HareM HareM
198
BLOG

Zniszczoł na podium konkursu PŚ! Pierwsze podium Olka w życiu i Polaków w sezonie

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Polak zrobił sobie prezent 5 dni przed 30-tką!

Mamy wreszcie w tym sezonie narciarskim jakiś polski akcent. Sezonie wypełnionym dotąd jedynie rozczarowaniami i smutkiem. Nasz jedyny tej zimy skokowy pozytyw, Zniszczoł Aleksander, zrobił dzisiaj to, o czym przez lata mówił cały czas Adam Małysz. Oddał dwa dobre skoki.
Kiedy oddawał jeden (dobry, znaczy się), kończyło się to tylko miejscami w czołowej 10-tce. Nawet wtedy, gdy po pierwszej serii prowadził albo był na podium. Dziś wreszcie oddał dwa.
Aleksander Zniszczoł czekał na to podium lat kilkanaście. Jego debiut w Pucharze Świata przypadł na sezon 2011/12. Był dość okazały, bo w Zakopanem, w swoim czwartym i piątym pucharowym podejściu (trzy pierwsze miały miejsce w T4S, z którego przed Bischofshofen go wycofano), zajął 9. i 14. miejsca, a sezon kończył w Planicy miejscem konkursowym nr 18. Potem przyszły lata, jak na nasze, przyzwyczajone do sukcesów Małysza, a potem Stocha, kibicowskie wymagania, chude. Czasem zdarzyła się jakaś jaskółka typu słabo obsadzony konkurs w Niżnym Tagile, gdzie był szósty, ale to było sporadyczne. Ponadto Zniszczoł nigdy nie był pupilkiem trenerów kadry. Ani Kruczka, ani Horngachera, ani Doleżala. Nierzadkie były sytuacje, że miast niego występowali w PŚ zawodnicy będący w gorszej odeń dyspozycji. Za to bardzo dużo zawdzięcza, podobnie jak kilku innych skoczków kadry (Kot, Kubacki, Stękała), Maciusiakowi.
Wraz z przyjściem Thurnbichlera Zniszczoł odżył. Świadczą o tym wyniki. Już zeszły sezon był dla niego najlepszy z dotychczasowych. Uzbierał w nim ponad 180 punktów, równe 100 więcej niż w najlepszym do tamtej pory sezonie 2020/21. To, co robi obecnie, a dokładnie od konkursu noworocznego, bo na początku sezonu skakał w stylu prezentowanym aktualnie przez starszych kolegów,  musi budzić respekt. Od początku roku Polak zapunktował w 15-tu kolejnych konkursach, co samo w sobie może aż takim wyczynem nie jest ale, po pierwsze, świadczy o sporej regularności, a po drugie mało który z naszych skoczków, wliczając tych najlepszych, może się taką serią pochwalić. Zawsze im jakaś guma z majtek po drodze wyskoczyła. A jemu, licząc od 1 stycznia, nie.  
Kolejna sprawa. W 12-tu ostatnich startach Zniszczoł (prywatnie, jak ktoś nie wie, były szwagier Żyły) aż sześć razy był w 10-tce, a 8 w 15-tce. Oczywiście. Jeśli to porównywać z najlepszymi w stawce, to to jest niewiele. Ale jak to już porównamy z tegorocznymi efektami skakania pozostałych naszych zawodników, to jest więcej niż dokonała cała reszta razem wzięta. Kubacki i Żyła byli bowiem w 10-tce raz, a Stocha nie było w niej ni razu. O innych polskich skoczkach nawet nie wspominam.
Świetne, bo rzeczywiście są świetne, wyniki skoczka klubu z Wisły nie mogą nam jednak przesłonić całej reszty. Poza Zniszczołem jest w tej chwili wielki dramat. Wydawało się w zeszłym tygodniu, że wrócił do żywych Stoch. W Lahti wrócił jednak do średniej sezonowej dyspozycji. Może nawet gorzej. Myślałem, że będę dziś pisał w jego kontekście o wyprzedzeniu Kasaiego w klasyfikacji punktowej wszech czasów (po Oberstdorfie tracił do Samuraja ledwie punkt), tymczasem to Pradziadek Noriaki, a nie Dziadek Kamil zdobył punkty i różnica, miast zniknąć, się powiększyła. Poza Olkiem skaczemy piach i to się z każdym tygodniem powtarza. Odnoszę wrażenie, że wszystkie, jeśli były, tegosezonowe dobre rezultaty osiągane przez naszych, bez wyjątku, trzech muszkieterów, są związane z naciąganiem przez nich przepisów. Inaczej nie potrafią otrzeć się o czołówkę. Otrzeć, bo przecież ani raz, poza czwartym miejscem Żyły w Lake Placid, de facto się w niej nie znaleźli.  
Jest więc to dzisiejsze podium Olka Zniszczoła niewątpliwie czymś niebywale miłym i sympatycznym, ale obrazu tego sezonu za bardzo nie zmienia. Dalej, jak na dłoni, widoczna jest przepaść między światową czołówką, a reprezentacją Polski. I nie ma widoków, żeby tę wyrwę zasypać. Nasz debiutant na podium skończy za 5 dni 30 lat. W sobotę był zdecydowanie najmłodszym skoczkiem naszej reprezentacji w konkursie drużynowym. Wystawiliśmy drużynę starszą, średnio, wiekiem od Japończyków, w składzie których był 52-letni Kasai! Najmłodszy członek kadry A, wielka nadzieja Thurnbichlera, Wąsek, ma 25 lat i zdobył w tegorocznej edycji PŚ mniej punktów niż zdobywają obecnie, każdy osobno, dwaj kilkunastoletni nie reprezentanci Austrii, a  zawodnicy z USA. Kraju, w którym skoczków zbiera się z łapanki, przypina narty i sprawdza jak im w tym do twarzy.
Za trzy tygodnie będzie po sezonie i przyjdzie go pewnie głębiej przeanalizować. Na razie wypada mieć nadzieję, że Olek Zniszczoł nie poprzestanie na dzisiejszym podium. Jak chodzi o resztę, to po tym, co zobaczyłem w Lahti nie mam już, przynajmniej na ten sezon, większych złudzeń. A po Oberstdorfie, przynajmniej w stosunku do Kamila, miałem.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Sport