HareM HareM
375
BLOG

Raport z igrzysk. Dzień pierwszy

HareM HareM Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024 Obserwuj temat Obserwuj notkę 9
Dziś o łucznictwie, tenisie (to z przyzwyczajenia) i jeździectwie

Na wstępie wyjaśnienie. Nawet dwa.
Pierwsze. Ten i kolejne raporty będą czynione oczywiście z domowego fotela (większość) albo z kanapy szwagra (zdecydowana mniejszość, na szczęście czy nieszczęście nie narodowa ani seksualna). To tak, żeby nikt nie myślał, że ktoś mi zafundował wycieczkę do Paryża albo innej Marsylii.
Drugie. Ilość dni raportowych będzie się pokrywać z liczbą dni występów Polaków. Jeśli zdarzy się dzień, w którym nasi nie wystąpią, to u mnie też go nie będzie. Teraz możemy przejść do meritum.
No więc dziś pierwszy polski sportowiec rozpoczął olimpijskie zmagania. W zasadzie to sportsmenka. Skoro może być chorąża to sportsmenka wręcz musi. Rano odbyła się runda rankingowa łuczniczek, w której wystartowała Wioleta Myszor. Runda rankingowa to jest taki rodzaj eliminacji wyższego sortu. Dużo sprawiedliwszy niż jakieś rozstawienia robione na podstawie wyników uzyskanych, np. w tenisie, przez cały rok, albo tak jak w kilku innych sportach, na jeszcze gorszych zasadach. Tutaj strzelasz do tarczy i jak wystrzelasz najwięcej, to przydzielają Ci numer 1 i spotykasz się w pierwszej rundzie (system jest pucharowy) z tym, co strzelał najsłabiej. Drugi w tych przedbiegach walczy potem w zawodach z przedostatnim i tak dalej. Czyli rozstawienie jest oparte o bieżącą, rzeczywistą, sytuację, a nie, jak w tenisie np., o wyniki sprzed prawie roku czy kilku miesięcy. Jest oczywiste, że to inne sporty i każdy ma swoją specyfikę, sytuacji z łuków nie da się przenieść na korty, ale na pewno to rozwiązanie stosowane w łucznictwie jest bliższe rozstawieniu optymalnemu.
A propos tenisa. Rozlosowali dzisiaj drabinkę. Iga zagra w I rundzie z Rumunką Begu, potem najprawdopodobniej z Francuzką Parry. W trzeciej rundzie być może Noskova (dziś przegrała w Pradze z Linette, o czym jeszcze za chwilę), być może Rosjanka o typowo ichnim nazwisku Sznajder. Choć może żadna z nich. W ćwierćfinale Ostapienko, może Żeng. Półfinał chyba z Rybakiną. No drugie chyba, że Muchova wróciła do siebie. Z formą, znaczy. Wtedy może nie. Gauff jest w drugiej połówce i ma, na pierwszy rzut oka, mniej wymagające rywalki. Co wcale nie znaczy, że będzie w finale.
Pozostałe Polki wylosowały średnio na jeża. Fręch zagra na początek z Bułgarką Tomową, która ostatnio nie dała rady drugiej Magdzie, a Linette z Rosjanką Andriejewą, która nie wiem dlaczego może w Paryżu wystąpić. Pewnie Putin zadzwonił do Bacha, a ludziom honoru się nie odmawia. Prawda, panie Michnik? Obie Magdy jak zobaczyły paryską drabinkę i to, że będą miały ciężko, to, na poczet olimpijskiego alibi, od razu w Pradze dały z siebie w dzisiejszych półfinałach wszystko i w efekcie będziemy mieli jutro pierwszy polski finał w historii turniejów WTA. Tak mi się przynajmniej, na ten moment, wydaje. Co by nie napisać, jest to swego rodzaju wydarzenie.
Pierwsze odczucie, jakie miałem po losowaniu i obejrzeniu drabinki było takie, że w Paryżu może dojść do powtórki z rozrywki. Czyli składu finału identycznego jak w Roland Garros. Pewnym tego na 100% oczywiście być nie można, ale dość przekonanym do tego mógłbym się, na ten moment, określić. „Ustawiacze drabinek” chcieli chyba ułatwić dojście do finału Amerykance i wrzucili Rybakinę do połówki Świątek. A nie powinni, bo w takiej imprezie powinno się rozstawiać zgodnie z zasadą 1-4, 2-3. Ale różne lobbies mają, widać, swoje wpływy. Tym Gorzej dla Gauff. Moim zdaniem miałaby większe szanse pokonać na mączce Rybakinę niż Paolini albo, choćby, Krejcikovą.
Wracając do łucznictwa. Polka zajęła w rundzie rankingowej odległą, 54-tą, pozycję, co powoduje, że w samym turnieju (30 lipca) zagra w pierwszej rundzie z 11-tą dzisiaj Hinduską Bhakat. Trudno jest być przed tym pojedynkiem optymistą. Polka uzyskała dziś w sumie 626 pkt, rywalka aż o 40 więcej. Wygrała, jak niemal zawsze na mistrzowskich zawodach (licząc od igrzysk w Los Angeles, zawodniczki tego kraju tylko raz, w Pekinie, nie zdobyły indywidualnego złota, a drużynowo wygrały wszystko od momentu, kiedy rozgrywa się drużynówki, czyli od Seulu), Koreanka. Przy czym do eliminacyjnego zwycięstwa dorzuciła rekord świata. Od dziś wynosi on 694 punkty (na 700 możliwych), o dwa więcej niż dotychczasowy.
No i na koniec, bo przecież dzień bez afer to dzień stracony. Okazuje się, że na igrzyskach też. Na dzień przed igrzyskami Polski Związek Jeździecki wycofał z kadry desygnowanej na Paryż Pawła Warszawskiego i zastąpił go… synem prezesa związku, który w ostatnim czasie miał dwa groźne upadki. Dobre, co?
Podobno ze zrozumieniem do tej decyzji odniósł się tylko, oczywiście na razie, koń Warszawskiego, który zwierzył się, samemu prezesowi najprawdopodobniej, że jest mocno zmęczony. O reakcji odsuniętego od startu jeźdźca prezes dotąd nie mówił. Zaczyna się wesoło. Zobaczymy czym przywita nas jutro.
PS
Na koniec jeszcze news, powiedzmy,  z serii pół-polskich.
Po występie na igrzyskach zakończy karierę Andżelika Kerber. Patrząc na jej dokonania w ostatnich miesiącach wypada stwierdzić, że to z jej strony bardzo dobra i jeszcze bardziej racjonalna decyzja. Szkoda się rozdrabniać i robić z siebie na dłuższą metę Kasaiego czy Ammanna. O Venus Williams już, z przyzwoitości czystej, nie wspominając.

PS II

Przed chwilą, przeglądając dane swojego bloga, zauważyłem ciekawą rzecz. Jakiś tydzień temu pisało, @redakcja to liczy, że mam na koncie 1600 notek. Teraz pisze, że dzisiejsza to notka nr 1595. Ktoś może też coś takiego zauważył? Myślicie, że zatrudnili nowego, prawo czyli lewomyślnego, cenzora?

No i mamy dwa wątki.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Sport