Polscy siatkarze cały czas niepokonani. Co jest zresztą wątkiem pobocznym.
Nie oglądałem oczywiście całego meczu z Chinami bo, wiadomo, pierwszeństwo miała Iga, ale pierwszą połowę pierwszego, drugą czwartego i cały piąty set już tak. Czyli akurat to wszystko czy prawie wszystko, gdzie Polacy byli lepsi.
Zastanawiam się co oni musieli grać w tych setach nr 2 i nr 3. To znaczy domyślam się. Kaszanę. Ale dlaczego ją grali? I odpowiedź nasuwa się tylko jedna. Dali gospodarzom i ich kibicom się trochę, na koniec turnieju, pocieszyć. Bo to, że graliśmy drugim składem to nie jest żadne usprawiedliwienie. On jest tak samo dobry jak pierwszy i trzeci. Ważne jednak że, koniec końców, jest siódme, na siedem turniejowych spotkań, zwycięstwo i 24. wygrana na 24 rozgrywane ostatnio oficjalne spotkania. Te liczby to tak żeby tytuł ładnie wyglądał, bo jest, de facto, pełno rzeczy znacznie ważniejszych. O czym za chwilę.
Mamy kwalifikację, mamy święty spokój, nie musimy się przed igrzyskami o nic martwić. Również nie powinniśmy się martwić czy pobijemy jakiś rekord Brazylijczyków czy nie. My mamy się solidnie przygotować do igrzysk. I temu mają służyć wszystkie przyszłoroczne mecze Ligi Narodów, a nie temu, żeby pobić jakiś, ważny jedynie z punktu widzenia statystyki, rekord. Kogo to będzie obchodzić czy będziemy mieć na koncie 30 czy 40 meczów z rzędu bez porażki, jeśli z olimpiady wrócimy bez medalu?
To tak jak z Igą. Sto razy ważniejsze jest to, że wygrała 4 WueSy niż to, że była 75 tygodni na czele jakiegoś rankingu. Ważniejsze od tego rankingu są również jej zwycięstwa w innych turniejach (z dzisiejszym ma ich łącznie, o czym piszę w innym miejscu, 16.). Są one również dużo ważniejsze od tej jej serii 37 zwycięstw bez porażki przez którą może właśnie, i przez stres związany z biciem tego rekordu, doznała porażki w meczu kolejnym grając z drugoplanową zupełnie, w tamtym momencie, tenisistką.
Tak więc tytuł tytułem, ale dużo ważniejsze jest to, że wygraliśmy w tym roku LN, ME i kwalifikacje olimpijskie. Jesteśmy najlepsi! I niech to trwa co najmniej do końca igrzysk. Może być i tych w roku 2050. Ja się nie obrażę.
A w rankingu FIVB możemy być wszystko jedno którzy i meczów bez porażki możemy mieć mniej albo więcej. To nie jest ważne. Ważne, że awans na igrzyska już mamy. I jeden, podstawowy, cel.
Inne tematy w dziale Sport