HareM HareM
978
BLOG

Świątek i Gauff zagrały w Paryżu na remis. Świński

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
W finale z Paolini wypada jednak zagrać lepiej

Mógłbym się napinać i napisać: „A nie mówiłem?” Ale nie napiszę, bo spodziewałem się raz, że znacznie lepszego meczu a dwa, że znacznie lepszej postawy Igi. Po prostu myślałem, że Iga to wygra w cuglach, ale po grze pełnej z jej strony fajerwerków i winnerów. Tymczasem Polka zagrała przez znakomitą część meczu pasywnie, zachowawczo i dość nerwowo. Generalnie, jak na nią, bardzo przeciętnie. Podejrzewam, że gdyby dzisiaj naprzeciwko świątek stanęła Rybakina ze Stuttgartu albo Sabalenka z Madrytu, to mogłoby być zdecydowanie trudniej niż było.
Na szczęście dzisiejszą rywalką była Coco. I ona akurat nie zawiodła mnie w całej rozciągłości swojego występu. Zagrała dokładnie tak, jak przewidywałem. Ultra nerwowo. Była spięta jeszcze bardziej niż Spięty z Va Banque’u. Niesamowicie elektryczna. Dużo nie brakowało, żeby sama z siebie na korcie świeciła. Serwowała dwa razy gorzej niż umie, popełniła multum niewymuszonych błędów. Koło czterdziestu. Jednym słowem głównie psuła. I tak już w meczach z Igą w jej wypadku chyba będzie zawsze.
Doprowadziło to do sytuacji, którą nazwałem po imieniu w tytule. Kiedy byłem łebkiem graliśmy dużo w piłkę. W różnych okolicznościach przyrody. Również na boiskach i w składach podwórkowych. Składy te, zdarzało się, były bardzo nierówne i jedna drużyna miała ogromną przewagę nad drugą. Do tego stopnia, że wynik był dwucyfrowy. Pół biedy jak było, na przykład, 13:7. Wstyd był jak było dwucyfrowo i 10 bramek różnicy. Przykładowo 13:3 albo 11:1. Nazywało się to, żeby pognębić przegranych, świńskim remisem. I taki właśnie świński remis osiągnęły dziś w Paryżu w swych bilateralnych, seniorskich, pojedynkach Iga i Coco. Jest w nich dokładnie 11:1 dla Polki. „Obawiam” się, że ten stan rzeczy, z punktu widzenia Amerykanki, może się w najbliższym czasie jedynie pogarszać. Nie wiem czy nie powinna, na pewien czas przynajmniej, zastosować metodę Pliskovej. Tzn. jak wpadnie na Igę, to oddaje mecz walkowerem. Jak jej nie zastosuje, to może się to skończyć jakąś ultra depresją. Za dobrze gra, żeby światowy tenis mógł sobie pozwalać na takie straty. Z drugiej strony trudno , żeby Iga z jej powodu nie brał udziału w turniejach. Jedyne wyjście to takie, że Amerykanka zatrudni wreszcie psychologa, który jej wytłumaczy, że trzeba się ogodzić z tym, że od Igi będzie baty zbierać zawsze. I że to nie jest taka straszna rzecz, bo wszyscy zbierają.
W sobotę finał. Z dużo bardziej niż dzisiaj Coco Gauff wymagającą rywalką. Nie trzeba było być specjalnym znawcą tenisa, żeby wiedzieć, że dzisiejszy drugi półfinał padnie łupem ćwierć-Polki, Jasmine Paolini. Pomijam okoliczności, w jakich ledwie 17–letnia Rosjanka pokonała wczoraj Sabalenkę. I ile ją to ponadto kosztowało. Stało się, jak było do przewidzenia. Włoszka wygrała bez większych kłopotów, będąc od początku do końca spotkania zawodniczką, po prostu, lepszą. Co nie znaczy, że nie wypada Andriejewej (i za mecz, i za cały turniej) pochwalić.
Ja oczywiście nie wątpię w żaden sposób w sobotnie zwycięstwo NDN-u. W końcu ma dużo większy potencjał, większe umiejętności, dużo lepsze warunki fizyczne (choć te, de facto, nieczęsto mają decydujący wpływ na przebieg rywalizacji), ogromną pewność siebie, jest w doskonałej dyspozycji psychicznej i jeszcze 20 innych rzeczy można wymienić. Zresztą. Skoro jeszcze przed turniejem zapowiadałem, że go cały wygra, to niby czemu teraz, tuż przed decydującym o wszystkim meczem, miałbym zmieniać friont?
Zapowiada się jednak fajny, polsko-ćwierćpolski, finał. No bo Włoszka jest ostatnio do bólu regularna, do bólu precyzyjna, tak jak Iga świetnie czuje się na cegle, fantastycznie potrafi, nawet się broniąc, przyspieszyć grę forhandem. No i jest na korcie, tak jak Iga, nie do zarżnięcia. Przegra, ale opór stawiać próbować będzie na pewno. A ponieważ Iga w finałach gra tylko dobrze albo bardzo dobrze, to czeka nas na pewno lepsze widowisko niż dzisiejszy, naprawdę marny jak na półfinał Wielkiego Szlema, mecz Świątek z Gauff.
Sobota, późne godziny popołudniowe. Barek już odpowiednio przygotowany. W końcu nie samym tenisem żyje i delektuje się człowiek.  
Do boju, Iga! Okrągły, piąty, Wielki Szlem na wyciągniecie ręki. Tylko 10 tenisistek w całej historii Ery Open wygrało ich więcej.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Sport