No dobra, niech będzie. Dwa lata z małą, ośmiotygodniową, przerwą
Jest oczywiście prawdą, że gdyby Ashleigh Barty nie kazała się wymazać z rankingu, to Iga zaczęłaby królować później i tych dwóch lat by w tej chwili jeszcze nie było. No ale kogo to, tak naprawdę, obchodzi?
Fakty są takie, że Australijka się na taki ruch zdecydowała. Miała swoje powody. Moim zdaniem główny był taki, że czuła pismo nosem i chciała zejść ze sceny w glorii i chwale. A trzy miesiące czy pół roku później ta gloria byłaby pewnie już dużo mniejsza. No więc zeszła w najbardziej odpowiednim (dla siebie, bo wcale niekoniecznie dla Igi) momencie.
Jest jak jest. 4 kwietnia 2022 roku Iga Świątek, jako pierwszy reprezentant Polski w historii tego padołu, została tenisowym numerem 1 na świecie. I od dwóch lat, z nadmienioną w podtytule krótką przerwą na przełomie zeszłorocznych września i października, zajmuje miejsce na samym szczycie tenisowej hierarchii. Dla mnie osobiście to oczywiście jest ważne, ale dużo ważniejsze jest to, w jakim robi to stylu. Bo, proszę państwa, od 4 kwietnia 2022 roku Iga Świątek:
a. wygrała 3 turnieje Wielkiego Szlema
b. wygrała 4 turnieje WTA 1000 (oczywiście tych trzech, które wygrała bezpośrednio przed tą datą i które spowodowały, że tym numerem 1 została, nie liczę)
c. była w finale dwóch kolejnych turniejów WTA 1000
d. wygrała 4 turnieje WTA 500
e. była w finale 5-go turnieju WTA 500
f. wygrała 1 turniej WTA 250
g. została w Cancun mistrzynią świata w tenisie za rok 2023
h. ma bilans 121:19 meczów (nie licząc United Cup i spotkań rozgrywanych w ramach ITF) toczonych w ramach rozgrywek organizowanych przez WTA
i. oprócz tego wygrała 8 z 9-ciu spotkań rozgrywanych przez nią w ramach United Cup
j. wygrała 28 spotkań z zawodniczkami z top-10
k. zdążyła nawet wygrać mecz z nr 1 na świecie w tym krótkim czasie, kiedy tym numerem 1 nie była
Pewnie parę mniej ważnych rzeczy pominąłem, ale tylko te wymienione obrazują skalę sukcesów i wielkości Naszego Dobra Narodowego. Nie wiem czy już teraz nie największego w historii polskiego sportu, ale nawet jeśli nie, to z pewnością będącego poważną kandydatką do tego miana po zakończonej karierze której, miejmy nadzieję, długie lata, pełne następnych sukcesów, jeszcze przed nim.
Z okazji drugiej rocznicy rozpoczęcia bezdyskusyjnego panowania, składam oczywiście NDN-owi najszczersze gratulację i życzę jak najdłuższego przebywania na tym stolcu (w drugiej połowie miesiąca będzie zresztą równe 100 tygodni, jak na nim zasiada), ale jeszcze raz podkreślam. Duże ważniejsze od czasu przebywania na umownym szczycie są trofea. Szlemy, igrzyska, tysięczniki, inne wygrane turnieje i zwycięstwa w bezpośrednich meczach. To one przede wszystkim stanowią o wielkości zawodnika. Więc tego życzmy jej głównie. A pozycja w rankingu? Tak. Jest bardzo ważna. Ale nie najważniejsza.
Wolę bowiem oglądać Świątek jako numer 2 rozbijający w puch wszystkie rywalki na MŚ w Cancun, niż jako numer 1 przegrywającą w słabym stylu z Ostapienko w US Open albo z Noskovą w AO. Przy czym, żeby było jasne. Do takich słabych meczów ma prawo jak pies do budy. Jak ktoś tego nie ogarnia, niech ogląda kręgle albo curling.
Inne tematy w dziale Sport