Kto tylko może Idze w jakikolwiek sposób zagrozić, stanie na jej drodze do finału AO!
No bardzo mi przykro, ale po „losowaniu” drabinki w tegorocznym Australian Open naprawdę odnoszę takie wrażenie.
Do zeszłego roku nigdy nie oglądałem losowań pod egidą WTA. Przez zupełny przypadek zobaczyłem takie losowanie w internecie przed Indian Wells’23. I się zaniepokoiłem, bo losująca robiła co chciała. Dla pewności przyjrzałem się za niedługo losowaniu przed zeszłorocznym Miami. I moje wątpliwości co do sprawiedliwego i bezstronnego losowania tylko się pogłębiły. Pisałem o tym w okolicach trwania tych turniejów, więc nie będę się powtarzał.
Tym razem losowania nie oglądałem. Zapomniałem o nim, tak jak i zresztą w wypadku wszystkich turniejów rozgrywanych między Miami a Melbourne.
Otwieram dzisiaj rano portal TVPSport.pl i oczom nie wierzę. Szybko poszukałem więc oficjalnej strony Australian Open. A tam, jak krowie na rowie.
W pierwszej rundzie niewątpliwie najgroźniejsza w tej chwili z wszystkich nierozstawionych w turnieju zawodniczek – Sofia Kenin. W drugiej rundzie, żeby nie było za dobrze, bardzo niewygodna dla rywalek na kortach w Melbourne i bardzo źle się tutaj Idze kojarząca Danielle Collins. Runda trzecia. Tu trochę luzu, choć ja znam dużo mniej niebezpieczne od Bouzkovej rywalki z przedziału numerów 17-32. W kolejnej rundzie najprawdopodobniej Switolina, z którą Iga ma bilans remisowy, a ostatni mecz przegrała. A jak nie to Kudiermietowa, z którą bilans ma świetny, ale ostatni mecz też w plecy. No i teraz. W ćwierćfinale najprawdopodobniej (chyba, że się Vondrousova zburzy) Ostapienko. Prawdziwy cierń od paznokciem Igi. No i półfinał. Jeśli na wyżyny nie wzniosą się Pegula lub Cirstea (tę stać akurat na wszystko poza wygraną z Igą), to czekać będzie Rybakina.
Tymczasem Sabalenka ma w pierwszej rundzie za rywalkę kwalifikantkę, w drugiej Rumunkę Bogdan, a w trzeciej albo Sasnowicz, albo Curenko, albo Bronzetti. Czyli spacer. W 1/8 finału może trafić co najwyżej na Vekic albo Samsonową. W ćwierćfinale spotkać się może, moim zdaniem, najpewniej z Jabeur albo Aleksandrową. I półfinał. Z dużym prawdopodobieństwem można stawiać, że jej rywalką na tym etapie będzie Gauff, z mniejszym, że Haddad-Maia lub Garcia, z jeszcze mniejszym, że Sakkari. Chyba, że będziemy mieć powtórkę z rozrywki, czyli z zeszłego roku. Tam wiadomo kto grał z Sabalenką w półfinale. Przy czym tym razem bym taki półfinał obstawiał z dużą wstrzemięźliwością.
Powiem tak. Ścieżka Sabalenki to byłaby dla Igi ścieżka wymarzona. Z każdą z tych rywalek (również z Sakkari, z którą ma bilans ujemny, ale dwa ostatnie mecze wygrała) Polka w ciągu ostatniego czasu odnosiła niemal same zwycięstwa. Z Gauff raz przegrała, ale potem i tak dwa razy dała Amerykance w trąbę.
Ścieżka, którą Idze zaserwowano, jest jedną z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejszą, którą mogła, nazwijmy to jak chcą władze WTA, wylosować.
Dlatego też ta wielkoszlemowa wygrana, jeśli do niej dojdzie, powinna jej smakować najbardziej. Jeszcze bardziej niż półtora roku temu zwycięstwo w Nowym Jorku.
Trzymam kciuki!
Inne tematy w dziale Sport