Zastanawiałem się czy jest sens w ogóle pisać o tym wszystkim. I doszedłem do wniosku, ze jeśli jest, to tylko ze względu na tę sentencję z tytułu i podtytułu.
Ponieważ temat wyczerpałem, to kończę.
Aha. Półtora miliona złotych to oczywiście dużo, ale warto je chyba poświęcić, żeby już nie oglądać Santosa na ławce.
Po tym, co oglądnąłem w marcu, czerwcu i teraz stwierdzam, że te wszystkie jego trenerskie (czy klubowe czy reprezentacyjne) wcześniejsze sukcesy i trofea to miałyby, zdaje się, miejsce niezależnie od tego, czy na tych trenerskich ławkach siedziałby on, czy ktoś inny. Albo nie było nikogo.
Ostatnie zdanie. Staramy się, jak widzę, nawiązać do chlubnych tradycji reprezentacji Beenhakkera z eliminacji MŚ 2010. Tam zajęliśmy, z 11. zdobytymi punktami, przedostatnie miejsce w grupie wyprzedzając jedynie San Marino. Nawet takie toporniaki jak Irlandia Północna uzbierały wówczas o 4 punkty więcej. Teraz jesteśmy w grupie pięcioczłonowej, ale też jesteśmy na miejscu przedostatnim. Tyle, że wyprzedzamy innego potentata, bo Wyspy Owcze. I mamy o dwa punkty mniej od innych toporniaków – Mołdawii. Przy czym dystans między nami i nimi może się zmienić. Wszak przed nami rewanż. Są więc duże szanse na pięć punktów różnicy. Po zaciętym boju, oczywiście, ale jednak.
PS
Po zastanowieniu się stwierdzam, że z tymi „toporniakami” to powinienem jednak uważać. No bo jeśli oni są toporniakami, to jak nazywać tych, którzy z tymi toporniakami przegrywają?
Inne tematy w dziale Sport