Wszedłem dziś, przez zupełny przypadek, na stronę WTA. I zacząłem sobie z nudów, bo nic innego ciekawego tam nie było, przeglądać bilans Polki z tenisistkami z czołowej setki rankingu tej, skorumpowanej przez Rosję, organizacji. No i co się okazuje? Na 99 rywalek aż 46 z nich nie jest w tych bilateralnych relacjach pod kreską!
A teraz poważnie.
Z tych 46. pań aż 34 jeszcze z Polką nigdy nie grały. Ponieważ znakomita większość z nich zalega w dolnej strefie stanów co najwyżej średnich (a większość w dolnych) czołowej setki, to śmiem twierdzić, że to, że nie mają z nią ujemnego bilansu, wynika li tylko i wyłącznie właśnie z tego.
Żeby nie być gołosłownym. W rankingu najwyżej z tego grona sytuowana jest, piastująca w nim w tej chwili 21. miejsce, Magda Linette. Z czołowej 30-tki nie grały z Igą jeszcze tylko Potapowa i Mertens. Trudno więc podejrzewać, że jeśli w końcu parę przedstawicielek tej 46-tki los ze Świątek skrzyżuje, to liczba zawodniczek z dodatnim bądź remisowym bilansem spotkań z Igą drastycznie wzrośnie. Bardziej byłbym skłonny twierdzić, że nie zmieni się w ogóle.
Co do 12-tki, która chodzi pewnie po świecie (z powodu Igi oczywiście) dumna i blada. Jest wśród nich 5 tenisistek, które wygrały z Polką więcej niż przegrały. Najlepszy bilans ma Łotyszka/Ukrainka Ostapienko. Zwyciężyła Igę aż trzy razy, nie poległa z nią dotąd nigdy. Częściowo dlatego, że od blisko półtora roku już na siebie nie trafiają, a częściowo dlatego, że umie, a raczej dotąd umiała z Polką grać. Ponadto jak Ostapienko wpadnie w amok, to jest w stanie pokonać każdego. Taka gmina. Przy czym ostatnio wpada bardzo rzadko. Drugi najgorszy bilans ma Iga z Rybakiną. Przegrała już z kazachską Rosjanką 3 oficjalne spotkania (a licząc jedną pokazówkę, to nawet 4), a wygrała tylko raz, w dodatku dawno temu. I tu trzeba sobie jasno powiedzieć, że styl rywalki Polce ewidentnie nie pasuje. Przynajmniej nie pasował do tej pory. Osobiście jestem przekonany, że Świątek i w tym wypadku da w przyszłości, nawet tej najbliższej, radę, ale sztab (czytaj trener) musi znaleźć wreszcie antidotum na największe atuty Rybakiny. W Rzymie wydawało się nawet, że już znalazł, ale nie dane było nam sprawdzić, czy do końca. Na chwilę obecną to Kazaszka jest na pewno najgroźniejszą i najmniej ubraną w schematy przeciwniczką Igi. Bilans Polki z Marią Sakkari też jest ujemny (2:3), ale to wyłącznie dlatego, że nie spotkały się od zeszłorocznego Indian Wells. Greczynkę ma Polka rozpracowaną na części pierwsze i w małym palcu. Jak dla mnie nie powinna już mieć z nią problemów nigdy. O Francuzkach Cornet i Bonaventure, z którymi to Polka zagrała po razie, w obu meczach przegrywając, można powiedzieć tyle, że następne 10 meczów bezpośrednich z każdą z nich powinna wygrać. Lewą ręką w dodatku.
Z siedmioma z rywalek, z którymi choć raz skrzyżowała rakietę, Iga jest na razie na remis. Najmniej wygodna i w tej chwili najlepsza z tego grona, jest z pewnością Krejcikova. W ich bezpośrednich starciach mamy wynik 2:2, przy czym przypominam, że oba mecze z Czeszką Iga wtopiła będąc już liderką WTA. Taki sam jest rezultat dotychczasowych potyczek z Halep, ale to, jak się zdaje, jest już rozdział zamknięty. Na remis z Igą, tyle że 1:1, wychodzi, na dziś, 5 tenisistek. Zdecydowanie najsłabszą z nich jest Holenderka Rus (86 WTA), która pokonała Polkę jeszcze w 2020. roku, w Rzymie. Rewanż nastąpił ponad 2 lata temu w Melbourne i od tego czasu Rus ma wielkie szczęście omijania w losowaniach Świątek szerokim łukiem. To samo w wypadku 47. obecnie w rankingu Włoszki Giorgi, która pokonała Igę jeszcze wcześniej od Holenderki (AO 2019). Z Paulą Badosą Iga nie zagrała od WTA Finals 2021, gdzie zrewanżowała się Hiszpance za porażkę podczas igrzysk w Tokio. Za to zarówno 16-tej aktualnie w klasyfikacji Karolinie Muchovej, jak i 10-tej Beatriz Haddad-Maii, Polka odpowiedziała zwycięstwami na wcześniejsze porażki dopiero przed kilkoma dniami we French Open.
Tak wygląda ten bilans dzisiaj, na chwilę przed przystąpieniem tenisistek do, ledwie kilkutygodniowego jak zwykle, sezonu trawiastego. Tych, którzy spodziewają się, że po trawie ów bilans będzie wyraźnie słabszy informuję, że to niemożliwe. Nawet jakby Idze z Bad Homburg i Londynie poszło tylko średnio na jeża, a przecież wszyscy wiemy, że tak nie będzie, to i tak nie powinno to w przedmiotowym temacie wiele zmienić. I nie zmieni.
Osobiście czekam na trawę ze spokojem. Pełnym. Niech się teraz inne pocą. Świątek napociła się w Paryżu. Teraz ruch należy do Sabalenki. A Iga niech spokojnie kontruje. Niczym, nomen-omen, Clay Foremana w Kinszasie. A na koniec, 15 lipca znaczy, niech jeszcze zada, jak był to niegdyś pięknie zagaił Jerzy Kulej, „piękny cios na wątrobę”.
Inne tematy w dziale Sport