Mijają, circa, 22 miesiące od dnia, kiedy Karolina Pliskova, po finale z Igą Świątek, wyjechała z Rzymu rowerem. Od tamtego czasu Polka wielokrotnie pokonywała rywalki do zera, ale ani razu nie miało to miejsca w dwóch setach w meczu. Były oczywiście na to, mniejsze lub większe, szanse, ale nigdy nie było tak jak w sobotę. To znaczy nigdy od czasu tamtego spotkania nie było tak, żeby nasz numer jeden na świecie miał piłkę meczową, wygranie której dawało mu w prezencie rower.
Ale wczoraj tak właśnie było. Przez chwile, bo się zmyło. Co, de facto, w kontekście przyszłych spotkań w turnieju, nie ma oczywiście żadnego znaczenia. Choć, ze statystycznego punktu widzenia, szkoda. Zawszeć taki wynik można wpisać do CV. Z drugiej strony Polka mogła sobie zaskarbić sympatię żółtej części kibiców gospodarzy, bo tak mi to jakoś ewidentnie pasuje, że nie chciała wbijać gwoździa do trumny. A taka sympatia może się, w którymś tam meczu, przydać.
Wnioskować na podstawie wczorajszego spotkania można w sposób dwojaki. Albo, że Iga wciąż w bardzo dobrej formie, albo że rywalka, Amerykanka Li, nie dość, że licha, to jeszcze miała słaby dzień. Ja bym w ogóle nic nie wnioskował i poczekał do następnego meczu Igi pojutrze. Ma grać najprawdopodobniej z Andreescu (na to przynajmniej wygląda tuż po północy przed meczem Kanadyjki ze 126. w rankingu Amerykanką Stearns; a jak będzie, to się zobaczy).
Z tegorocznym Indian Wells pożegnała się już w pierwszej rundzie Magda Linette. Jak mogła przegrać z Raducanu to ja nie rozumiem i tego nie ogarniam, ale ona tak ma i często tak lubi.
Ponieważ los drugiej z Magd wydaje się przesądzony jeszcze przed spotkaniem z Jabeur, to wypada napisać, że w Kalifornii, od drugiej rundy, znów będziemy mogli liczyć tylko na Igę. Taki nasz los.
Pozostaje nam, co prawda, jeszcze Hubert Hurkacz, ale on, w przeciwieństwie do Kopernika, nie jest kobietą. Więc ten tekst go jakby nie dotyczy. Miejmy nadzieję, że zasłuży na osobny. Pod koniec przyszłego tygodnia. Tymczasem, jest w tym momencie 0.30 w nocy, dobranoc.
PS
Ze względów, nazwijmy je, taktycznych puszczę to dopiero rano.
Inne tematy w dziale Sport