Sabalenka, mimo dobrej gry, rozłożona na łopatki.
Ja nie wiem czy Nasze Dobro Narodowe pokona dzisiaj w nocy Jessicę Pegulę. Po tym co zobaczyłem nocy minionej, są duże szanse, że tak. Ale pewnym być nie można. Można natomiast, z całym przekonaniem, stwierdzić że Iga Świątek jest aktualnie najlepszą tenisistką świata. Bez względu na to, co tam uważa pani Navratilova, która była uprzejma powiedzieć, że dla niej najlepszy jest ten, kto na koniec roku jest na czele rankingu. Głupota jakich mało. Chyba, że uznamy, że tak jak w gramatyce angielskiej, jest od tego sto tysięcy wyjątków potwierdzających regułę. No to w tym roku, jeśli Polka przegra z Amerykanką, będziemy mieli jeden.
Navratilovej bym zresztą aż tak bardzo nie słuchał, bo przed starciem dwóch najlepszych aktualnie tenisistek na świecie powiedziała, że jak ucichnie wiatr, to znacznie większe szanse na zwycięstwo będzie miała Białorusinka. No to ucichł. I co?
Iga zagrała w nocy, moim skromnym zdaniem, perfekcyjny mecz. Perfekcyjny przede wszystkim taktycznie, ale również jakości jej gry w tym spotkaniu można tylko pozazdrościć. Nie widziałem pierwszych siedmiu czy ośmiu piłek, bo czekając na mecz na kanapie przed telewizorem, strzeliłem chwilowego komara. Obudziłem się jak było 3:1 i równowaga. Sabalenka nie grała źle. Grała dobrze. Gdyby grała z kimkolwiek innym, zakończyłaby mecz zwycięsko. Większość z jej błędów wynikało po prostu z jakości gry Igi. Iga też. Kiedy się myliła, to były to w większości błędy wymuszone. Naprawdę dobry mecz. Godny dwóch rywalek ze ścisłej czołówki. ALE KRÓLOWA W TYM MECZU BYŁA TYLKO JEDNA. Zasłużyła na to zwycięstwo bez dwóch zdań i najmniejszych wątpliwości.
Dzisiaj finał. Miejmy nadzieję, że w podobnych, jak nie lepszych, warunkach pogodowych. To Pegula jest, jak sądzę, największą beneficjentką, tych wszystkich anomalii pogodowych, które obserwujemy w Cancun. Dlatego, jeśli pogoda wróci do jakiej takiej normy, a chodzą słuchy, że na to się zanosi, to myślę, że Iga sobie z Amerykanką poradzi.
Żeby było jasne. Zwyżka formy rywalki jest widoczna aż nadto. Rozprawiła się dość gładko z Rybakiną, z Sabalenką i, na koniec, z Gauff. Tę ostatnią rozbroiła w cuglach. Dużo łatwiej niż Iga. Więc pewnie, że się powtórzę, łatwo nie będzie. No ale to Iga, a nie Pegula, jest, jak napisałem wyżej, najlepszą tenisistką na świecie. To kto ma ten mecz wygrać jak nie ona?
W zeszłym roku w finale cyklu WTA nie spotkały się ani dwie najlepsze zawodniczki sezonu, ani dwie najlepsze zawodniczki turnieju. Teraz dwie najlepsze zawodniczki sezonu spotkały się w półfinale, a w finale spotkają się, tak jak Pan Bóg przykazał, dwie najlepsze zawodniczki turnieju. I niech wygra lepsza.
Tak jak lepsza z dwóch najlepszych w tym roku wygrała dziś w nocy.
Inne tematy w dziale Sport