I to jest niebezpieczne.
Wczoraj, podobnie jak w dwóch poprzednich tegorocznych bezpośrednich spotkaniach, NDN stosunkowo łatwo rozprawiło się z amerykańską Chinką Claire Liu. To znaczy bardziej jak w tym drugim, bo też rywalka zdobyła łącznie cztery gemy, z tym że tą razą podzieliła je równo między oba sety.
Dziś Polka przystępuje do ćwierćfinału z 18-letnią Czeszką Noskovą, w półfinale może trafić albo na Belgijkę Wickmayer albo na Brytyjkę Watson, a w finale czeka ją pojedynek z jedną z czwórki Niemka Maria, druga Niemka Siegemund, Słowaczka Sramkova lub Włoszka Stefanini. Teoretycznie najtrudniejszą rywalką jest ta dzisiejsza, bo jest najwyżej w rankingu. Na pozycji nr 59, będąc precyzyjnym. Maria jest aktualnie w tenisowej hierarchii 65. Cała reszta jest poza setką. Czyli, wg wszystkich gwiazd na niebie, NDN wygra w niedzielę swój jubileuszowy, 15., zawodowy turniej.
Ale w Wimbledonie jej ćwierćfinałowa i hipotetyczne dalsze rywalki, czyli w kolejności Switolina, Vondrousova i Jabeur, mimo że miały trochę niższe numery rankingowe od tych, z którymi Polka może się spotkać w Warszawie, też powinny być dość łatwo przez Igę rozkminione. Tymczasem poślizgnęła się już na tej pierwszej, teoretycznie najłatwiejszej, przeszkodzie.
Więc ja bym jeszcze tego 15. tytułu Idze jeszcze nie wręczał. Poczekajmy do niedzieli. Mimo, że Muchova, z którą mogło być najtrudniej, już poza burtą.
PS
Żeby ten turniej tylko dograli do końca.
Bo z aktualnych prognoz to wynika, że jak nie zdecydują się grać w sobotę między 6 i 9 rano, to nici z całej fazy finałowej.
No chyba, że finalistki w niedzielę po trzy mecze szarpną. I to też nie jest pewne, czy zdążą przed deszczem.
Inne tematy w dziale Sport