Ostatni Szlem w roku za pasem...
Napisałem to w sumie wczoraj, ale uznałem, że za wcześnie na publikację, bo w piątek nikt się tym jeszcze nie będzie interesował. Okazuje się, że nie wszyscy wyszli z tego założenia. Wobec tego jedziemy.
Nasze Dobro Narodowe, szczególnie jeśli chodzi o trzy pierwsze rundy, narzekać nie może. Na początek Szwedka Peterson, potem albo Australijka Daria Saville (dawniej Gawriłowa), albo 531. w rankingu, 17-letnia Amerykanka Clervie Ngoudoue, a w trzeciej rundzie ktoś z czwórki: inna Amerykanka Davis (grały ze sobą raz, w zeszłym roku, właśnie w US Open), Czarnogórzanka Kovinic (też raz, w 2022, w RG), Włoszka Cocciaretto (nr 29 rankingu WTA, jeszcze się z Igą nie spotkały) bądź kwalifikantka, której nazwisko poznamy w niedzielę.
Ale potem już małe, miejmy nadzieję, schody. W rundzie IV można bowiem trafić na niezrównoważoną emocjonalnie i dlatego zupełnie nieprzewidywalną Łotyszkę Ostapienko, z którą Iga ma, notabene, najgorszy bilans w tourze (0:3), na Cornet, z którą Polka przegrała w zeszłym roku w Wimbledonie (to ich jedyny dotąd pojedynek), bądź na aktualnie 16. numer rankingu, czyli Weronikę Kudiermietową, z którą akurat NDN grać uwielbia, o czym świadczy bilans 4:0 w meczach, 8:0 w setach i 48:10 w gemach. Na tym etapie turnieju Świątek może się też spotkać z Amerykanką Perą (w rankingu nr 61, bilans 2:0 dla Igi), Chinką Wang (84) i Rosjanką Awanesjan (64), z którymi jeszcze dotąd rakiet nie skrzyżowała, Austriaczką Grabher (nr 54 i 1:0 dla Polki) i, trochę polską, Włoszką Paolini (w rankingu 35., dotąd dwa wyraźne zwycięstwa Igi).
Kandydatek na rywalkę w ćwierćfinale jest na starcie oczywiście 16. Wśród czterech najpoważniejszych nie wymieniam Magdy Linette, bo wszystko ostatnio przegrywa. No więc przede wszystkim zwyciężczyni dwóch z trzech ostatnich poważnych turniejów WTA, Coco Gauff. Amerykanka jest rozstawiona z 6-tką, jej bilans z Igą to 1:7, przy czym, jak pamiętamy, ostatni bezpośredni mecz wygrała ona. Dalej. Petra Kvitova. W drabince 11., bilans z Igą 0:1. Na trzecim miejscu wymieniłbym Belgijkę Mertens. 32. w rankingu, ale zawsze niewygodna. Z Polką się dotąd na korcie nie spotkały. I czwarta do brydża. 16-latka z Rosji, Mirra Andriejewa. Z nią też Polka nie zdążyła jeszcze zagrać. Małolata ma w tej chwili w rankingu już nr 67. Żeby nie było, że kogoś lekceważę, to wymienię z nazwiska wszystkie pozostałe potencjalne rywalki z tej części drabinki. Bucsa, Woźniacka, Brady, Sasnowicz, Collins, starsza Fruhvirtova i trzy kwalifikantki.
Zerknijmy do drugiej ćwiartki, która wyłoni półfinałową rywalkę Igi, jeśli ta tam dotrze. Na pierwszym miejscu oczywiście Rybakina, z którą bilans Igi, ten oficjalny (nieoficjalny ma jeszcze gorszy) to 1:3. Kazachska Rosjanka jest w turnieju rozstawiona z czwórką. Z 10-tką rozstawiono Karolinę Muchovą. W bezpośrednich spotkaniach Iga jest lepsza (2:1), ale te mecze są zawsze długie, trzysetowe i wyjątkowo emocjonujące. W ćwiartce tej są też dwie zawodniczki, z którymi nie najlepiej gra się Rybakinie. Rozstawiona w turnieju z nr 19 Brazylijka Haddad-Maia ma z nią najprawdopodobniej (oficjalne statystyki WTA, dane na dziś, podają, że ze sobą jeszcze nie grały, co jest oczywiście jakąś systemową wpadką) bilans dodatni, choć ostatni mecz przegrała przez krecz. Nierozstawiona i dopiero 87. w rankingu Rosjanka Kalinskaja też potrafi z Rybakiną grać. Ich bilans 2:2. I tu, podobnie jak w wypadku Brazylijki, ostatnie spotkanie na korzyść Kazaszki i również przez krecz.
Kto jeszcze realnie może wyjść w półfinale naprzeciw Igi? Moim zdaniem nikt, ale wypada zaznaczyć, że z czołowej 20-tki są w tej ćwiartce jeszcze Szwajcarka Bencić i Białorusinka Azarenka. Jest tam też Magdalena Fręch, no ale jej pułap półfinału nie sięga. Ja się będę cieszył jak przejdzie pierwszą rundę. W co zresztą lekko wątpię. W drugiej, jakby co, trafia najprawdopodobniej na Muchovą.
Sabalenka ma w tym turnieju, moim skromnym zdaniem, dużo łatwiejszą drabinkę. Bo tak:
I runda – belgijska Ukrainka Zaniewska, która w dodatku ma liczne problemy zdrowotne i, o ile wiem, nosi się z poważnym zamiarem zawieszenia z tego powodu kariery. Potem Blinkowa (39) albo Burrage (96). W trzeciej rundzie coraz mniej sprawna i coraz bardziej nieruchawa Pliskova (25) albo ktoś z dwójki Dolehide (106) i Burel (62). W rundzie czwartej, uważam, kłopoty mogą być tylko i wyłącznie z Vekić (21), bo z nią Sabalenka nie bardzo grać umie (bilans 2:5), choć akurat ostatni mecz, w styczniu w Melbourne, dość łatwo wygrała. Inne rywalki, na które może trafić w tej fazie turnieju to nr 13 rankingu Kasatkina (bilans dotychczasowych spotkań 4:2, ostatnio Białorusinka wygrała w Cincinnati), babcia Williams (407) z którą meczu jednak nie przewiduję i którą wymieniam jedynie z obowiązku, 46. obecnie w rankingu Badosa, z którą Białorusinka ma wprawdzie bilans remisowy, ale z którą w ostatnim meczu (Stuttgart) wygrała. Dalej Kenin (93), której bilans z Sabalenką jest ujemny, przy czym ostatni mecz (Rzym) wygrała Amerykanka. Dzień konia nie zdarza się jednak często, a już na pewno nie dwa razy w roku. Zostały nam Parks (43) i Bogdan (59). Z pierwszą się jeszcze nie spotkały, z drugą raz, pięć lat temu. Wygrała Sabalenka.
W ćwierćfinale na uwagę zasługuje tylko jedna potencjalna rywalka – Ons Jabeur. Bilans korzystny dla Białorusinki (4:2), ale najważniejszy, przynajmniej dla nas, mecz w półfinale ostatniego Wimbledonu, wygrała Finezyjka. Kto jeszcze może jej w tym momencie ewentualnie zagrozić? Krejcikova nie, bo jest bez formy. Żeng nie, bo też gra teraz słabo i jednostronnie. Pozostają Czeszki Bouzkova i Noskova. Ale tylko jak będą miały dzień konia.
W półfinale, jeśli mamy na kogoś liczyć, to jedynie na Pegulę i Vondrousovą. Przy czym bardziej bym się skłaniał ku 9. aktualnie w rankingu Czeszce. Zresztą. Sabalenka może się spotkać tylko z jedną z nich, bo Amerykankę i Czeszkę umieszczono w tej samej, ale innej od Białorusinki, ćwiartce drabinki. Natomiast chciałbym się mylić, ale nie wydaje mi się, żeby takie graczki jak Switolina, Samsonowa czy Garcia mogły Białorusince aktualnie w czymkolwiek przeszkodzić. Nie dadzą rady. Garcia jest bez formy. Pozostałe przeciwnie, ale to nie wystarczy. No chyba, że się Sabalenka zatnie, ale nie przy goleniu.
Tak to pokrótce wygląda na chwilę przed startem ostatniego Szlema w tym roku. Jak będzie wyglądać po turnieju? Tuszę, że dobrze. Po Wimbledonie Światek rozegrała na hardzie trzy turnieje. Jeden mały i dwa duże. Mały bez problemów wygrała w obu dużych doszła do półfinału. Oba półfinały były spokojnie do wygrania. Ten z Pegulą szczególnie. Ale ten z Coco też. Największym problemem wydaje się koncentracja w sytuacjach, kiedy wszystko wydaje się być już pod całkowitą kontrolą i nawet po secie, a nawet meczu. To jest gwóźdź programu. I nad tym powinna się skupić zarówno Iga jak i pani Abramowicz. A pan trener nad niepokojąco wysokim ostatnio procentem przegranych własnych serwisów.
Zdanie o Hurkaczu. Najprawdopodobniej dojdzie do trzeciej rundy i trafi na Kaczanowa. Gdyby wygrał, to będzie czekał Rublow. Bilans Polaka z oboma Rosjanami nie jest najgorszy, ale oba ostatnie mecze z Rublowem przegrał. Remisują po dwa. Z Kaczanowem grał raz i przegrał. Przy czym to było wieki temu. W roku 2019 i w meczu o pietruszkę. W ogóle ma Polak w tegorocznym US Open rosyjski tor przeszkód. Bo gdyby tak pokonał tego Rublowa, to w ćwierćfinale, najprawdopodobniej, albo Zwieriew, albo Miedwiediew. Danił, nie mylić z chamem o imieniu Dmitrij. Swoją drogą byłoby to piękne. Cztery bitwy polsko-rosyjskie i cztery wygrane z rzędu. Tak pięknie to w historii, wszystko jedno jakiej, to chyba jeszcze nie było. No ale wszystko musi być kiedyś pierwszy raz, nie?
Dobra. Schodzimy na ziemię. Hurkacz niech do tej trzeciej rundy dojdzie, a potem się zobaczy. Fręchówna niech wygra pierwszą. Linette niech pokona Sasnowicz, potem Brady i przynajmniej pokaże pazury z Kvitovą. Potem, z Igą, jeśli pokona Czeszkę, może już przegrać. Nie będę miał pretensji. A sama Iga? Cóż… Nie pozostaje nic innego jak obronić tytuł.
Inne tematy w dziale Sport