymizm jest bardzo umiarkowany. To znaczy w wypadku pań reprezentujących nas w klasie 49er dalej żaden, bo po dzisiejszych wyścigach dalej zajmują miejsce dopiero 18–te. Poprawili się natomiast w tej klasie panowie. Dzięki zwycięstwu w jednym z dzisiejszych wyścigów awansowali w generalce z pozycji 18–tej na 9-tą.
Rozpoczęli zmagania mężczyźni w klasie iQFoil, cokolwiek to oznacza. Odbył się jeden wyścig. Polak, Paweł Tarnowski, jest po nim 12-ty. No i najlepsza wiadomość z regat. W tej samej klasie wśród kobiet po dwóch wyścigach Maja Dziarnowska zajmuje miejsce siódme.
Wioślarska żeńska dwójka wagi lekkiej Radosz-Wełna, która wczoraj nie wywalczyła awansu bezpośredniego, wygrała pewnie swój repasaż i popłynie w biegu półfinałowym.
Ping-pong. Pół na pół. Do drugiej rundy, po zaciętym boju i zwycięstwie z Tajlandką, do 1/16 finału awansowała Natalia Bajor. W 1/32 przegrała ze Szwedką i odpadła Katarzyna Węgrzyn.
Na lidera wszystkich dyscyplin wyrasta w tej chwili wyraźnie kajakarstwo górskie. Dzisiaj do finału dopłynął kanadyjkarz Grzegorz Hedwig. Notabene życiowy partner naszej srebrnej medalistki Klaudii Zwolińskiej. Medalu nie było, było do niego bardzo daleko, ale każdemu życzę 10-go miejsca na igrzyskach. I tyle szczęścia, co miał dziś Hedwig. O szczegóły pozwolę sobie w tej mierze nie zahaczać. Kto oglądał półfinał i finał, ten wie. A kto nie oglądał, tego strata.
Teraz pójdę po bandzie. Nie będzie polskiego finału w olimpijskiej rywalizacji pań w tenisie. Ja to, co prawda, dużo wcześniej, znając drabinkę i pisząc że na igrzyskach może się powtórzyć skład finału z RG, między wierszami sygnalizowałem, ale po dzisiejszych spotkaniach drugiej rundy jest to już przesądzone.
Iga rozklepała dziś reprezentantkę gospodarzy, Diane Parry, tak jak ja, od czasu do czasu, rozklepuję na zlecenie żony mięso na rolady lub na kotlety. Rowera nie było chyba tylko dlatego, że Polka nie chciała robić rywalce przykrości, a przede wszystkim robić sobie z francuskiej publiczności wroga na następne rundy. Było widać, że Świątek kontroluje to spotkanie od pierwszej do ostatniej piłki. Szósty gem pierwszego seta, przy stanie 5:0, praktycznie Francuzce podarowała. W drugim secie zabawa w kotka i myszkę w gemie trzecim też skończyła się, jak skończyła. Dlatego, zamiast rzeczonego rowera, było dwa razy po 6:1. Rywalką Igi w trzeciej rundzie będzie Chinka, którą NDN, nie bez pewnych trudności, pokonał w pierwszej rundzie tegorocznej edycji turnieju w Madrycie.
Meczu Magdy, siłą rzeczy, przez większą część nie oglądałem, ale widzę, że do stanu 5:4 dla Włoszki w pierwszym secie, był mocno zacięty i wyrównany. Potem, jak to się jej niestety zdarza, Polka po przegranym w ten sposób secie „wymiękła”.
Dzisiejszy dzień był dla Linette podwójnie nieudany, bo odpadła również w deblu. Grając z Alicją Rosolską nie dały rady Ukrainkom Kostiuk i Jastremskiej i zakończyły udział w turnieju na pierwszej rundzie. Na marginesie to wydaje mi się, że debla prezentującego taki poziom jaki zaprezentowały dziś Polki, nie powinno się do najważniejszej imprezy czterolecia dopuszczać. Nie mógł zagrać w tym turnieju bardzo dobry deblista Zieliński, a mogła emerytowana niemal i bez formy Rosolska. Coś w tym całym MKOl, czy kto tam za to odpowiada, jest nie tak. Tak czy inaczej nasze olimpijskie tenisowe aktywa ograniczają się już tylko do NDN-u.
Jutro też jest dzień. Zakładać, że musi być obowiązkowo lepszy od dzisiejszego, to nic nie zakładać. No więc nic nie zakładajmy.
Inne tematy w dziale Sport