Podtytuł w formie wierszyka:
Już drugi, w krótkim czasie, meczyk z graczem z top-u,
który Polak przegrywa w niepojęty sposób
Rozumiem, że HuHu mógł przegrać seta numer 1. Uznali z trenerem , że będą rozpoznawać nie walką, a obserwowaniem, co zrobi rywal, jak Polak będzie mu przez cały czas grał, do znudzenia, wolne slajsy. No to zrobił. Wygrał seta.
W drugim secie Hurkacz wszedł na obroty, był wyraźnie lepszy, co na każdym kroku udowadniał.
No i dochodzimy do sedna, rdzenia, clou czy jak kto chce to nazwać. Do seta trzeciego. Seta, którego nasz rodak powinien wygrać do zera, a przegrał do trzech. Jego nonszalancja wołała o pomstę do nieba. Przegrywał piłki, których przegrać nie mógł, był roztargniony jak junior w debiucie, nie wykorzystywał sytuacji, które wykorzystać musiał. Miedwiediew, który przez całą tę partię wyglądał na gościa, który najdalej za kwadrans zejdzie nie z kortu, a z tego świata, dostał prezent, którego spodziewać się, podobnie jak my wszyscy, nie mógł. Prowadził bowiem, nie wiedzieć dlaczego i skąd, 2:1 w setach.
Musiałem w tym momencie iść do pracy, ale zostawiłem w domu czujkę w postaci żony. I ona biedna ten mecz oglądała do końca. Streściła krótko. Hurkacz wyglądał na zupełnie nie zmęczonego, a Miedwiediew, jak ten słoń u Tuwima, cały czas się słaniał. Do tego stopnia, że… wygrał mecz. Czego małżonka moja w żaden sposób wytłumaczyć, ani sobie, ani potem mi, nie potrafiła.
Porażka ze Zwieriewem była spektakularna. Ale to był mecz rozgrywany, przy całym dlań szacunku, w porównaniu z tym dzisiejszym, o pietruszkę. Nie można go było przegrać, ale jak się przegrało, to po latach nie będzie się z tego powodu płakać (chyba, że się jest Igą). Ale mecz z Miedwiediewem był najważniejszym meczem w dotychczasowej karierze Hurkacza. I też był, tak jak ten ze Zwieriewem, wygrany.
Oby dzisiejsza porażka z Rosjaninem nie miała dla naszej męskiej rakiety numer daleko bardziej idących reperkusji. Jak się chce wejść do ścisłej światowej czołówki, to najważniejsze mecze w karierze trzeba wygrywać. A tego Polak, znów mając rywala kilka razy na łopatkach, kolejny raz nie zrobił.
Inne tematy w dziale Sport