To, że w półfinale zagra Polka, wydawało się (po tym co pokazała dotąd w Paryżu), dość oczywiste. W dodatku, jeśli ktoś śledził przebieg dotychczasowych spotkań Świątek z Vondrousovą, to wiedział, że Czeszka Polce leży i że, nawet jeśli w pierwszym secie dotrzymuje NDN-owi kroku, to potem nie wytrzymuje intensywności narzucanej przez Igę gry.
Ja jestem dopiero przed obejrzeniem tego spotkania. Przyjdę wieczorkiem do domu, otworzę jakieś dobry trunek i, z odtworzenia, sobie je oglądnę. Po suchym wyniku i zobaczeniu jak wyglądały poszczególne gemy już teraz można jednak wnosić, że dzisiaj to zwyciężczyni ostatniego Wimbledonu nawet na początku meczu wielkiego oporu nie stawiała.
Gauff również była faworytką w meczu z Jabeur. I także wygrała. Ale set inauguracyjny miała w plecy. Biorąc pod uwagę dość przeciętną ostatnio (i jestem tu, jak sądzę, dość oględny w słowach) formę Tunezyjki, nie stawia to Amerykanki w zbyt dobrym świetle przed spotkaniem półfinałowym.
Po ich meczu w Rzymie napisałem, że Coco już z Igą nigdy nie wygra. Minęły dwa tygodnie i muszę, nieco, tę opinię zmodyfikować. Ona nie wygra z Polką na pewno w tym sezonie. Jak będzie w kolejnych latach, to się zobaczy. Mogą wypłynąć różne sprawy typu kontuzje, sprawy losowe, nagła obniżka mentalu, tarcia w teamie itp., więc lepiej tak daleko w przód nie wybiegać. Ponieważ półfinał w Paryżu jest, z tego co wiem, jeszcze w tym sezonie, to dla mnie jest oczywiste kto go wygra. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by w sobotę na korcie im. Filipa Chartiera zabrakło polskiego akcentu. Po prostu. Iga ma nad Coco w tej chwili taką przewagę mentalną, że nawet gdyby Coco była w większej od Polki formie, to i tak musi z nią przegrać. Gdyby była. A NIE JEST.
Z kim finał? Tak jak pewnie większość obserwatorów stawiam na kogoś z duetu Rybakina lub Sabalenka. To znaczy tak. Sabalenka w półfinale będzie na pewno. Rybakina? Tu stuprocentowej pewności nie mam. Paolini, przy szczęśliwym zbiegu okoliczności, może namieszać. Jeśli jednak nie namiesza, to większe szanse w półfinale daję (głoszę to zresztą konsekwentnie od początku tego turnieju) Rybakinie. Jeśli namiesza, to wszystko jedno czy będzie po ćwierćfinale wycieńczona czy w ogóle nie zmęczona, i tak z Sabalenką przegra.
Wynik finału? Poczekajmy z wróżbami przynajmniej do pojutrza.
PS
Sinner, jak widzę, punktuje sobie Dymitrowa niczym ten drugi dwa dni temu Hurkacza. Gdybym miał obstawiać zwycięzcę tegorocznej edycji męskiego turnieju w Paryżu, to skłaniałbym się właśnie ku Włochowi. Nie Alcaraz, nie Zwieriew, a właśnie on. No chyba, że … Djoko. Ale by były jaja:) Już widzę te miny zaciekłych do nieprzytomności miłośników Federera i Nadala. Ten wstrętny Serb jeszcze bardziej by od nich w różnych tabelach wszech czasów odskoczył. Skandal!
Inne tematy w dziale Sport